Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Złowili ryby do sieci rodzinnego biznesu

MG
Do bydgoskiej firmy wpadają z wizytą ludzie z różnych stron świata, był np. ambasador Kazachstanu
Do bydgoskiej firmy wpadają z wizytą ludzie z różnych stron świata, był np. ambasador Kazachstanu fot. Agata Wodzień
Wnuki jeszcze nie pracują na stałe, ale jest ich tylu, że niewątpliwie znajdzie się ktoś, kto zechce przejąć rodzinną schedę.

Zaopatrują Polaków w ryby od niemal trzydziestu lat, sprowadzając do kraju tysiące ich ton z najdalszych zakątków świata.

Dlaczego ryby? - Troszkę z przypadku, troszkę z rozsądku - mówi Ryszard Abramczyk, prezes jednej z największych firm rodzinnych działających w naszym regionie, czyli bydgoskiej spółki Abramczyk.

- Wszyscy w domu bardzo lubiliśmy ryby - dodaje. - Jedliśmy je chętnie, ale też łowiliśmy i hodowaliśmy. Stąd myśl o wejściu w branżę. Zaczęło się od małego importu ze Wschodu, który rozszedł się bardzo dobrze. Postanowiliśmy pójść za ciosem. Kiedy otrzymaliśmy wiadomość, że istnieje możliwość bezpośredniego zakupu większej liczby surowca od wielkiej firmy łowczej we Władywostoku, dwaj spośród braci, Roman i Czesław, bez chwili wahania polecieli tam dosłownie z pieniędzmi w kieszeni. Takie to były czasy. Odwaga i słowiańska fantazja przypadły do gustu dyrektorowi tejże firmy, wtedy największej w Rosji w tej branży i od tego momentu regularnie koleją transsyberyjską jeździły transporty - cztery wagony ze 160 tonami ryb plus dodatkowy wagon chłodnia dla utrzymania właściwej temperatury całego transportu, czyli -25 st. C. Dojeżdżały one do polskiej granicy, a stamtąd odbieraliśmy towar samochodami, dystrybuując go zarówno po Polsce, jak i zaczynając eksportować.

Most Uniwersytecki jednak im. Lecha Kaczyńskiego?

Z czasem w ofercie pojawiały się kolejne gatunki ryb.

- Zainteresowaliśmy się między innymi Argentyną, choć nasz ówczesny wspólnik, dziś już nieżyjący kapitan żeglugi, był wobec tego pomysłu sceptyczny. Uważał, że sprowadzanie ryb aż z Ameryki Południowej jest mocno ryzykowne - dodaje Ryszard Abramczyk. - A jednak się udało, zatrudniliśmy tam swojego przedstawiciela robiącego zakupy w naszym imieniu. Przedstawicieli mamy także w Chinach, Rosji i Wietnamie. Kupujemy ryby nawet z Alaski. Świat okazał się nie tak wielki, jak kiedyś myśleliśmy.

Postawienie na firmę rodzinną Ryszard Abramczyk do dziś uważa za doskonałą decyzję. Bo rodzina to jednak rodzina.

- Aktualnie to ja jestem prezesem firmy, ale za rok, po przeszło pięćdziesięciu latach pracy, wybieram się na emeryturę i wiem, że mam komu zostawić firmę. Kiedy rozpoczynaliśmy działalność, podzieliliśmy się z braćmi zadaniami zgodnie z zainteresowaniami, predyspozycjami i kompetencjami. O Romanie i Czesławie już wspomniałem, Stanisław zajmował się produkcją (obecnie inwestycjami), ja z kolei sprzedażą. Każdy z braci wybrał jedno ze swoich dzieci i nie spotkał się ze sprzeciwem. A każde z nich znalazło w ramach spółki miejsce dla siebie. Wyrażam nadzieję, że w przyszłości będzie się w firmie działo jeszcze lepiej.

Wideo: Info z Polski

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska