"Pryszcz" - taki kryptonim nosiła akcja zatrzymania 23-letniego gwałciciela spod Jędrzejowa jesienią 2002 roku. Ta, którą przeprowadzili teraz kryminalni, nie miała nazwy, ale była równie skuteczna. I jedni, i drudzy zatrzymywali tego samego człowieka, z bardzo nieciekawą przeszłością.
20 października tego roku nieznany mężczyzna zaatakował 13-letnią dziewczynkę w Kielcach. Złapał ją za rękę i siłą zaciągnął do pobliskiego lasu. Tu skrzywdził, grożąc, że ją zabije.
- Dopuścił się czegoś, co kodeks karny określa mianem innej czynności seksualnej - mówią śledczy. Dziecko powiedziało mamie, ta natychmiast powiadomiła policję. Ale napastnika jeszcze wtedy nie udało się zatrzymać.
Przeczytaj też: Nastolatkowie brutalnie zgwałcili 15-latkę w poprawczaku.
Sprawą zajęli się policjanci kryminalni z Komisariatu III Kielce-Śródmieście. Uparli się, że nie odpuszczą, dopóki sprawiedliwości nie stanie się zadość. Typowali różnych ludzi, sprawdzali rozmaite nazwiska. Aż wyłonili jedno, to najbardziej prawdopodobne - 31-letniego mężczyzny, zameldowanego w powiecie jędrzejowskim.
Przeczytaj: Najbrutalniejsi gwałciciele w Polsce. Oni siali strach wśród kobiet.
Pojechali po niego w piątkowe popołudnie do niewielkiej miejscowości pod Skarżyskiem, gdzie 31-latek mieszka razem z przyjaciółką. Stamtąd zabrali go do komendy. Do domu już nie wrócił.
- 31-latek podczas przesłuchań przyznał się do dwóch napaści na tle seksualnym na dziewczynki - ten w lesie i jeszcze jeden, we wrześniu. W tym drugim przypadku także ofiarą agresji była 13-letnia dziewczynka - przyznał, że złapał ją i dotykał w miejscach intymnych - opowiadają stróże prawa. - Pytany o wytłumaczenie, najpierw mówił, że przecież nic strasznego im nie zrobił. W końcu jednak stwierdził, że chyba musi się poddać leczeniu.
Na razie 31-latek wolnością się nie cieszy. Prokuratura postawiła mu zarzuty molestowania dziecka w warunkach powrotu do przestępstwa, a sąd uznał zebrany w sprawie materiał dowodowy za obciążający. W niedzielę mężczyzna został aresztowany na trzy miesiące. Może mu grozić od 2 do 12 lat więzienia, ale sąd może go skazać - ponieważ działał w warunkach recydywy - nawet na 18 lat pozbawienia wolności.