- Jeść więcej polskich jabłek? Czemu nie - deklaruje Żaneta Kwaśniewska, fryzjerka ze Świecia. Przyznaje, że nie słyszała o tej akcji, ale nie ma nic przeciwko temu, żeby się do niej przyłączyć.
- Zwłaszcza, jeśli moglibyśmy w ten sposób pomóc naszym rolnikom, to jak najbardziej jestem za - dodaje. - Jabłka to przecież samo zdrowie.
Bo Polska smakuje
Idea promowana przede wszystkim w internecie, podoba się także Martynie Śledź. - Przyznam, że należę do pewnie niewielkiej grupy osób, które jabłek nie lubią - mówi. - Ale to dotyczy tylko tych surowych. Nie mam nic przeciwko dżemom i sokom, więc mogę mieć swój udział w akcji.
Za to Izabella Sławińska, która wczoraj robiła zakupy w bydgoskim warzywniaku, o akcji słyszała. W jej biurze wiele się o tym mówiło. - Nawet kupiłam dwa jabłka, ale o tej porze roku bardziej wolę maliny, więc nie mam zamiaru przesadzać ze względu na akcję - tłumaczy z uśmiechem. - Ale ją popieram, tak jak wielu moich kolegów. W ogóle powinniśmy jeść więcej polskich owoców i warzyw, bez względu na to, czy Putin chce je wpuszczać do Rosji, czy też nie!
Rolnicy mile zaskoczeni
- Cieszę się, że taka inicjatywa wyszła spoza środowiska rolników - mówi Wojciech Mojzesowicz, gospodarz z Gogolinka, szef Kujawsko-Pomorskiego Centrum Rolniczego we Wtelnie (gm. Koronowo), w którym dziś odbędzie się konferencja na temat wpływu embarga na sytuację ekonomiczną gospodarstw.
Akcję "Jedz jabłka na złość Putinowi" zapoczątkował Grzegorz Nawacki - wicenaczelny "Pulsu Biznesu". Internauci spontanicznie zareagowali na apel, by konsumenci pokazali siłę i wspomogli producentów. - Każda taka akcja jest cenna, jeśli mogą zyskać zarówno konsumenci jak i rolnicy - mówi Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP i poseł. - Ale czy Polakom wystarczy zapału, by kontynuować akcję do czasu zniesienia embarga? Trudno mi w to uwierzyć.
Nowoczesną Wieś znajdziesz także na Facebooku - dołącz do nas!
Embargo, które dziś wchodzi w życie, dotyczyć będzie nie tylko jabłek, ale także np. kapusty i innych warzyw. - I nas to dotknie, bo przez pośredników sprzedawaliśmy na Wschód kapustę pekińską i brokuły - mówi Krzysztof Urbanowski z grupy producentów warzyw DAUKUS w Kołaczkowie (koło Szubina). Akcja też mu się podoba, ale wątpi, by Polacy mogli zjeść więcej owoców i warzyw niż zwykle.
Kto zjada zysk?
`
- Nawet, jeśli będziemy jeść więcej jabłek, albo warzyw, to komu bardziej pomożemy - rolnikom, czy pośrednikom albo sklepikarzom? - zastanawia się mieszkanka podbydgoskiego Osielska. - Akcja jest ciekawa, ale powinni zyskać rolnicy i konsumenci.
Rolnicy też tego chcą, dlatego coraz częściej łączą się w grupy producenckie. Kolejnym krokiem mają być wspólne biura handlowe i zakupowe.
tvn24/x-news
Obyśmy się nie przejedli
`
Na razie jednak szukają sposobów na przetrwanie trudniejszego okresu. "Skoro Unia Europejska solidaryzuje się z polityką Tuska, to winna rekompensować straty, które ponosi polski producent i sadownik" - napisał ~mac~, Czytelnik naszego serwisu rolnego (www. pomorska.pl/nowoczesnawies).
Polski sektor owoców i warzyw z powodu rosyjskiego embarga może stracić ok. 500 mln euro, dlatego Marek Sawicki, minister rolnictwa wystąpił do Komisji Europejskiej o zrekompensowanie strat. - To dobry krok ministra - ocenia Wojciech Mojzesowicz. - Ale nie słyszałem głosu premiera Tuska w tej sprawie, ani innych przedstawicieli rządu. Europosłowie zajmują się swoimi urlopami, a nie problemami obywateli, którzy ponoszą skutki "zabaw" polityków.
- Europa się za nami nie wstawi - obawia się Łukasz Grabski, klient bydgoskiego sklepu spożywczego. - I będą potrzebne kolejne akcje, np. : jedzmy polską wieprzowinę, sery, kurczaki. Przejemy się na złość Putinowi?
(BART)
Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców