https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Żona w zastaw

Rozmawiała Liliana Sobieska
Jolanta Szczygłowska
Aleksandrem Misiakiem, emerytowanym taksówkarzem z gminy Górzno.

     - Obecnie pędzi pan spokojny żywot emeryta na podgórznieńskiej wsi. Jednak większość swojego życia zawodowego spędził pan za kółkiem samochodu w charakterze taksówkarza.
     - Było to prawie dwadzieścia lat, począwszy od roku siedemdziesiątego ósmego, czyli jak to określam trochę za Polski "starożytnej", trochę za nowej. Mogę stwierdzić, że zahaczyłem o lata tłuste i lata chude.
     - Które były dobre?
     - To głównie lata siedemdziesiąte, gdy nasze społeczeństwo było bogatsze, a taksówkarz uchodził za "gościa", cenionego właściciela swojego biznesu. Poza tym, taksówkarzy było mniej niż obecnie. Myślę, że teraz ten zawód się mocno zdewaluował.
     - Teraz łatwiej jest zostać taksówkarzem?
     - Łatwiej spróbować nim zostać, a jeszcze łatwiej zrezygnować, bo ten zawód daje coraz mniejsze szanse na względnie godne przeżycie. Kiedyś klient polował na taksówkę, teraz jest odwrotnie. Dzisiaj nie jest problemem nabycie samochodu, choćby w ramach różnych kredytów. Gorzej z ich spłaceniem i czystym dochodem. W skrajnych, ale nierzadkich przypadkach do delikwenta przychodzi komornik, rekwiruje samochód. Taksówkarz udaje się do biura pracy, gdzie rejestruje się jako bezrobotny, przez pół roku pobiera zasiłek, a później staje się podopiecznym Opieki Społecznej.
     - Podobno kiedyś wymagania wobec taksówkarzy były większe?
     - Zdecydowanie. Pretendent do tego zawodu nie mógł być osobą karaną, musiał mieć zawodowe prawo jazdy, kilkuletni staż pracy w jakiejś przyzwoitej firmie. Dzisiaj jeździć każdy może, jeśli ma tylko zwykłe prawo jazdy i kawałek samochodu.
     - Zdarzyło się, że klient, pasażer nie miał czym zapłacić?
     - I to nie rzadko, głównie jeśli całą zawartość portfela zostawił w restauracji. Wówczas często w ramach rekompensaty lub w zastaw zostawiali nawet cenne rzeczy. Zdarzyło się kiedyś, że pewien niewypłacalny pasażer zaproponował mi w zastaw... własną żonę! Był to niewątpliwie cenny obiekt, który szczęśliwie powrócił do właściciela, rodzonego męża.
     

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska