Straż pożarna wydobyła auto z rzeki Narew w Złotorii
W niedzielę, około godz. 12, po dwóch godzinach zmagań strażacy wyciągnęli na brzeg zatopione auto. To srebrne mitsubishi pajero. W środku nikogo nie było.
- Policja wyjaśnia przyczyny i okoliczności tego zdarzenia - mówi mł. asp. Adam Romanowicz z zespołu prasowego podlaskich policjantów.
Wśród miejscowych krąży hipoteza, że auto mogli ukraść młodzi ludzie, którzy trochę nim pojeździli, aby później zatopić pozbywając się dowodów. Przemawia za tym fakt, że auto nie miało tablic rejestracyjnych. Nic jednak nie jest pewne.
- W akcji wzięło udział osiem zastępów straży pożarnej z powiatu białostockiego i grupa ratownictwa wodno-nurkowego z Grajewa - mówił kapitan Artur Bernaziuk z komendy wojewódzkiej PSP w Białymstoku.
Zatopiony samochód w rzece Narew w Złotorii
O zatopionym aucie strażacy dowiedzieli się w sobotę. Przelatujący nad Złotorią moto-paralotniarz zauważył w wodzie samochód. Powiadomił o tym policję, która zwróciła się o pomoc do straży. Zastępy wodno-nurkowe rozpoczęły poszukiwania w sobotę wieczorem, ale z powodu słabej widoczności trzeba było przełożyć je na niedzielę.
Przeczytaj: Złotoria. Samochód wjechał do rzeki Narew. Strażacy nie znaleźli ciała kierowcy (zdjęcia)
Siedem lat wcześniej kilkanaście kilometrów dalej doszło do podobnego wypadku. Po kilku dniach poszukiwań 14 stycznia 2010 roku w rzece Narew w miejscowości Radule odnaleziono wrak zatopionego terenowego nissana. Jechali nim geolodzy, którzy prawdopodobnie zgubili w nocy drogę i wjechali do rzeki. Padający śnieg zasypał ślady.
Przeczytaj koniecznie: Czarny nissan geologów znaleziony na dnie Narwi. Harpunem szukali kolegów, ale nie znaleźli (zdjęcia i wideo)
Czarny nissan geologów znaleziony na dnie Narwi. Harpunem sz...
Ciało jednego z mężczyzn nadal znajdowało się w kabinie auta. Drugiego nie odnaleziono. Dopiero 28 marca 2010 roku zauważono je kilkanaście kilometrów dalej. Unosiło się w wodzie.
Ciało w Narwi. To prawdopodobnie zaginiony geolog. (zdjęcia, wideo)
Geolodzy wyjechali w nocy z 8 na 9 stycznia 2010 roku z Rzędzian czarnym nissanem patrolem. Przez kilka dni szukała ich policja, strażacy i przyjaciele z całej Polski. Auto leżące na dnie Narwi odnalazł 14 stycznia śmigłowiec straży granicznej.
Więcej przeczytasz w poniedziałkowym papierowym wydaniu Kuriera Porannego.