Smutna jest świadomość, iż już nigdy na naszych łamach nie przeczytamy Jego refleksyjnych tekstów poświęconych najrozmaitszym sprawom i problemom Inowrocławia, jak choćby ten niedawny, poświęcony pomysłowi usunięcia Pomnika Wdzięczności w Inowrocławiu, który wywołał tak duży oddźwięk wśród Czytelników "Pomorskiej". Trudno pogodzić się z nagłą śmiercią WACŁAWA SŁOWIŃSKIEGO.
- Mogę o Nim mówić tylko w największych superlatywach. Miał obiektywne poglądy lewicowe. Był na wskroś uczciwy, nie było w nim zawiści, ani złośliwości, a przy tym cechowała Go wielka kultura osobista. Cenił i szanował swoją rodzinę: żonę, syna, córkę i czworo wnucząt - wspomina Zbigniew Poznachowski, który razem z Wacławem Słowińskim pracował w szkole budowlanej i agencji celnej.
Natomiast Ryszard Morawski, który w mątewskim "Chemiku" przepracował z Wacławem Słowińskim ponad 20 lat, dodał: - Był dyrektorem o silnym poczuciu odpowiedzialności. Wiele wymagał od siebie i współpracowników, zawsze działał w dobrej intencji - dla dobra szkoły. Za kilka dni mieliśmy spotkać się w bliskim gronie, bo mimo choroby nie zamierzał zrywać kontaktów.
Urodził się 28 października 1938 r. w Żychlinku (pow. radziejowski). Po ukończeniu Liceum Pedagogicznego w Inowrocławiu związał się na stałe z kujawskim grodem. Pracę rozpoczął w Szkole Podstawowej nr 2, następnie został zastępcą kierownika SP nr 11.
Kolejnym etapem Jego zawodowej działalności, po studiach na Wydziale Matematycznym Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Gdańsku, była Zasadnicza Szkoła Budowlana przy Inowrocławskim Przedsiębiorstwie Budowlanym. Najdłużej, bo w latach 1973 - 1993, pracował na stanowisku dyrektora w obecnym Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych nr 1, czyli dawnym Zespole Szkół Chemicznych - popularnym "Chemiku".
Jak człowiek niezwykle aktywny nie wytrzymał długo na emeryturze. Powrócił do pracy. Został dyrektorem w firmie Agencji Celnych "Poznachowski w Polsce".
Z kolei w latach 1998-2001 pełnił stanowisko zastępcy prezydenta Inowrocławia. Założył też Stowarzyszenie Absolwentów i Sympatyków Liceum Pedagogicznego "Belfer".
Wacław Słowiński nie zrealizował wszystkich planów. Mało kto wie, ze lubił zwiedzać świat, marzył o podróży koleją transsyberyjską. Los zniweczył wszelkie zamierzenia.
Choć wiedzieliśmy o Jego chorobie, łudziliśmy się nadzieją, że nastąpi poprawia Jego zdrowia, że niejeden jeszcze interesujący list napisze do redakcji. Na przerwę w pisaniu nie pozwalał sobie nawet po operacji żołądka i poddaniu się chemioterapii. Nie potrafił, nie umiał się oszczędzać, mimo iż cięzka choroba nadwątlała coraz bardziej jego siły...
Odejście Wacława Słowińskiego, tak bolesne i nagłe, jest ciężkim ciosem zarówno dla najbliższej rodziny, jak i licznych przyjaciół. Zmarły pozostawił po sobie dobrą, serdeczną pamięć tych wszystkich, którzy z Nim pracowali i spotykali się blisko.
Cześć Jego Pamięci!