- Minęło półtora miesiąca, od kiedy przejął pan obowiązki szefa w urzędzie gminy. Coś pana zaskoczyło?
- Przyznam, że nie spodziewałem się tak wielkich kolejek interesantów. Ludzie przychodzą z najrozmaitszymi sprawami. Czy to urzędnicy z dokumentami do podpisania, czy to mieszkańcy gminy ze swoimi problemami. Kiedy tylko jestem na miejscu, przyjmuję każdego, kto chce porozmawiać. Bywa że mam gości od godz. 7.30 do około 15. Nie raz koledzy już wychodzą do domu, a ja jeszcze przyjmuję interesantów. Nie zamykam przed nikim gabinetu.
- Na co się najczęściej żalą interesanci?
- Wiele zgłoszeń dotyczy lokalnych podtopień na naszym terenie. Właśnie otrzymałem dwa sygnały z Sadłowa. Ludzie skarżą się też na brak pracy, ciężką sytuację. Często zgłaszają się po wsparcie do Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, a niestety - środków nie mamy za wiele.
- Obiecywał pan wyborcom, że ożyje strona internetowa gminy. A przez styczeń pojawiły się tylko dwie informacje.
- Cóż, to prawda. Podjąłem już kilka działań w tej sprawie i mogę zapewnić: witryna na pewno ożyje. Doskonale pamiętam, że to był jeden z punktów mojej kampanii wyborczej. Poza tym strona medialna i informacyjna to istotne sprawy. Trzeba dbać o interesantów, którzy odwiedzają nas w urzędzie. Ale trzeba również dbać o internautów.
- Zapowiadał pan wójt, że obędzie się bez rewolucji w urzędzie. Faktycznie nie doszło do żadnych zmian kadrowych?
- Powiem szczerze - ta kadra pracuje już od wielu lat, jest zdyscyplinowana i ma doświadczenie. Cieszę się, że mogę współpracować z zespołem, który zna problemy terenu i urzędu. To, co powiedziałem podczas kampanii wyborczej, nadal podtrzymuję. Nie przewiduję zmian.
Chcesz więcej poczytać? Zajrzyj do jutrzejszej "Gazety Pomorskiej".