A wszystko przez przypadek. W ostatnich latach naukowcy odkryli istnienie co najmniej trzech nowych organów ludzkim ciele. Szwedzi dopatrzyli się jakiejś siatki pomiędzy skórą a naskórkiem, Holendrzy znaleźli coś tam przy śliniance. Ale najlepszy numer wykryli Izraelczycy, bo stwierdzili w ludzkim ciele obecność nieznanego organu, który stanowi 16 proc. jego masy. Strach się bać, czego się jeszcze doszukają.
To mi wystarczyło, aby powiązać fakty. Bo ja również miałem dziwne podejrzenie, że siedzi we mnie coś dziwnego, co musi być nowym i nieznanym organem. A jednocześnie rozległym i wpływowym. Ostatecznie przekonałem się o tym, czytając informację o tym, że restauracja Arkadiusza Milika w Katowicach dostanie milionowe (1 mln PLN) wsparcie w ramach tarczy antykryzysowej. Czytałem, czytałem, a jednocześnie dokonywałem naukowej obserwacji. Bo nagle uaktywnił się ten ukryty organ. Zapiekł w dołku, podrapał w gardle, ścisnął w żołądku, zachlupotał w jelitach, a w końcu uderzył ciśnieniem do głowy. I tu go miałem! Dzięki, panie Milik, niech panu wyjdzie na zdrowie, niech wyjdzie całej ludzkości! A co tam, odpalę panu 10 proc. z mojego Nobla. Ale to dopiero pierwsze odkrycie. Jest też odkrycie drugie, tym razem z branży ekonomicznej. Przyszło mi do głowy (tzn. organ mi podsunął), że gdyby pan Milik musiał te pieniądze zwrócić w ciągu 30 lat, a wszystkie raty trafiałyby na ogólny fundusz emerytalny, nic już nie byłoby jak przedtem. Bo wszystkim zależałoby, żeby panu Milikowi się powiódł biznes, żeby Zenek nie dostał chrypki, a Beata Kozidrak żyła 200 lat. I wszystkim organ podsuwałyby tylko pozytywne emocje. Genialne, prawda, Greto?
