https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zegarek od marszałka Piłsudskiego

Pani Marzena Matowska na imprezie "Święto flagi" organizowanej przez WOK
Pani Marzena Matowska na imprezie "Święto flagi" organizowanej przez WOK
- Mama pokazała mi Bydgoszcz, którą opisał Sulima-Kamiński. Tata, kiedy tylko wracał z pracy, bawił się ze mną całymi popołudniami.
Ten uroczy bobas u taty na kolanach to przyszła pani dyrektor WOK
Ten uroczy bobas u taty na kolanach to przyszła pani dyrektor WOK

Ten uroczy bobas u taty na kolanach to przyszła pani dyrektor WOK

Tak wspomina Marzena Matowska, dyrektorka Wojewódzkiego Ośrodka Kultury.

- Dziadkowie ze strony mamy nazywali się Józefa i Franciszek Dudziakowie. Pochodzili z Wielkopolski. Przyjechali do Bydgoszczy, bo tutaj stacjonował 16. Pułk Ułanów Wielkopolskich - opowiada pani dyrektor. - Zamieszkali w koszarach przy ulicy Szubińskiej.

Dziadek był wachmistrzem, prowadził szkolenia hippiczne, sam też startował w zawodach hippicznych. - Dostał nawet nagrodę od marszałka Piłsudskiego za udział w zawodach - złoty zegarek. Z tym zegarkiem został pochowany.

Babcia była przy mężu. - Dziadkowie mieli wielu przyjaciół wśród rodzin pochodzenia niemieckiego. To Niemcy pomogli dziadkom w ewakuacji z Bydgoszczy - dodaje Marzena Matowska.

- Dziadkowie mieli syna Tadeusza i moją mamę Stefanię.

Pani Stefania podczas wojny pracowała na kolei. Po wojnie - w sekretariacie Robotniczej Spółdzielni Wydawniczej "Prasa. Książka. Ruch". Tam też poznała przyszłego męża, o 14 lat starszego od niej pana Bronisława.

- Tata był na stanowisku kierowniczym. Zakochał się w swojej podwładnej od pierwszego wejrzenia. Ona tę miłość odwzajemniła. Ojciec poprosił rodziców mamy o jej rękę, ale dziadek najpierw nie zgodził się. Dopiero, gdy tato pokazał mu swoje zdjęcie w wojskowym mundurze, dziadek, który przywiązywał wagę do munduru, pozwolił na ślub.

Rodzice mieszkali przy ul. 24 Stycznia (dzisiaj 20. Stycznia). - W 1946 roku przyszedł na świat mój brat Roman. Po 14 latach, w 50. rocznicę urodzin mojego taty, urodziłam się ja.

Dziadkowie ze strony taty, Zofia i Andrzej Kwiatkowscy, mieszkali w Pluskowęsach na Mazowszu. Mieli 16 dzieci. - Dziadek był zarządcą majątku. Miał artystyczną duszę. Sporo czyta, opowiadał. Babcia uczyła dzieci malować i grać na instrumentach. Cała rodzina przygotowywała np. jasełka dla mieszkańców wsi albo przedstawienie "Damy i huzary". Podczas wojny zginęło 15 rodzeństwa, został tylko najmłodszy syn, mój tata.

Ojciec po tym, jak został zwolniony z RSW "Prasa" (bo nie chciał rozprowadzać radzieckich gazet i książek), pracował na stanowiskach kierowniczych w spółdzielczości.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska