- Zostałem oszukany. Ten fakt sam w sobie może i nie jest interesujący, bo to i moja wina i efekt mojej naiwności. Chcę jednak przestrzec innych - mówi mężczyzna, który zgłosił się do naszej redakcji.
Korzystnie, bo z banku?
W lutym natknął się na interesującą ofertę na Otomoto. Chodziło o samochód marki Volkswagen w wyjątkowo kuszącej cenie. Sprzedający posługiwał się nazwą "Autohero Showroom", co - jak się później okazało - tylko pozornie budziło skojarzenia ze znaną firmą dostarczającą samochody za zamówienie.
- Zapytałem, dlaczego to auto jest w tak korzystnej cenie. Dowiedziałem się, że firma rzekomo współpracuje z jednym z banków i samochód właśnie znajduje się w zajęciu bankowym. Wtedy wydało mi się to przekonujące - mówi klient.
Umówił się, że najpierw wpłaci zaliczkę, a resztę kwoty wpłaci przy odbiorze samochodu. Zrobił przelew w wysokości 7 tysięcy euro.
- Inna rzecz, która utwierdziła mnie w przekonaniu, że mam do czynienia z uczciwym sprzedawcą, to sam bank, w którym było ulokowane konto sprzedawcy. To instytucja hiszpańska, a słyszałem, że ta renomowana firma jest zarejestrowana właśnie w Hiszpanii.
Miał jeszcze dopłacić
Kiedy okazało się, że nie ma ani auta, ani odzewu ze strony handlarza, kupujący postanowił sam się odezwać. Na początku marca doszło do wymiany maili z oferentem posługującym się adresem mailowym [email protected]. Zaczęło się od żądania przez sprzedającego wpłaty dodatkowych ponad ponad 1,3 tys. euro, aby samochód "mógł dotrzeć" do firmy z banku. Klient zapewnił, że może pojawić się wskazanego dnia na miejscu w przedsiębiorstwie i wtedy zrobić przelew. Sprzedawca nalegał jednak, by pieniądze wpłacić natychmiast.
Kupujący zapytał następnie o, czy firma dysponuje jakimkolwiek potwierdzeniem z banku dotyczącym tego konkretnie auta. Padła odpowiedź, że potwierdzenie zostanie wydane "w czwartek" (wcześniej klient zaznaczał, że tego dnia będzie mógł wpłacić resztę pieniędzy za samochód).
"Bank poinformował nas, że otrzymamy samochód w czwartek wraz ze wszystkimi dokumentami. Czekamy na dowód wpłaty" - to odpowiedź na pytanie klienta o to, czy przedsiębiorstwo ma jakąkolwiek korespondencję z banku. Kupujący zauważył, że pierwotnie otrzymał zapewnienie, iż 60 proc. wartości pojazdu pozostanie do wpłaty przy odbiorze, tymczasem on wpłacił już większą część ceny wozu.
I znów odpowiedź: "Bank potrzebuje dowodu płatności wypłaconego w całości, aby móc rozpocząć proces sprzedaży. Po wyśledzeniu dowodu płatności do banku dadzą nam samochód wraz ze wszystkimi wymaganymi dokumentami i rozpoczniemy dostawę natychmiast pod twoim adresem".
Zażądał zwrotu zaliczki. Pieniędzy nie odzyskał
Mężczyzna zażądał wtedy zwrotu wpłaconych pieniędzy, skoro "sklep" nie chce "solidnie załatwić transakcji". W odpowiedzi przyszedł mail o treści: "Zwrócimy Ci pieniądze w ciągu 5-7 dni. Zwrot pieniędzy trwa dłużej, ponieważ wszystkie dokumenty wymagane do otrzymania samochodu były wystawione na Twoje nazwisko. Jutro powiadomimy bank o anulowaniu transakcji. Dziękuję bardzo".
- Minął ponad miesiąc, zwrotu nie otrzymałem - zaznacza klient.
Zgłosił sprawę policji w Solcu Kujawskim. Postępowanie jest w toku. Na adres mailowy, z którym wymieniał korespondencję, nie można już wysyłać wiadomości. Do firmy Otomoto zwróciliśmy się z pytaniami o wewnętrzne procedury dotyczące weryfikacji sprzedających za pośrednictwem tego serwisu. Z kolei do firmy Autohero trafiło pytanie o ty, czy pracownicy tego przedsiębiorstwa posługują się marką "Autohero Showroom" oraz pocztą z domeną @autohero-es.com.
