https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Związek oskarża kluby, kluby zawodników. A polski hokej wciąż tonie

(jp)
Na nic rozpacz, taka jest rzeczywistość polskiego hokeja.
Na nic rozpacz, taka jest rzeczywistość polskiego hokeja. Fot. Lech Kamiński
Oto do grona licznych hokejowych nieszczęść możemy dopisać kolejną spektakularną klęskę. Czy jednak na pewno niespodziewaną?

Problem w tym, że na polski hokej wciąż patrzymy z perspektywy lat 80 i 90, gdy z ambicją patrzyliśmy na Finlandię czy Szwecję, a łaskawym lekceważeniem na Węgry czy Japonię. Dlatego tak oburzaliśmy się, gdy rok temu światowa federacja organizując na nowo szczeble mistrzostw świata zepchnęła nas do III ligi.

Rzeczywistoiść pokazała, że jak najbardziej słusznie. Porażka z Koreą nie była przypadkowa. To rywale byli szybsi, bardziej zdecydowani, lepiej zorganizowani.

Można postawić wiele pytań po turnieju w Krynicy. Czy Wiktor Pysz na pewno jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu (kiepskie decyzje w końcówce mecze z Koreą, emocje na konferencji prasowej po porażce)? Czy kadra była właściwie wyselekcjonowana, w co powątpiewa choćby Mariusz Czerkawski?

Powody wciąż takie same

Na tej samej zasadzie moglibyśmy jednak analizować brak złota na ostatnim piłkarkim Mundialu. Taka jest po prostu aktualna kondycja polskiego hokeja. To efekt funkcjonowania nie więcej niż dziesięciu w miarę solidnych klubów, w których pracuje około 200 hokeistów na poziomie seniorskim. To efekt braku pomysłu na pracę z młodzieżą, braku odpowiedniej kadry szkoleniowej. To także efekt nieustannej niemocy PZHL, którego celem już dawno przestała być przyszłość dyscypliny, ale przetrwanie.

Tymczasem chętnych do wzięcia odpowiedzialności za stan polskiego hokeja brakuje. PZHL winę zrzuca na kluby. - Problemem jest słaba jakość szkolenia w klubach. To właśnie one odpowiadają za przygotowanie hokeistów do sezonu, a kiedy przy okazji zgrupowania w sierpniu robimy zawodnikom testy wydolnościowe, to na ogół z ponad dwudziestu w normie łapie się zaledwie trzech. Kto za to odpowiada? Niestety nie brakuje "nawiedzonych" działaczy w klubach, których nie interesuje organiczna praca i żmudne szkolenie młodzieży. Dla nich najważniejszy jest szybki sukces - powiedział w rozmowie z PAP prezes PZHL Zdzisław Ingielewicz.

Kluby z kolei oczekują bardziej zdecydowanych decyzji ze strony związku. Kolejna porażka kadry to także katastrofa marketingowa dla nich samych. Dlatego na spektakularny krok zdecydował się zarząd JKH, który w specjalnym oświadczeniu poinformował o przerwaniu rozmów kontraktowych z kadrowiczami i wezwał do podobnego kroku pozostałe kluby PLH.

Koniec z takimi wypłatami

Według działacz czołowi polscy hokeiści zarabiają zbyt duży (od 15 do 25 tys. zł). "Takie wynagrodzenie osiągają w lidze czeskiej czy słowackiej zawodnicy medaliści Mistrzostw Świata, Medaliści Olimpijscy oraz zawodnicy mający za sobą występy w NHL" - czytamy w oświadczeniu. Działacze domagają się także większej ilości obcokrajowców w PLH (6-8) i ograniczenia hokejowych "emerytów" w rozgrywkach (limit dla graczy powyżej 28 roku życia).

W tej dyskusji więcej jest jednak teatru, partykularnych interesów i wzajemnych oskarżeń niż szans na znalezienie racjonalnych rozwiązań. Dziesięć lat temu balansowaliśmy między elitą i I Dywizją, dziś staliśmy się już za słabi na II ligę światową i (jeszcze) za mocni na III. Zostaliśmy w tyle za Japonią, Wielką Brytanią czy Węgrami. Jeśli nic się nie zmieni, to za kolejne dziesięć lat hokejowym wzorem dla nas stanie się Australia.

Czytaj e-wydanie »
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska