Kibice martwią się, że zmiany w zarządzie klubu odbiją się na sportowej kondycji drużyny.
Chciałbym od razu zapewnić, że działalność klubu będzie kontynuowana bez żadnych zmian. Nie przewidujemy rewolucji, zmiany w zarządzie i radzie nadzorczej są jedyne. Moim najważniejszym celem jest dalszy rozwój klubu. Chciałbym potraktować wynik z ostatniego sezonu jako punkt wyjścia i dążenia do tego, aby było jeszcze lepiej. Jako prawnik mam spore doświadczenia w rozwiązywaniu problemów w działalności sportowej, zarówno od strony klubów, jak ich akcjonariuszy, czy samych sportowców.
Pierwsze plany?
Przeprowadzenie audytu w klubie, zapoznanie się z jego aktualną kondycji i wprowadzenie programu naprawczego. Oczywiście, jeśli taki będzie niezbędny, bo na razie tego nie wiemy.
Kolejna niepewność wśród kibiców: klub zostanie wkrótce wystawiony na sprzedaż.
Absolutnie dementuję takie informacje. Nie ma takich planów.
Długo się pan zastanawiał nad przyjęciem tej propozycji?
Przyznam, że to nie była łatwa decyzja. Najważniejsze było dla mnie zapewnienie, że nie zostanę w tym procesie sam i cały czas mogę liczyć na wsparcie największego udziałowca, czyli miasta. Klub nie jest moim głównym źródłem utrzymania, więc nie przyszedłem tu zarabiać. Chciałbym zrobić coś dobrego dla klubu, drużyny i licznych kibiców hokeja w Toruniu.
Jak dobrze zna pan realia polskiego hokeja?
Bywałem dotąd na meczach w Toruniu w roli kibica. Ta dyscyplina jest mi bliska od 1988 roku. Wtedy rozpocząłem przygodę z hokejem, jeździłem na mecze od Bydgoszczy do Oświęcimia. To jedna z moich dwóch ulubionych dyscyplin obok futbolu amerykańskiego.
W rozmowie z klubowym portalem kilka razy padło sformułowanie o "naprawianiu sytuacji finansowej i organizacyjnej". Czyli coś już wiadomo o kondycji spółki?
Głównie to nieoficjalne informacje, chcemy je potwierdzić lub zdementować w audycie.
Jest zadłużenie wobec hokeistów?
Sytuacja finansowa klubu wymaga dokładnego rozpoznania. Dopiero wtedy określimy najważniejsze potrzeby i strategię działania. Podkreślam jednak, że zawsze priorytetem będzie rozwój sportowy. Sportowy klub to nie jest producent śrubek czy bank, ma określone cele, nie jest nim zarabianie, ale najważniejsza jest poprawa miejsc w rywalizacji sportowej.
Aby rozwijać się sportowo, czyli myśleć choćby o półfinale ligi, to trzeba zdobyć dodatkowe pieniądze.
Od tego zapewne zaczniemy. Pierwszym pomysłem jest zorganizowanie wokół KH Energa klubu biznesu dla tych mniejszych i średnich sponsorów. Każdy z takich partnerów musi liczyć na wielką przychylność ze strony klubu.
Jak na zmiany w zarządzie i radzie nadzorczej zareagował główny sponsor klubu, Energa S.A.?
Jeszcze nie rozmawialiśmy. To mój pierwszy dzień w pracy, mam zaplanowany szereg spotkań i musimy poczekać kilka dni na ich efekty.
Z drużyną pan się już spotkał?
Jeszcze nie, wszystko przed nami.
Jeden z problemów, który rodzi wyższe koszty to samotność hokejowa Torunia na północy Polski.
Tego już nie zmienimy, zawsze południe było mocne w hokeju. Nie będzie łatwo, ale trzeba zrobić wszystko, aby podtrzymać tradycję tej dyscypliny w Toruniu Obchodzimy 100 urodziny hokeja i chcemy ten jubileusz także odpowiednio uczcić sportowo.
Znajdzie się pan teraz pod surową oceną kibiców, presja i oczekiwania będą duże.
Nie boję się takich ocen. Zresztą nie mam czasu czytać komentarzy, więc jeśli ktoś ma ochotę od razu krytykować lub wręcz hejtować zmiany w klubie, to do mnie to raczej nie dotrze. Natomiast jestem zdecydowanie otwarty na rozmowę, dyskusję i rady w kwestii sportowej. Drużyna hokejowa to dobro całego miasta.
