Wśród 400 uczestników uroczystości w 70. rocznicę zbrodni na polskich oficerach, w lesie katyńskim obecni byli mogilnianie. To Józefa Kowalska, córka kapitana Władysława Mariana Kowalskiego i Adam Kowalski, jej wnuk, który jest jednocześnie przewodniczącym Koła Rodzin Katyńskich w Mogilnie.
Rozmowa z Adamem Kowalskim
Czy może pan opowiedzieć swoje wrażenia z uroczystości w Katyniu?
- W trakcie oczekiwania na przylot pana Prezydenta i towarzyszących mu osób, zapaliłem znicze przy tabliczkach 30 osób zamordowanych, pochodzących z ziemi mogileńskiej. Złożyłem róże i zapaliłem znicze przy tabliczkach generałów Bohatyrewicza i Smorawińskiego. Przekazałem też Polonii smoleńskiej przywiezione z kraju książki, lekarstwa i pomoc finansową. Natomiast z lasu katyńskiego przywiozłem kilka świerków, które jako symbol, chciałbym za zgodą władz miasta zasadzić w mogileńskim parku.
- Około godziny dziewiątej, na wojskowym lotnisku w Smoleńsku, wydarzyła się tragiczna w skutkach katastrofa. Skąd pan się o tym dowiedział?
- Kiedy wracałem do miejsca głównych uroczystości, najpierw usłyszałem szeptem przekazywaną, nieoficjalną wiadomość, o trudnościach samolotu z lądowaniem. Mówiono, że ponownie podchodził do lądowania, i spadł, mówiono o akcji ratunkowej. Rozdzwoniły się telefony komórkowe, oczekiwaliśmy potwierdzenia tej tragicznej informacji. Potem minister Jacek Sasin z Kancelarii Prezydenta, poinformował o katastrofie samolotu. Powiedział, że nikt nie przeżył...
Jak przyjęli wiadomość o tragedii ludzie obecni na katyńskim cmentarzu?
- Z wielkim smutkiem, żalem. Z niedowierzaniem, że to się wydarzyło. Widziałem płaczących polskich żołnierzy, kobiety, mężczyzn, harcerzy, słyszałem szloch, głośną modlitwę i wspólny różaniec za poległych i tych, co zginęli w katastrofie. Potem podjęto decyzję, że odbędzie się msza żałobna. Podczas nabożeństwa, fotele przeznaczone dla pary prezydenckiej pozostały puste. Przykryto je flagą narodową i położono wieniec. Podobnie, krzesła dla pozostałych osób, które zginęły w katastrofie, przykryto biało-czerwonymi flagami. Wstrząsające wrażenie. Przeżywałem wszystko wraz z obecnymi. Ale najbardziej przeżyła to moja mama, dla której przyjazd do Katynia po raz pierwszy, był przeżyciem tragedii jej ojca, a mojego dziadka, ale też przeżyciem tragedii na lotnisku w Smoleńsku.
Czy uważa pan, że bolesne wydarzenia w Smoleńsku, zmienią stosunek Rosjan do sprawy katyńskiej?
- Myślę, że ostatnie kontakty i współdziałanie premierów Putina i Tuska, dają taką nadzieję. Jako członkowie Rodziny Katyńskiej, liczymy, że poznamy całą prawdę o najbliższych i usłyszymy słowo przepraszam.