Choć w przekazach telewizyjnych z Grunwaldu królowali dzielni i waleczni rycerze, harcerze też tam byli. - I to niemało, bo aż dwa i pół tysiąca. Rok temu było nas 900. Przyjechaliśmy na 39. Zlot Drużyn Grunwaldzkich. Nasza grupa liczyła 33 osoby - oświadczyła nasza rozmówczyni.
Na Pola Grunwaldzkie udała się młodzież z następujących drużyn: Żnińskiej Grunwaldzkiej Drużyny Harcerskiej "Pałuckie trampy", ŻDH "Ad Astra" i "Dęby" oraz Żnińskiej Drużyny Wędrowniczej "Sysunie". - Od października 2009 roku do kwietnia 2010 każda z drużyn wykonywała zadania z programu "Grunwaldzki Czas". Była to "Grunwaldzka Gra Internetowa", "Grunwaldzki Szlak", "W Harcerskiej Służbie" oraz zadanie na rzecz Zlotu Grunwaldzkiego 2010.
Po złożeniu meldunku Wspólnocie Drużyn Grunwaldzkich z siedzibą w Olsztynie i ich pozytywnym rozpatrzeniu, wszystkie żnińskie drużyny otrzymały tytuł i prawo noszenia wyróżnika Drużyny Grunwaldzkiej - dowiadujemy się.
W tegorocznej przygodzie z historią żnińscy harcerze uczestniczyli od 13 do 18 lipca. W tym roku, z racji okrągłego jubileuszu bitwy, pojawiło się zdecydowanie więcej osób niż w latach poprzednich.
Większość Pałuczan na Pola Grunwaldzkie nie pojechała po raz pierwszy. - Mieliśmy więc porównanie. Teraz było więcej ludzi, także zza granicy m.in. z Ukrainy, Irlandii, Kanady, Białorusi, Czech, Niemiec. Co krok ktoś mówił w innym języku. Zresztą ta impreza już od dawna ma międzynarodową rangę - opowiada pani Małgorzata.
- Na miejscu było sześć tzw. gniazd. My trafiliśmy do Gniazda Środkowa Polska. Wzięliśmy udział w tzw. punktach aktywności w trzech obszarach: "Ślady Dziejów", "Dziedziniec Kultury" i "Pod Grunwaldzką Chorągwią". Drużyna "Ad Astra" poprowadziła z kolei warsztaty ze zdobnictwa.
15 lipca na Wzgórzu Pomnikowym sześcioro żninian uczestniczyło w Apelu Prezydenckim, oczywiście z udziałem Bronisława Komorowskiego. Innego dnia z kolei... - Odzialiśmy się w średniowieczne stroje i przenieśliśmy w czasie. To było podczas festynu wielu kultur. Stroje przygotowała dla nas Anna Szybczyńska z Godaw - kontynuuje pani Małgorzata.
W końcu nadszedł dzień Wielkiej Bitwy. Żninianie, jako służba porządkowa, mieli przywilej oglądania inscenizacji z bardzo bliska. - Znajdowaliśmy się tuż przy chacie, którą na początku spalono. Pilnowaliśmy, by nikt z publiczności nie wszedł na pole bitwy. Niestety, nie obyło się bez incydentów. Niektórzy ludzie byli bardzo roszczeniowi. Na przykład pewien ojciec, który przyjechał z synem. Koniecznie chciał przejść przez drogę ewakuacyjną, by dalej wejść na pole bitwy i zrobić sobie zdjęcie. To nie było odpowiedzialne zachowanie, ze względu chociażby na rozjuszone konie, które tam biegały. Nie wszyscy to rozumieli.
A z jakimi wrażeniami przyjechała młodzież? Oprócz pani Małgorzaty, redakcję odwiedziło też sześcioro uczestników zjazdu: Klaudia Pawłowska, Adrianna Skrzypczak, Dominika Wagner, Kinga i Agnieszka Piweckie oraz Sławek Pawłowski. Dla dziewcząt wyprawa na Pola Grunwaldzkie była trzecią, Sławek był tam po raz drugi. - Czym ta wyprawa różniła się od poprzednich? - pytam. - Było upalnie - stwierdza od razu Klaudia. Pogoda doskwierała wszystkim bez wyjątku. Najbardziej walczącym rycerzom. - Zaskoczyła nas również obecność prezydenta, ale to pewnie podniosło rangę przedsięwzięcia - dodała Adrianna.
Pytam o organizację. Nie była najlepsza, twierdzi młodzież. - Obóz był źle ulokowany. Do wielu miejsc było daleko. Nie odbyły się też wszystkie zaplanowane zajęcia.
"Hitem" okazały się natryski. - W poprzednim roku, tylko dla harcerzy, było ich osiemnaście. W tym roku tyle samo, z tą różnicą, że teraz było nas zdecydowanie więcej. Poza tym kąpiel mogliśmy brać w określonych godzinach. Nie o każdej porze leciała ciepła woda - powiedziała Kinga.
Jeśli chodzi o inscenizację, młodzież mówi, że była bardzo podobna do poprzednich. - Z tym wyjątkiem, że było więcej rycerzy i publiczności - oznajmił Sławek.
Czy pojadą za rok? Pewnie, że tak. Panuje tam fajna atmosfera i są fajni ludzie. Inscenizacja bitwy zawsze robi wrażenie. Żal przegapić.