Od 2005 roku kredyty we frankach pojawiły się w Polsce. Były oferowane najpierw przez banki austriackie, które ten produkt przetestowały wcześniej na swoich obywatelach - dodaje Sadlik. - Schemat działania był taki sam: stosunkowo niski kurs franka do rodzimej waluty, stosunkowo wysokie i rosnące koszty kredytów w niej. W Polsce Komisja Nadzoru Bankowego była przeciwna udzielaniu tych kredytów. Zlikwidowano ją. W jej miejsce powstała Komisja Nadzoru Finansowego. Ta zdobyła się w 2007 roku jedynie na ostrzeżenie samych banków.
W 2007 roku pojawił się "Raport o sytuacji banków", skierowany przede wszystkim do banków. - Dokument ten opublikowano w internecie jesienią 2008 roku, chociaż pisany był rok wcześniej - kontynuuje Sadlik. - Gdyby KNF wyraziła swoje obawy publicznie, ani ja, ani wielu innych zwyczajnych klientów, nigdy by się nie zdecydowało na taką opcję. Wybralibyśmy kredyt w złotych, albo nie bralibyśmy go w ogóle.
Prezes podaje przykład: - W jednym tylko banku, Raiffeisen, w latach 2007-2008 sprzedaż kredytów denominowanych we frankach szwajcarskich wyniósł ponad 70 procent całości sprzedanych kredytów hipotecznych. W pozostałych bankach te proporcje były mniejsze, ale i tak stanowiły wysoki procent ogólnej sprzedaży.
I dalej: - Raty kredytu, po początkowych spadkach, w 2008 roku zaczęły gwałtownie rosnąć, dochodząc do ponad 75 procent więcej w stosunku do najniższych rat. Mimo to większość klientów zapożycza się, szuka ratunku u rodziny, ogranicza drastycznie wydatki, żeby móc spłacać raty. Już 17 procent gospodarstw posiadających takie kredyty ma kłopoty z ich spłatami. Ten odsetek rośnie.
Wiele rodzin uważa, że jedyną szansą jest skorzystanie z nowych przepisów o upadłości. - A to nie podoba się bankom - twierdzi Tomasz Sadlik. - Banki, głównie te, które dawały kredyty we frankach, stracą najwięcej. ZBP wymyślił, że problem można próbować przerzucić na barki wszystkich. Zyski w postaci dywidend wypłacone, banki rezerw specjalnych na taki scenariusz nie tworzą, KNF błogosławi kolejnym wypłatom dywidend z zysków. W przypadku takiego scenariusza, zamiast miliardowych zysków, pojawią się zyski milionowe…. I mnóstwo przejętych przez banki mieszkań.
Stowarzyszenie sprzeciwia się planowanym zmianom. - Skarb Państwa najpierw stracił na podatkach, bo zamiast na normalne wydatki na życie, wiele rodzin spłacało większe raty kredytu. Zarabiał na podatkach od wyższych zysków banków, czyli na nas, kredytobiorcach. Potem zaczął zarabiać na karach, jakie UOKiK zaczął nakładać na banki.
Członkowie stowarzyszenia czują się ofiarami kredytów. - Nie wyciągamy ręki do Państwa. Po sprawiedliwość idziemy do sądów. Obecnie złożonych jest kilka pozwów zbiorowych przeciwko bankom. Przybędzie jeszcze kilka. Jest też kilkaset pozwów indywidualnych. Przygotowujemy skargę do Strasburga. Prokuratura bada odpowiedzialność zarządu jednego z banków. Inna natomiast analizuje odpowiedzialność Komisji Nadzoru Finansowego. Toczy się kilka postępowań Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. W przygotowaniu jest jeszcze kilkanaście.
