O bogatej, ciekawej i też chwilami trudnej historii firmy mówił burmistrz Tucholi Tadeusz Kowalski, podkreślając jednocześnie wyjątkową wartość tego miejsca.
- To duma dla nas mieszkańców, że mamy taką firmę w Tucholi. Kiedy pozwolę sobie przybliżyć jej historię, perypetie związane z minionymi czasami, to stwierdzicie Państwo, że trzeba oddać wielki szacunek i honor właścicielom firmy, że w bardzo trudnych czasach, przez to 100-lecie, mieli tyle sił, wytrwałości i determinacji, by tę firmę utrzymać – podkreślił burmistrz.
Właściciele Piekarni - Cukierni Latzke otrzymali okolicznościowy ryngraf
„Właścicielom Piekarni - Cukierni Laztke z okazji jubileuszu 100-lecia działalności Niech tradycyjny i niepowtarzalny smak wypieków cieszy obecne i przyszłe pokolenia Waszych klientów przez kolejne wieki. Dziękujemy za 100 lat Rodzinnej Tradycji Piekarni - Cukierni Latzke na tucholskiej ziemi. To marka, która jest dumą naszej gminy”.
Jak podkreślał burmistrz, firma w szczególny sposób związana jest ze środowiskiem lokalnym "wyłącznie dla nas": - Nie czyni ekspansji na dalsze rynki, piecze chleb dla nas - mówił. - Ma tak znakomite wypieki, że wiele klientów jest spoza Tucholi, także z odległych części województwa. W mojej poprzedniej pracy, gdy jechałem na narady, dzwoniono do mnie, bym coś przywiózł".
Piekarnia Latzke dla Tucholi
Obecny właściciel, Piotr Latzke, w sposób aktywny uczestniczy w życiu społecznym i kulturalnym miasta. Jest członkiem Kurkowego Bractwa Strzeleckiego, a przez jeden rok był nawet królem. Jego piekarnia przekazuje pieczywo na uroczystości Świętej Małgorzaty.
Burmistrz dodał, że jeszcze kilka miesięcy temu pan Piotr był "trochę zrezygnowany" - bo rosnące cena gazu, koszty pracy, trudno o pracowników... Mimo wszystko interes nadal się kręci. Tucholanie z pewnością będą tam robić zakupy nadal, bo doceniają to, że pieczywo i wypieki są bez przemysłowych "polepszaczy", a to nie wszędzie jest takie oczywiste.
Historia Piekarni Latzke w Tucholi
W Piekarni Latzke zawsze stawiano na jakość. Firma przy ul. Ks. Wryczy w Tucholi istnieje od 1914 r., ale to w 1922 r. kupił ją od Niemców Jan Latzke - dziadek obecnego właściciela.
Od 1 marca 1922 r. wisi tam szyld z nazwiskiem Latzke. Jan miał wtedy 34 lata, pochodził z Bladowa. Pracował przez kilkanaście lat w Kamieniu Krajeńskim, w tamtejszej piekarni poznał swoją żonę Anastazję, córkę piekarza. Gdy otworzył swój interes, miał dwóch czeladników i trzech uczniów. To nie były łatwe czasy, w Tucholi działało wówczas aż 12 piekarni!
Czasy były trudne, o czym za chwilę, ale rodzina się rozrastała. Dziś od sześciorga dzieci Anastazji i Jana pochodzi 24 wnuków, 50 prawnuków, 84 praprawnuków oraz 32 prapraprawnuków!
- 100 lat dziejów rodziny i piekarni skupiały jak w soczewce dzieje całej polskiej społeczności: pełnej nadziei i twórczej pracy XX lecia międzywojennego, traumę II wojny światowej - ocenia Piotr Latzke. - Prawowitą właścicielkę, wdowę po Janie Latzke wypędzono na poniewierkę, potem przyszły ponure lata powojenne, kiedy władza ludowa zagrabiła w majestacie bezprawia całą nieruchomość na ponad 40 lat. Przełomowe były lata 90. XX w., kiedy można było odzyskać własność i rozpocząć pracę w piekarni.
Nie doczekał się tego syn Józef, lecz wnuk Piotr. A teraz, jak podkreślają w rodzie, kiedy za polską granicą jest wojna, oni - pamiętając trudne dziedzictwo - przywołują modlitwę: - "Od powietrza, głodu, ognia i wojny, wybaw nas Panie".
