Kilka tygodni temu pisaliśmy o znaku przy ulicy Czerkaskiej, z którego zniknęła czerwona obwódka. O fakcie tym poinformowaliśmy Zarząd Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej w Bydgoszczy. Po paru dniach uzupełniono brakującą część.
Przy okazji zapytaliśmy Magdalenę Kaczmarek, rzeczniczkę prasową ZDMiKP, czy dewastowanie znaków drogowych to praktyki powszechnie stosowane w Bydgoszczy.
- Najczęściej na znakach pojawiają się dodatkowe rysunki - mówi Kaczmarek. - Dotyczy to przede wszystkim ograniczenia prędkości. Niektórzy domalowują też wulgarne napisy. Oczywiście staramy się na bieżąco reperować podobne usterki.
Te, z pozoru tylko zabawne czynności, mogą wprowadzać kierowców z błąd. - Jechałam kiedyś samochodem przez centrum miasta i bardzo zdziwiło mnie ograniczenie prędkości do 80 kilometrów na godzinę. Na najbliższym skrzyżowaniu zawróciłam, aby sprawdzić ten znak. Okazało się, że jakiś żartowniś zrobił z trójki ósemkę - opowiada Czytelniczka ze Śródmieścia.
Znaki bywają też uszkadzane podczas kolizji drogowych. - Wówczas, jeżeli jest taka możliwość, naprawiamy je. Niekiedy trzeba postawić nowy znak - tłumaczy rzeczniczka.
Na szczęście, jak informuje dalej Magdalena Kaczmarek, do kradzieży znaków drogowych dochodzi bardzo rzadko. - W ciągu roku odnotowujemy maksymalnie dwa rabunki - wyjaśnia.
To bardzo dobra wiadomość, ponieważ znaki drogowe nie są tanie. Jak dowiedzieliśmy się w bydgoskiej firmie Erplast, za jeden trzeba zapłacić średnio 130 zł. Zrywanie folii odblaskowej także nie należy do praktyk stosowanych często.