MKTG SR - pasek na kartach artykułów

106 lat Józefy Grys

Tekst I Fot. Marietta Chojnacka
Na zdjęciu Józefa Grys z Marią i Januszem  Krukowskimi oraz żonami prawnuków Sylwią i  Barbarą. Najmłodsze pokolenie - praprawnuki  Julka i Szymek.
Na zdjęciu Józefa Grys z Marią i Januszem Krukowskimi oraz żonami prawnuków Sylwią i Barbarą. Najmłodsze pokolenie - praprawnuki Julka i Szymek.
W niedzielę mieszkanka Zboża świętuje 106 urodziny. I choć od czasu do czasu niedomaga, twierdzi, że chce żyć jej się chce, bo ma dla kogo.

     Jubilatka urodziła się 5 marca 1900 r. w Piórkowie w Górach Świętokrzyskich. Wyszła za mąż późno, mając 32 lata, za Franciszka i do końca wojny gospodarowała na Kielecczyźnie. W 1942 r. została wdową. - Męża poturbowali Niemcy i długo umierał w boleściach - _wspomina. - Z trojgiem dzieci, bo jeden syn mi odumarł, przyjechałam w 1945 roku na Krajnę do Runowa.
     W pole o sznytce chleba
     Najstarsi sąsiedzi do dziś pamiętają postawną Grysową. Ciężko pracowała, sam rozrzucała widłami obornik i wozem w konie jeździła. Sznytka chleba, szklanka mleka i dalej w pole. Nie oszczędzała się, nie miała czasu myśleć o sobie.
     Do 1965 roku gospodarowała na 11 hektarach, na koniec już z córką Zofią i jej mężem.
- Po śmierci córki, mając 65 lat, została wędrowcem - śmieje się wnuczka Maria Krukowska. - Z pięć lat mieszkała w Blachowni pod Częstochową u syna Zenona. Potem jeszcze zatrzymywała się u innych krewnych. 19 lat temu zdecydowała się zostać u nas w Zbożu.
     
Jak najdalej od lekarzy
     Jubilatka do setki nie widziała lekarza.
- Konowały z Więcborka źle mi złożyły złamaną nogę i od tego czasu nie chodzę - mówi Józefa Grys. - Potraktowali mnie jak starego konia na rzeź. Drut z nogi na żywca wyciągali, ale przetrzymałam i nauczyłam się żyć z niesprawną nogą.
     Zapytana o przepis na długowieczność, twierdzi, że takowego nie posiada. - To jakoś tam samo się stało, pamiętam, że moja babka Katarzyna miała 105 lat, gdy na rżysku nogę zraniła i zmarła - mówi. - _Poza mną i babką nikt tak długo nie żył. Najwyżej do osiemdziesiątki.
     Najlepiej z młodymi
     
Pani Józefa przyznaje, że nie stroniła od wódeczki, bo kieliszek dobrze stawia na nogi, ale najważniejsze to żyć z młodymi. Bo u Krukowskich życie wre. Wnuczka z dowcipkującym mężem, ich czterech synów, do tego żony i dzieci. - Jak jest rejwach, to człowiek wie, że żyje - zapewnia. - Stary człowiek jest jak bańka na wodzie. Jest i już go nie ma. Wnuczka podobno sprawdza, czy w nocy oddycham. A ja, choć zagrypiona, chcę jeszcze pożyć, bo mi tu dobrze.
     _Szacowna jubilatka ma liczną rodzinę. Z trojga dzieci doczekała się dziewięciorga wnucząt, 26. prawnuków i dziesięciorga praprawnucząt.
- Ostatnio się posypały - śmieje się. - Najmłodsze to Julka i trzytygodniowy Szymon.
     _Część z nich w niedzielę będzie świętować urodziny ze 106-latką.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska