Ustawa o ochronie przeciwpożarowej z 1991 roku mówiła, że środki finansowe pochodzące od ubezpieczycieli (część pieniędzy z ubezpieczeń od ognia), w części trafiały bezpośrednio do OSP (około 20 milionów zł rocznie).
Dotacja trafiała do Zarządu Głównego Związku OSP RP, który poprzez swoje zarządy wojewódzkie dofinansowywał poszczególne jednostki ochotniczych straży pożarnych w danym województwie. Zasady rozdziału środków na poszczególne jednostki OSP określał Zarząd Główny Związku OSP RP. W znacznej mierze dotowano z nich zakupy sprzętu dla poszczególnych jednostek, w tym pojazdów gaśniczych dla ochotników. Drugą część procenta od ubezpieczeń (także około 20 mln zł) przekazywano na jednostki zawodowe, za pośrednictwem komendy głównej Państwowej Straży Pożarnej.
- To był dobry, sprawdzony przez wiele lat system - mówi Roman Pawłowski, druh OSP Mikoszewo (gm. Stegna), prezes struktur OSP w powiecie nowodworskim. - Każda z jednostek przecież najlepiej wiedziała, jakie ma braki sprzętowe i czego potrzebuje.
Czytaj cały artykuł: Ochotnicze straże pożarne boją się o niezależność
Tomasz Chudzyński