Łez wzruszenia nie próbował ukryć na mecie Michał Gołaś, który ostatecznie dojechał do mety na 58. miejscu. - Popłakałem się ze szczęścia, gdy nasz dyrektor Piotr Wadecki powiedział mi przez słuchawki, że Michał wygrał. Ostatni kilometr przejechałem ze łzami w oczach. Ucieszyłem się ze złota Michała tak, jakbym to ja wygrał. Trudno opanować emocje.
To od lat przyjaciel i najwierniejszy towarzysz Kwiatkowskiego. W Ponferradzie wspólnie z Maciejem Paterskim wyprowadzili "Kwiatka" do ostatniego ataku na 7 km przed metą. To także wychowanek Pacificu, a w Omedze Pharmie jeden z najbardziej efektownych pomocników Kwiatkowskiego. Obaj się zresztą świetnie zupełniają: dwa lata temu Gołaś został mistrzem Polski dzięki pomocy młodszego kolegi, w ubiegłym sezonie zrewanżował się obecnemu mistrzowi świata.
Tymczasem rywale nie szczędzą pochwał Kwiatkowskiemu. Wicemistrz świata Simon Gerrans: - Nawet nie widziałem dokładnie, kiedy zaatakował. Zauważyłem go dopiero w końcowej części wspinaczki i wtedy już wiedziałem, że będzie bardzo ciężko go dogonić. Wszyscy czekaliśmy na odpowiedni moment do atalku, a on to po prostu zrobił. Taktycznie pojechał doskonały wyścig, a porzy tym był na tyle mocny, że potrafił się na końcu obronić. Jest godny mistrzostwa świata.
Alejandro Valverde, brązowy medalista: - Michał Kwiatkowski rozegrał ten wyścig koncertowo i nie było na niego silnych. Odniósł wielkie i zasłużone zwycięstwo.
Świetny brytyjski sprinter Ben Swift: - Czapki z głów przed Kwiatkowskim. Jego akcja była klasą samą w sobie. Polska drużyna przez cały dzień ciężko pracowała w czołowce peletonu i naprawdę zasłużyła, aby świętować ten sukces.