Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żołnierze z Bydgoszczy wracają z ostatniej, 31 zmiany w Libanie

Roman Laudański
Kapitan Paweł Wąsowicz, rzecznik prasowy 1 Pomorskiej Brygady Logistycznej
Kapitan Paweł Wąsowicz, rzecznik prasowy 1 Pomorskiej Brygady Logistycznej PKW Liban
Trzydziesta pierwsza zmiana okazała się ostatnia. Polscy żołnierze - także z Bydgoszczy - wracają z Libanu do kraju. Zastąpią ich żołnierze z Danii.
Starszy chorąży sztabowy Wojciech Majeran był w Libanie dziesięć lat temu
Starszy chorąży sztabowy Wojciech Majeran był w Libanie dziesięć lat temu Archiwum prywatne

Starszy chorąży sztabowy Wojciech Majeran był w Libanie dziesięć lat temu
(fot. Archiwum prywatne)

- Na bejruckiej ulicy wymalowane są trzy pasy ruchu, ale obok siebie stoi pięć samochodów. Kierowcy kompletnie nie przejmują się oznakowaniem poziomym, pionowym czy światłami - opowiadają polscy żołnierze, którzy wrócili z Libanu. - Każde rondo czy skrzyżowanie przypomina kompletny chaos. Niektóre nazywaliśmy rondem "spełnionych marzeń", inne rondem "cudów". Wszyscy się tłoczą, używają klaksonów i ostro gestykulują. Najczęściej wykonują gest trzema złączonymi palcami, który może oznaczać wszystko: jadę, skręcam, albo puszczam ciebie. Trzeba mieć oczy dookoła głowy, żeby nie spowodować żadnej kolizji, bo na to są uczuleni. No i nasze ciężarówki miały przewagę nad tym wszystkim, co jeździ po libańskich drogach. No właśnie - byliśmy więksi.

Liban jest piękny

Około 80 żołnierzy z 1 Pomorskiej Brygady Logistycznej w Bydgoszczy wraca właśnie do domu. Ostatni Polacy z ok. 500-osobowego kontyngentu przylecą do kraju w połowie grudnia. - Logistycy, czy są w Czadzie, Libanie, Iraku, Afganistanie czy Syrii - wszędzie wykonują podobną pracę związaną z transportem i naprawami - informuje kapitan Paweł Wąsowicz, rzecznik prasowy 1 Pomorskiej Brygady Logistycznej w Bydgoszczy. - Oczywiście nie da się porównać naszej pracy w Afganistanie z Libanem. W Libanie transportowi nie towarzyszyła niepewność zamachów, jak w Afganistanie. O tym, że poruszają się w kraju, w którym konflikt może wybuchnąć w każdej chwili, przypominały tylko uzbrojone posterunki na rogatkach dróg prowadzących do wszystkich miast.

Kapitan Wąsowicz - z libańska opalenizną - wrócił niedawno z misji. (- Temperatura powietrza nawet w listopadzie przekracza 20 stopni Celsjusza - wyjaśnia). Średnie temperatury latem - 40-50 stopni C przy wilgotności powietrza rzędu 70-80 procent.

Starszy chorąży sztabowy Wojciech Majeran, pomocnik dowódcy Brygady Logistycznej ds. podoficerów był w Libanie wcześniej - na przełomie 1999 na 2000 rok. Wtedy właśnie Izrael - obawiając się zamachów Hezbollachu - przed terminem wycofał się z terenów okupowanych. Podczas ostrzału rakiety i pociski przelatywały nad głowami żołnierzy.

- Liban jest piękny - zapewniają obaj. - Jesienią, zimą można jeździć w górach na nartach, zwiedzać zabytki w Dolinie Bekaa lub opalać się na plażach.

Ośrodek wczasowy czeka

Nasi logistycy transportowali towary z Libanu do bazy w Naqourze, zaopatrywali bataliony operacyjne, remontowali ciężki sprzęt, transportowali żołnierzy z prawie trzydziestu państw na i z lotniska w Bejrucie, gdy tamci kończyli czy rozpoczynali swoją misję. Miejscowe władze nie mogły uwierzyć, że Polacy wyjadą z Libanu. Nie oni, którzy zawsze robili coś więcej niż tylko mandatowe obowiązki. Trzeba było pomóc dzieciom w szkole czy też pamiętać o paczkach dla dzieciaków z domu dziecka - na Polaków, którzy potrafili załatwić wszystko, zawsze można było liczyć.

Polacy pojechali do Libanu na początku lat 90. Najpierw medycy stworzyli szpital polowy w Naqourze, dwa lata później trafił tam batalion logistyczny i pododdziały inżynieryjne (stacjonowały w Tibninie). Polacy zastąpili wtedy Szwedów. Dziś na miejsce opuszczone przez Polaków przychodzą Duńczycy.

Bywały przypadki, że w ciągu siedemnastu lat misji, rekordziści wyjeżdżali do Libanu nawet osiem razy. A nikogo nie dziwił drugi, trzeci czy piąty wyjazd. Żołnierze pamiętali nawet, gdzie spali, co zmieniło się przez lata w bazie, wspominali nawet smak potraw, które szczególnie utkwiły w pamięci. Przez lata udział w libańskiej misji był sposobem podreperowanie domowych budżetów. Misja, poza kilkoma okresami, była bezpieczna, nazywana nawet "wczasami". Ostatnim miejscem, w którym zakwaterowano ok. 150 polskich żandarmów, była baza Cervantes. Na wspólne patrole nasi wyjeżdżali razem z Hiszpanami.

Tymczasowe na 30 lat

Historia tej ziemi jest pełna krwawych konfliktów. W 1975 roku wybuchła wojna domowa, w której wydawało się, że wszyscy walczą z wszystkimi. Bejrut podzielony był na strefy wpływów, o które walczyły grupy religijno-polityczne. Wojnę, którą rozpoczął samobójczy zamach na koszary amerykańskie i francuskie (kilkuset zabitych żołnierzy) opisała w powieści "Inszallah" Oriana Fallaci. Komandosi palestyńscy atakowali Izrael, Żydzi nie pozostawali dłużni organizują zbrojne najazdy na Liban w celu rozbicia baz Palestyńczyków walczących w ramach Organizacji Wyzwolenia Palestyny. Do tego bojownicy Hezbollachu. Swój wpływy u sąsiadów chciała i miała również Syria, a wszystkich usiłowali rozdzielić żołnierze spod znaku "niebieskich hełmów", czyli ONZ. W 1978 to właśnie rada bezpieczeństwa ONZ wydała rezolucję domagająca się od Izraela (zajęli południowy Liban) przestrzegania integralności Libanu i bezwarunkowego wycofania się z zajętych ziem. Wtedy powołano też do życia Tymczasowe Siły Narodów Zjednoczonych w Libanie - UNIFIL. Minęło ponad trzydzieści lat i "tymczasowe" siły ONZ dalej pełnią swoją misję. Polacy opuszczają Liban po siedemnastu latach.

Zapowiadał się dobry sezon

Jednak "ośrodek wczasowy" w Libanie nie zawsze gwarantował spokojną służbę. Sezon urlopowy w 2006 roku w Libanie zapowiadał się bardzo obiecującą. Dwa miliony turystów miało opalać się na plażach, zwiedzać dolinę Bekaa, czy korzystać z uroków gór. W połowie lipca 2006 bojówka Heznbollachu zaatakowała izraelski posterunek i uprowadziła dwóch żydowskich żołnierzy. Izrael odpowiedział standardowo - każdy atak zaczynał się od zbombardowania pasów startowych lotniska, kluczowego mostu na rzece Litania oraz elektrowni. Na płycie bejruckiego lotnisk zdążył jeszcze wyladować polski samolot z 80 turystami, którzy ruszyli na południe Tyru. Pół godziny po odlocie, na pas startowy spadły izraelskie bomby. Polska ambasada zorganizowała konwój dla Polaków i małżeństw polsko-libańskich. Sześć autokarów w asyście libańskiej policji dojechało do granicy. Blisko 220 osób wróciło do Polski. Na łamach "Pomorskiej" przedstawiliśmy wtedy wojenne doświadczenia polski-libańskiej rodziny Bożeny Czyż i Husseina Rkeina, którzy z dziećmi uciekli z Bejrutu do Gdańska. - Libańczycy są optymistami - zapewniał "Pomorską" Hussein. - Ktoś stracił dom? Nie szkodzi, zbuduje nowy, jeszcze piękniejszy. Na południu wciąż mieszkają ludzie, którzy budowali swoje domy już kilka razy. Zbudują i teraz. Jesteśmy jak feniks, który umiera w ogniu i z popiołu się odradza. Znowu będzie życie.

Co w tym czasie działo się z żołnierzami z polskiego kontyngentu? Tygodniami mieszkali w schronach, a na niektóre z baz spadły odłamki bomb. Nasi nie mieli mandatu do użycia broni. Nic nie mogli zrobić, by choć spróbować rozdzielić walczące strony.

Statystyka wojennej śmierci

To oni przechowaja pamięc o polskich żołnierzach w Libanie.
(fot. PKW Liban)

Izraelskie samoloty zbombardowały siedem tysięcy celów, a artyleria i czołgi ostrzeliwały stanowiska Hezbollahu, który wystrzelił na Izrael prawie cztery tysiące rakiet. Osiem tysięcy libańskich mieszkań zostało uszkodzonych, zginęło 530 działaczy Hezbollachu i około tysiąc cywili. W Izraelu zginęły 52 osoby, prawie dwa tysiące odniosło rany. W czasie najazdu na Liban zginęło 116 żydowskich żołnierzy, a 750 zostało rannych.

- Do dziś na libańskich ulicach widać ślady wojny - opowiadają polscy żołnierze. - Czy to w miastach, czy na wsi, pomiędzy normalnymi domami natrafiało się na ruiny domów, w które trafiły izraelskie bomby. Trzeba przyznać - walili punktowo. Co miało zostać zbombardowane - obracało się w perzynę.

A co do wyszkolenia bojówek Hezbollachu, to nasi oceniali je jako sprawniejsze od Irakijczyków (-Tam strzelali i nie bardzo wiedzieli, gdzie doleci), ale nie tak sprawne jak w Afganistanie, gdzie ludność nauczyła się walczyć m.in. podczas wojny ze Związkiem Radzieckim. Hezbollach stawiał w pośpiechu wyrzutnie rakiet (czyli kawałek rury) w oliwnych gajach i błyskawicznie uciekał, po odpaleniu rakiety.

Arab wszystko podrobi

Przykładowy dzień polskich logistyków w Libanie? Proszę bardzo: pobudka o pierwszej trzydzieści w nocy. Kolumna autokarów wyjeżdża zabrać żołnierzy rotujących się do danego kraju. Lub wyjeżdżają cysterny z wodą, paliwem. Kiedy wrócą z misji? Za dzień lub dwa.
Polacy wspominają urodę zbudowanego na skalnych półkach schodzących do morza Bejrutu, w którym mieszka dziś 2 mln ludzi (połowa wszystkich mieszkańców Libanu). Najpiękniejszy widok na miasto był z góry Harissa. W dzielnicy ormiańskiej najłatwiej można było kupić złoto. Nie na darmo Liban nazywany jest "Szwajcarią Bliskiego Wschodu". Choć w Afganistanie wszystko jest tańsze, to na Polaków czekała elektronika, zegarki, perfumy, biżuteria, a wszystko opatrzone napisem: "oryginalne kopie". - Sprzedawcy gwarantowali podrobienie każdego artykułu. Arab, który kazał na siebie mówić "Tygrys", zapewniał, że w ciągu dwóch tygodni może nam przygotować partię piwa "Żywiec". Chciał tylko jedna puszkę a "oryginalna kopia" w smaku i opakowaniu mogła do nas trafić.

Dzielnica chrześcijańska niewiele różni się od miast zachodnich, a jedna z dzielnic, w której kiedyś mieściły się bazy Organizacji Wyzwolenia Palestyny - została jako zrujnowany pomnik pamięci.

Zapisani w pamięci

Bejrut ze wzgórza Harissa
(fot. Fot. PKW Liban)

- Dla mnie misja w Libanie była przykładem współpracy żołnierzy z około trzydziestu krajów od Ghany i Portugalii, poprzez Francję, Cypr - po Indonezję, Chiny i Japonię - wspomina Kapitan Wąsowicz. - Przenikały się wojskowe nawyki, różne kultury i religie. Jeśli z takim sentymentem żegnali nas miejscowi, to znaczy, że nie tylko dobrze pełniliśmy tam misję, ale również robiliśmy - od siebie - coś więcej.

PS. Polski rząd zdecydował o wygaszeniu misji w Libanie, Syrii i w Czadzie. Wiadomo już, że "zaoszczędzeni" w ten sposób żołnierze, zasilą kontyngent w Afganistanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska