- Świetnie, gdy witają dzień roboczy z uśmiechem na ustach! - uważa Andrzej Blikle z Centrum im. Adama Smitha, który jest nie tylko prezesem renomowanej cukierni, obecnej na rynku już od 140 lat, lecz także m.in. profesorem w Instytucie Podstaw Informatyki Polskiej Akademii Nauk oraz laureatem 2. miejsca w rankingu "Kogo słucha biznes" (po Janie Krzysztofie Bieleckim).
21 czerwca spotkał się w Bydgoszczy ze słuchaczami Wyższej Szkoły Bankowej.
Zysk nie jest najważniejszy! Pracownik powinien pracować z przyjemnością
- Zysk firmy jest konieczny, ale nie najważniejszy! Liczy się przede wszystkim reputacja, zadowolenie pracowników i klientów - przekonywał profesor. - Przedsiębiorstwo, które nie dba o reputację, lekceważy ludzi, nie prze-trwa na rynku wiele lat.żeby załoga była zadowolona, trzeba jej zapewnić dobre warunki. Wtedy efekty ich pracy są lepsze. U mnie odbywa się to na zasadzie 3 razy W, czyli współpracy, wartości i wyboru.
Pracownicy wiedzą, że trzeba ze sobą współpracować, w imię wspólnej wartości i mają wolność wyboru przy wykonywaniu poszczególnych zadań. - Jakby wspólnymi siłami budowali małe, ale skuteczne państwo - uważa cukiernik.
"Blikle" to biznes rodzinny, rozkręcił go Antoni Blikle, odziedziczył syn, który dziś jest prezesem. Żona pana Andrzeja projektuje firmowe wnętrza, syn jest dyrektorem marketingu, synowa - dyrektorem handlowym.
Siedziba firmy mieści się niezmiennie od 1869 roku na warszawskim Nowym Świecie.
O swoich wyrobach właściciel może opowiadać godzinami, a szczególnie o pączkach, które jest w stanie - mimo olbrzymiej konkurencji na rynku - rozpoznać na podstawie jednego rzutu okiem: - Normalnie mają pośrodku jaśniejszą obwolutę - mówi Andrzej Blikle. - Wynika to z tego, że podczas smażenia, najpierw z jednej, a potem z drugiej strony, tłuszcz nigdy nie dojdzie do środka. Natomiast my je przyduszamy w taki sposób, że smażą się w całości, nie mają więc obrączek i łatwo je rozpoznać. A te obrączki to nic innego, jak zakalec!
Pączki trzeba smażyć na smalcu!
Według profesora, najlepsze pączki to smażone (pączków się nie piecze!) na smalcu, nie zaś na tłuszczu roślinnym. - Taka robota nie jest łatwa! - mówi Blikle. - Tort czekoladowy na przykład po upieczeniu trafia do lodówki i nic mu nie grozi. A pączek? Gdy jest upał, lukier klei się, gdy sucho lukier kruszy się, gdy mróz - ciastko natychmiast czerstwieje. Często dołączamy do pączków informację: "Nie cierpimy lodówki!" Udany wyrób nazywamy primabaleriną wśród słodkości. I pamiętajmy, że pączek żyje zaledwie 8-12 godzin. Tymczasem cykl jego produkcji trwa dwa dni.
**Posłuchaj Andrzeja Blikle, opowiada także o pączkach
**
Czytaj też: Pieniądze to nie wszystko
Czy przychodzicie do swojej pracy z przyjemnością? Czekamy na Wasze opinie
