https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zwierzę było ranne, więc je wyrzucono na drogę!

Maja Stankiewicz
Freeimages
Kota prawdopodobnie potrąciło auto. Kobieta, która miała zwierzę zawieźć do kliniki weterynaryjnej w Bydgoszczy porzuciła je na polnej drodze.

Sprawę ujawniła straż miejska w Nakle. Bo to dyżurny tej formacji odebrał w środę zgłoszenie od jednego z mieszkańców. Poinformował on strażnika, że na polnej drodze w okolicach Nakła leży ranny kot. Patrol odszukał kota. Jak informują strażnicy - zwierzę miało widoczny niedowład tylnej części ciała, stąd przypuszczenie, że potrąciło je auto. Po konsultacji z weterynarzem kot trafił do lecznicy.

Czytaj: W Bydgoszczy dzieci utopiły swojego psa. Najmłodsza podejrzana ma jedenaście lat

Weterynarz rozpoznał...
Przypadek sprawił, że weterynarz rozpoznał ranne zwierzę. Dzień wcześniej z tym samem kotem zgłosiła się do niego kobieta. Po udzieleniu pomocy właścicielka zawieźć miała zwierzę do kliniki weterynaryjnej w Bydgoszczy. Kot jednak tam nie dotarł. W rozmowie ze strażnikami kobieta przyznała, że w drodze do Bydgoszczy wyrzuciła go na drogę. Strażnicy zgłosili sprawę policji.

To nie jest wyjątek
Strażnicy przyznają, że w gminie Nakło nie jest to odosobniony przypadek. Spraw o znęcanie się nad zwierzętami jest więcej. W ostatnich miesiącach dwukrotnie znajdowano psy przywiązane do drzew w ustronnych miejscach. Jeden z czworonogów przypłacił to życiem. W wyniku podjętych czynności wytypowano podejrzanych. Podobnie jak w przypadku kociąt, które porzucono w zawiązanym worku. Jest szansa, że osoby, które to zrobiły odpowiedzą za swój czyn przed sądem.

Czytaj e-wydanie »

Komentarze 5

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

K
Karolina

Zrobilabym jej to samo!cierp idiotko!!!

Z
Zrozpaczona

Własnie wróciłam z kliniki dla zwierząt w Toruniu z kotem trupem. Kotek miał chorą łapke był leczony 3 tygodnie poniewaz rana zaczeła ropieć zgłosiłam sie do kliniki. Kot ma 14 lat więc zadałam pytanie czy aby mój kotek to wytrzyma zapewniano mi poniewaz zostało zrobione badanie krwi wyniki zadawalające że jak najbardziej. Kotek w dobrej kondycji mimo chorej łapki sam skakał na pralkę aby się  napić wody z kranu z dobrym apetytem  mimo 3 tygodniowej kuracji.Niestety po zabiegu w klinice kotek nie może stanąć na nogi jakby miał paraliż po rozmowie telefonicznej z panem doktorem nie kazał sie niepokoić że to normalne zachowanie.Nastepnego dnia kotek nie może sie podnieść nie chce jesc ani pić wiec zawiozłam go ponownie do lecznicy.Tam stwierdzono że kotek umiera bo był w bardzo złym stanie.( Przed zabiegiem mówiono mi całkiem odwrotnie) Jestem emerytką więc takie leczenie kosztowało mnie połowę emerytury i kotka nie mam odszedł. Pani która wyrzuciła swojego kotka bardzo zle sie zachowała i zostanie za to ukarana. Jednak ja mam wielki żal do lekarzy z kliniki im nic nie grozi że narazili mojego pupila na ból i śmierć jednak oni za to nie odpowiedzą.

M
M

Jak tę "panią" potrąci samochód (nie życzę) to radzę rodzinie tej "pani" wywieźć ją i położyć przy drodze. Zaoszczędzi się na ksoztach leczenia. W przypadku kota się taka taktyka sprawdza, to może i w przypadku ludzi zastosować. 

A swoją drogą - takie sytuacje należy piętnować. Najlepiej poprzez publikację zdjęcia i nazwiska takiej miłosiernej "pani".

I
IZKA
Co za pojebana baba niech sama zdy...a
b
bebo

Nasuwa mi się określenie "bydło". Wcale nie dotyczy to zwierząt.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska