Artego Bydgoszcz-Riviera Gdynia
Artego Bydgoszcz - Riviera Gdynia 81:66 (24:18, 17:19, 16:17, 24:12)
ARTEGO: Mowlik 26 (7), Metcalf 20 (2), 12 as., 4 zb., Lawson 11, 10 zb., Jeziorna 10, 6 zb., Mieloszyńska-Zwolak 9 (1) oraz Sampson 5, 6 zb., Pietrzak 0.
RIVIERA: Misiuk 25 (1), 8 zb., Wilson 17, 13 zb., Macko 8, 4 zb., 4 prz., Johnson 5 (1), 6 as., Małaszewska 0, 3 as. oraz Szlachta 8 (2), Puss 3 (1), Szymczak-Górzyńska 0, Miłoszewska 0, Jakubiuk 0.
Zgodnie z przewidywaniami zespół z Gdyni mocno postawił się bydgoszczankom. Pod wodzą Misiuk (9/16 z gry) i Wilson (8/10 za 2) oraz wsparciu Macko, Johnson i Szlachty toczył zaciętą walkę przez 3 kwarty. Riviera miała ułatwione zadanie, bo z powodu zerwania więzadeł w lewym kolanie do końca sezonu nie zagra Ewelina Gala, a trener Tomasz Herkt nie do końca może liczyć na wysokie Amerykanki (Lawson tym razem nieźle 4/5 z gry, Sampson 1/6, 3 str.). Słabszy mecz niż z CCC zagrała Mieloszyńska-Zwolak (4/12), ale nie zawiodły dwie inne liderki zespołu: Mowlik (9/15 z gry) i Metcalf (8/8 za 1, 5/11 z gry).
W 1. kwarcie Artego prowadziło nawet 22:10, ale z czasem mecz się wyrównał, a w 3. kwarcie to gdynianki wyszły na prowadzenie 54:51. Ale, gdy Mowlik jak automat trafia za 3 punkty (7/10), a Metcalf doskonale wypatruje koleżanki na pozycjach (12 asyst!) żaden zespół nie ma szans. Do tego w końcówce lepiej zagrała też Mieloszyńska-Zwolak, a cały zespół mocno szarpał w obronie, stąd dość wyraźne zwycięstwo po ciężkim spotkaniu.
Astoria Bydgoszcz - Spójnia Stargard Szczeciński 80:68 (20:21, 22:18, 20:9, 18:20)
ASTORIA: Szyttenholm 20, Kowalewski 18 (4), 7 zb., 3 as., Bierwagen 13, 9 zb., 6 as., Robak 6 (1), 7 zb., Lewandowski 6, 6 zb., 6 as. oraz Małgorzaciak 9 (1), Milczyński 8, 5 zb., Grzesiński 0, Rąpalski 0.
SPÓJNIA: Koszuta 16 (1), Ejsmont 9 (1), Bodych 4, Kwiatkowski 4, Grudziński 2, 10 zb., 4 as. oraz Wróblewski 17 (5), Suliński 6, Soczewski 6, 6 zb., 5 bl., Wojdyr 4, Jurewicz-Johnson 0.
Bydgoszczanie w 1. połowie zagrali średnio. Co prawda skutecznie w ataku, ale za łatwo tracili punkty i przegrywali walkę pod tablicami. Na świetną grę Koszuty (11) i "trójki" Wróblewskiego odpowiadali na szczęście Szyttenholm (11) i Bierwagen (8), a w 2. kwarcie dobrze z ławki pokazał się Małgorzaciak (6). Po zmianie stron wydawało się, że to rywale wygrają tą wyniszczającą wojnę, bo Astoria przez 5 minut nie zdobyła punktu i zrobiło się nawet 42:46 (od 42:35). Wtedy jednak znalazła sposób na strefę rywali ("trójki" Kowalewskiego), wzmocniła obronę, zaczęła dominować pod tablicami (w sumie 40-34), dobrze też dzieliła się piłką (20-8 w asystach) i grałą skutecznie (51%). W 29. min po wolnych Robaka było już 59:46 i tę przewagę nasi spokojnie utrzymali do końca.