Rynek niemiecki dotyka ten sam problem, z którym borykają się nasi przedsiębiorcy – brak rąk do pracy.
1 MARCA I...
Nie pomogły napływy uchodźców w latach 2015-2018, ułatwione w 2016 r. procedury zatrudniania dla migrantów z Bałkanów czy migracje zarobkowe z innych krajów UE. W 2018 r. w Niemczech nieobsadzonych pozostawało 1,2 mln. miejsc pracy, a wg. badań Fundacji Bertelsmann’a liczba specjalistów imigrujących z innych państw UE będzie się zmniejszać ze względu na problemy demograficzne i ekonomiczne, których doświadczają pozostałe kraje UE. To zmusiło Niemcy do zmian w polityce imigracyjnej. Nowe przepisy ułatwiające dostęp do niemieckiego rynku pracy cudzoziemcom wejdą w życie już 1 marca br. Czy to dla nas powód do paniki? Na pewno nie na początku.
Polecamy także: Firmy są zdesperowane. Chcą płacić Ukraińcom więcej niż Polakom. Ile?
- Niemcy nie są jeszcze przygotowani proceduralnie na otwarcie swojego rynku pracy. Nadal nie opracowali przepisów wykonawczych, rozporządzeń, które opisywałoby, jak ten proces miałby wyglądać. Praca administracyjna związana chociażby z samym wydawaniem zezwoleń jest ogromna. Dlatego, w tym roku nie musimy obawiać się znaczącego odpływu Ukraińców do Niemiec. Co nie znaczy, że możemy osiąść na laurach i nie zadbać o to, żeby chcieli u nas zostać – mówi Ewelina Glińska-Kołodziej, dyrektor Operacyjny Trenkwalder Polska, agencji rekrutacji.
KTO WYJEDZIE DO NIEMIEC?
Obcokrajowcy będą mogli podjąć zatrudnienie w Niemczech w każdym zawodzie, a nie jak dotychczas w wybranych sektorach. Pracodawca niemiecki nie będzie też musiał uprzednio sprawdzać dostępności lokalnej siły roboczej. Najbardziej poszukiwani są lekarze, fizjoterapeuci, pielęgniarki, eksperci w dziedzinie lotnictwa czy technologii energetycznej, inżynierowie, specjaliści IT i z branży budowlanej. Warunkiem zatrudnienia ma być znajomość języka niemieckiego na poziomie B2 i posiadanie kwalifikacji zawodowych uznanych w Niemczech.
Polecamy także: Ukraińcy mogą wkrótce rzucić pracę u nas i pojechać za lepszą do Niemiec. Dlaczego?
- B2 to praktycznie swobodne porozumiewanie się w danym języku. Niemcy są tu restrykcyjni i jak na razie nie przewidują sytuacji, w której brygadzista zna niemiecki, a pracownicy szeregowi już nie. Zrobiliśmy badanie wśród blisko 2 tys. spośród Ukraińców, których zatrudniamy dla naszych klientów w Polsce i tylko 4 proc. zna język niemiecki, i to na poziomie podstawowym. To w większości pracodawcy produkcyjni, których najbardziej potrzebuje rynek. Oczywiście słychać głosy, i ja się z tym zgadzam, że absolwenci uniwersytetów ukraińskich, którzy znają języki obce mogą być atrakcyjni dla rynku niemieckiego. – dodaje Ewelina Glińska-Kołodziej.
Bariera językowa to na pewno przeszkoda, ale niewykluczone, że Niemcy mogą po jakimś czasie zmniejszyć swoje oczekiwania, byle tylko pozyskać dobrego pracownika. Magnesem są oczywiście dużo wyższe zarobki od proponowanych w Polsce. Nawet po podniesieniu płacy minimalnej od 2020 r.
KONKURENCJA NIE TYLKO W NIEMCZECH
Ukraińcy przyjeżdżają do Polski za pracą od 2014 r. Widać jednak wyraźnie, że boom imigracyjny już się skończył. Wpływa na to poprawa sytuacji gospodarczej na Ukrainie – umocnienie hrywny, wzrost wynagrodzeń, nowe inwestycje. Drugim czynnikiem jest konkurencja ze stronny innych krajów europejskich. Chociaż polscy przedsiębiorcy z obawą patrzą głównie w stronę Niemiec, to warto z tyłu głowy pamiętać o krajach bałtyckich i Czechach.
- Dla mnie największym zagrożeniem jest w tej chwili rynek czeski. Bardziej nawet niż niemiecki. Czesi w przeciągu ubiegłego roku poluzowali politykę związaną z wydawaniem zezwoleń na pracę dla obcokrajowców i zwiększyli limity zatrudnienia. To oznacza, że w 2020 r. są gotowi na przyjęcie większej liczby pracowników z zagranicy. Zarobki w Czechach są wyższe średnio o 100 euro niż w Polsce. To naprawdę atrakcyjna oferta. Atutem jest stosunkowa bliskość geograficzna i kulturowa. Czesi są też gotowi, na to, aby tylko brygadzista znał język czeski. – podkreśla Ewelina Glińska-Kołodziej
JAK ZATRZYMAĆ PRACOWNIKA Z UKRAINY?
W Polsce może przebywać obecnie ok. 1,3 mln Ukraińców (dla porównania w Niemczech to ok. 250 tys.). Ukraińcy pracują najczęściej jako robotnicy przemysłowi i rzemieślnicy, operatorzy lub monterzy maszyn i urządzeń, pracownicy biurowi, sprzedawcy, w innych usługach. Wykonują tzw. prace proste, niewymagające wysokich kwalifikacji.
Na naszą korzyść przemawiają nadal wyższe zarobki niż na Ukrainie, bliskość geograficzna, która umożliwia Ukraińcom regularne podróże do domu i utrzymanie stałego kontaktu z rodziną, podobieństwo językowe i kulturowe, ułatwiające codzienną komunikację i umożliwiające zatrudnienie. Wsparciem jest także istniejąca w Polsce od wielu lat diaspora ukraińska. Czy to wystarczy jednak, żeby zatrzymać pracowników z Ukrainy w naszym kraju?
- Ukraińcy są już bardziej zakorzenieni w Polsce, bardziej mobilni. Chociaż nadal są zainteresowani pracą w Polsce, to częściej przebierają w ofertach. Większość Ukraińców oczekuje bezpłatnego zakwaterowania oraz odpowiedniej opieki socjalnej. Często są zainteresowani dodatkowymi benefitami, jak np. dofinansowaniem do posiłków, kartami sportowymi, kartami wejścia do obiektów kulturalno-rozrywkowych, czy też dopłatami do dojazdów do pracy. – mówi Daniel Sola, dyrektor Projektów Międzynarodowych, Trenkwalder Polska.
Niemiecki rynek pracy może okazać się atrakcyjny także dla młodych Ukraińców, którzy ukończyli studia w Polsce i tu zdobyli doświadczenie zawodowe. Kilkuletni pobyt pozwolił im zapoznać się ze standardami polskiego rynku pracy, które są zbliżone do zachodnich i przezwyciężyć trudności integracyjne.
„CZUJ SIĘ JAK W DOMU”
Integracja społeczna ma duży wpływ na chęć pozostania w naszym kraju. Stąd tak ważna jest właściwa koordynacja pracownika od momentu przyjazdu do kraju przez cały okres zatrudnienia. To dodatkowe obciążenie logistyczne dla pracodawców, ale warto o to zadbać.
Polecamy także: Ukraińcy harują u nas po 14 godzin przez siedem dni. Denerwują ich Janusze po piwku
- Uzyskiwanie pozwoleń, koordynowanie całej procedury legalizacji zatrudnienia w urzędach, które nadal mają opóźnienia w tym zakresie, to pracochłonny proces dla przedsiębiorców. Dlatego coraz więcej naszych klientów przekazuje nam te obowiązki, aby nie angażować własnych zasobów. Na potrzeby współpracy z naszymi klientami opracowaliśmy specjalny program dla pracowników z zagranicy „Czuj się jak w domu”, który zapewnia, m.in. koordynatora w języku ukraińskim, rosyjskim lub angielskim, pomoc w organizacji przyjazdu do Polski, pozyskanie wszystkich zezwoleń urzędowych, pomoc w założeniu konta bankowego czy w relokacji rodziny. Mam już feedback, że to się sprawdza. – dodaje Daniel Sola.
„PRZYSPIESZYĆ” URZĘDY
Usprawnienie procedur legalizacji zatrudnienia i przyspieszenie pracy urzędów to temat, który wraca bumerangiem. Obecna ustawa o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy umożliwia zatrudnienie na podstawie oświadczenia na okres 6 miesięcy w kolejnych 12, a na podstawie zezwolenia – do 3 lat i trzeba starać się o kolejne. Projekt nowej ustawy o rynku pracy przewiduje wydłużenie okresu ważności oświadczenia do 12 miesięcy. Wciąż trwają jednak nad nią prace i nie wiadomo, kiedy zostanie uchwalona. Tymczasem w Czechach i na Słowacji, które konkurują z nami o pracowników ukraińskich, już od dawna procedury są proste i działają sprawnie.
- Obserwujemy poprawę obsługi cudzoziemców w Urzędach Wojewódzkich, co wpływa na skrócenie czasu oczekiwania na wydanie zezwolenia na pracę. Przykładowo, w województwie łódzkim w zeszłym roku czekaliśmy na wydanie zezwolenia 3 miesiące, a obecnie 2 miesiące. Urząd prognozuje, że w marcu czas oczekiwania wyniesie miesiąc. Nadal nie jest to jednak standard ogólnopolski. Potrzebne jest nie tylko uproszczenie, ale i ujednolicenie procedur we wszystkich urzędach. To jeden z istotnych czynników wpływających na konkurencyjność naszego rynku pracy. – podkreśla Daniel Sola.
Warto, aby przedsiębiorcy upomnieli się u ustawodawcy o przyspieszenie procedur legalizacji zatrudnienia cudzoziemców. Jeśli nie zatrzymamy Ukraińców, to na poszukiwanie pracowników zostanie nam Azja i Afryka. A to bardzo kosztowne źródło pozyskania pracownika – przystosowanie zakładu pracy pod kątem języka angielskiego (m.in. procedury BHP, instrukcje stanowiskowe), czas oczekiwania na pozwolenia i rozpoczęcie pracy to nawet 6 miesięcy. Do tego dochodzą bilety lotnicze i opłacenie zakwaterowania w Polsce. To koszt rzędu 6 tys. złotych na jednego pracownika, który będzie u nas pracował przez 12 miesięcy (na tyle wydawana będzie wiza). Oczywiście można starać się o pozyskanie zezwolenia na pobyt związany z pracą i obcokrajowiec zostanie dłużej.
Jeśli jednak chcemy zatrzymać pracowników z Ukrainy w Polsce, to mamy praktycznie ten rok na to, aby sprawić, że polski rynek pracy będzie konkurencyjny z niemieckim czy czeskim.
Źródło: Trenkwalder Polska/materiały prasowe
