Wchodząc do pokoju w mieszkaniu pana Henryka nie sposób nie zachwycić się jego kolekcją trofeów. Na ścianie wiszą dziesiątki medali, nad nimi eksponowane są piękne puchary. Wszechstronny toruński sportowiec-weteran zdobywał je przez lata szczególnie w dwóch dyscyplinach sportu. - Puchary są z tenisa stołowego, a medale z zawodów lekkoatletycznych - mówi.
Henryk Wierzchowski urodził się w Toruniu w 1932 roku jako najmłodszy z trójki braci - dwaj pozostali byli od niego starsi odpowiednio o dziesięć i siedem lat. I właśnie dzięki nim jeszcze przed II wojną światową zafascynował się sportem, w szczególności hokejem, już wtedy będącym w Toruniu jedną z popularniejszych dyscyplin.
- Mieszkaliśmy na Bydgoskiej pod siódemką. Regułą było, że jak bracia wracali ze szkoły i już odrobili lekcje, to codziennie prosiliśmy mamę, że chcemy iść nad Martówkę. To był przed wojną jedyny akwen, na którym zimą zbierali się wszyscy sportowcy. Hokeiści nie mieli wtedy jeszcze sztucznego lodowiska, więc szli właśnie tam. Cała drużyna była z Bydgoskiego Przedmieścia. Wystarczyło przejść na drugą stronę ulicy i już był pierwszy akwen, najpierw ten z łabędziami, gdzie też można było jeździć na łyżwach, dalej górka do jazdy na sankach, i na dole Martówka. Zimą szło się więc na Martówkę, a latem na Kujawską, gdzie bracia uczyli mnie pływać. Byłem dzieckiem i starałem się ich naśladować. Dzięki nim w moim życiu bardzo szybko pojawił się sport.
Gdy wybuchła II wojna światowa, Henryk Wierzchowski miał 6 lat. Już po zakończeniu niemieckiej okupacji zaczął sportową przygodę na poważnie, tym razem już regularnie trenując i rozpoczynając karierę hokeisty.
- Mając 16 lat grałem już w toruńskim AZS-ie w hokeja. Brałem udział w mistrzostwach Polski AZS najpierw w Poznaniu, a następnie w Warszawie. W drużynie byłem aż do momentu, jak poszedłem do wojska. Powołanie dostałem do Okręgowego Wojskowego Klubu Sportowego w Bydgoszczy. Były wtedy w Polsce cztery okręgi wojskowe i każdy miał swoją sekcję sportową. Tam zimą grałem w hokeja, a latem w piłkę nożną. Miałem przerwę, gdy chorowałem, ale i tak zrobiłem kursy instruktorskie. Gdy wróciłem do cywila, to przez trzy lata byłem trenerem w AZS-ie. Z AZS-em był związany także mój brat, który na lata został przystaniowym.
Tenis stołowy w klubie "Sobótka"
Na nowo sportowe pasje Henryka Wierzchowskiego odżyły, gdy przeszedł już na emeryturę, wcześniej przez lata pracując w branży drukarskiej. Jak sam podkreśla, nie jest sportowcem jednej dyscypliny. W latach dziewięćdziesiątych bliska stała mu się lekkoatletyka, dodatkowo zaczął grać w tenisa stołowego.
- Niedaleko miejsca gdzie mieszkam jest klub "Sobótka" należący do Młodzieżowej Spółdzielni Mieszkaniowej. Któregoś razu zorganizowano w nim turniej tenisa stołowego, na który przyszło blisko 40 osób. Na zakończenie wziąłem od uczestników numery telefonów i powiedziałem kierowniczce klubu, że chcę tu założyć sekcję seniorów. Istnieje ona do dziś, ale gdy ukończyłem 90 lat, postanowiłem, że odpowiedzialność za sekcję oddaję już młodszemu koledze, który mógłby być nawet moim synem, bo ma 64 lata. Obecnie ograniczam się już tylko do grania. Gramy głównie w debla, dzięki czemu przy stole są naraz cztery osoby, a nie dwie, bo chętnych jest wielu i chodzi o to, żeby nie trzeba było czekać zbyt długo na swoją kolej - mówi torunianin.
Tylu medali nie zdobył w Toruniu nikt
Henryk Wierzchowski najważniejsze osiągnięcia zdobył jednak w konkurencjach lekkoatletycznych. W zawodach weteranów na przestrzeni lat kolekcjonował kolejne trofea, a szczególnym momentem były dla niego tegoroczne mistrzostwa Europy, które odbyły się w Toruniu. Torunianin był w nich największą gwiazdą - wystartował w ośmiu konkurencjach i każdej z nich stawał na podium. Łącznie we wszystkich startach zdobył trzy złote i pięć srebrnych medali.
Tymczasem niewiele przed mistrzostwami Wierzchowski zmagał się z problemami zdrowotnymi.
- Na mistrzostwach Europy w Toruniu miałem trochę strachu, bo przed startem w ogóle nie trenowałem. W ubiegłym roku przeszedłem dwie operacje endoskopowe, do tego miałem zatkane przewody żółciowe. Przy wypisie dostałem zalecenie, że po 6 tygodniach muszą przejść kolejną operację. Był to tymczasem termin, gdy akurat miałem startować na mistrzostwach Europy. Powiedziałem doktorowi, że mam już opłacony start i okazało się, że operację można było przesunąć o dwa tygodnie. Nie mogłem jednak trenować. Do mistrzostw podszedłem z marszu i trochę ryzykowałem. Mimo to i tak zdobyłem osiem medali. Na mistrzostwach Europy w Toruniu startowało trzy tysiące zawodników, a ja zdobyłem najwięcej medali z nich wszystkich. Wystąpiłem w ośmiu konkurencjach i w każdej z nich zdobyłem medal - wspomina.
Sprawy zdrowotne sprawiły też, że Wierzchowski musiał nieco ograniczyć plan startowy przed tegorocznymi mistrzostwami Polski we Włocławku. Problem ze wzrokiem i nagłe niedowidzenie na lewe oko nie były spowodowane dolegliwością okulistyczną, a neurologiczną - weteranowi groził wylew, musiał trafić do chirurga naczyniowego. Mimo to na początku lipca znów stanął na starcie mistrzostw Polski. Zdobył na nich trzy złote medale i pobił rekordy Polski w swojej kategorii wiekowej.
- Na mistrzostwach Polski mógłbym brać udział w wielu innych konkurencjach, ale bałem się, że to będzie niebezpieczne i wystartowałem tylko w trzech. Zrezygnowałem ze startów siłowych. Na co dzień pcham kulą, rzucam oszczepem, dyskiem, ciężarkiem. Tych konkurencji jest dość dużo, ale teraz skupiłem się na biegach.
Nie tylko Toruń, ale i Włochy
Jesienią ubiegłego roku Henryk Wierzchowski wziął udział w mistrzostwach Europy na otwartym stadionie, które odbyły się włoskiej Pescarze. Również tam startował m.in. w sprincie.
- Przyznam szczerze, że dziś konkurencji za dużej nie mam, ani w Polsce, ani w Europie. Jestem specjalistą od sprintu i w tym sprincie nie mam większych kłopotów. W moim przedziale wiekowym jest nas w Polsce czterech. Na świecie mam jednego poważnego przeciwnika, którym jest Japończyk - on zostawia za sobą wszystkich. W ubiegłym roku byłem w Pescarze i w moim przedziale wiekowym w biegu na 200 metrów wystartowało nas siedmiu. Zająłem wówczas drugie miejsce. Na 185 metrów przed metą jeszcze prowadziłem. Tuż przed metą doszedł mnie Niemiec, wychylił głowę bardziej do przodu i odebrał mi złoty medal. To jest jednak w sporcie normalna sprawa - mówi Wierzchowski.
Starty w międzynarodowych imprezach weteranów wiążą się z wysokimi kosztami - opłata wpisowa za start w jednej tylko konkurencji potrafi wynosić 35 euro, musi być też dokonana na co najmniej cztery miesiące przed zawodami. W 2025 roku halowe mistrzostwa świata odbędą się na Florydzie. Ze strony Wydziału Sportu i Rekreacji Urzędu Miasta Torunia Henryk Wierzchowski otrzymał obietnicę dofinansowania występu w USA w wysokości 8 tysięcy złotych.
- W moim wieku w tak długiej perspektywie nie mogę niczego zagwarantować. Dopiero w styczniu będę mógł powiedzieć, czy zdrowotnie jestem gotów, żeby na tej Florydzie wystartować. Koledzy już kiedyś startowali w USA, a ja nie, bo akurat chorowałem. Wiem, że spotkali tam toruniankę z pochodzenia, która w stanie wojennym wyjechała z Polski. Ona zażyczyła sobie, że chce gościć u siebie właśnie torunian. Mieli wszystko co trzeba, pełne lodówki, a ona jeszcze pokazała im różne ciekawe miejsca - mówi utytułowany lekkoatleta.
Henryk Wierzchowski zgadza się z innymi weteranami, którzy zawsze podkreślają, że zawody mastersów wyróżniają się szczególnie ciepłą atmosferą.
- Spotyka się wielu kolegów, jest wspaniała ceremonia otwarcia. Jeden zawodnik podchodzi do drugiego, próbuje pomóc, zachęca, żeby się jeszcze bardziej starać. Atmosfera jest więc bardzo przyjazna. Później zostają pamiątki w postaci zdjęć i wspomnień - kończy Henryk Wierzchowski.
Wśród wielu sukcesów torunianina są medale nie tylko mistrzostw Polski i Europy, ale także mistrzostw świata. W 2019 roku podczas zawodów w Toruniu wywalczył tytuł mistrza świata w sztafecie 4x200 metrów w kategorii M85.
Polecamy nasze grupy i strony na Facebooku:
Miliard Cristiano Ronaldo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?