Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

17 września 1939 r. Sowiecki cios w plecy

Hanna Sowińska
W 76. rocznicę agresji ZSRS na Polskę oraz Dnia Sybiraka,  w Warszawie otwarte zostanie Muzeum Katyńskie.
W 76. rocznicę agresji ZSRS na Polskę oraz Dnia Sybiraka, w Warszawie otwarte zostanie Muzeum Katyńskie. nadesłane
Nie byłoby Zbrodni Katyńskiej ani dramatu tysięcy polskich rodzin zamieszkujących wschodnie województwa II RP, gdyby nie 17 września 1939 roku.

Sowiecka agresja na Polskę, która od ponad dwóch tygodni walczyła z potęgą III Rzeszy, określana jako "śmiertelny cios w plecy", była następstwem niemiecko-sowieckiego paktu z 23 sierpnia 1939 r. Jej konsekwencją była zbrodnia ludobójstwa popełniona na ponad 22 tysiącach polskich jeńców, których umieszczono w trzech specjalnych obozach NKWD (Kozielsk, Starobielsk, Ostaszków) oraz na więźniach przetrzymywanych na zachodniej Białorusi i Ukrainie.

Gdyby nie 17 września, nie byłoby trzech wielkich deportacji (luty, kwiecień i czerwiec 1940 r.), w których życie straciły niekiedy całe rodziny. Wywózka na "nieludzką ziemię" oznaczała niewyobrażalny głód, poniewierkę i nędzę tysięcy niewinnych Polaków. Ci, którzy ocaleli, dziś dają świadectwo sowieckiego bestialstwa, a zarazem woli przetrwania w spalonych słońcem stepach Kazachstanu i w bezkresach Syberii.

Kartki ze Starobielska
Kpt. Paweł Fernezy ukończył Szkołę Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim i Szkołę Podchorążych Artylerii w Toruniu. Od 1930 r., wpierw jako podporucznik, potem porucznik służył w 11. Pułku Artylerii Lekkiej w Stanisławowie. - Pułk wchodził w skład 11. Karpackiej Dywizji Piechoty. Ojciec pracował w dowództwie, więc do domu przyjeżdżał na sobotę i niedzielę. Pewnie dlatego z okresu dzieciństwa najbardziej zapamiętałam spacery z ordynansem na dworzec. Po tatę - opowiada Barbara Szymankiewicz, córka Marii z Kisielewskich i Pawła Fernezy.

We wrześniu 1939 r. wraz ze swoim pułkiem walczył w okolicach Lwowa. - Tato wrócił do domu pod koniec września. Może ze dwa dni był z nami. Przyszło po niego NKWD. Aresztowanych polskich oficerów trzymano najpierw w więzieniu, po czym wywieziono do obozu w Starobielsku - opowiada pani Barbara.

Pierwsza karta przyszła 28 listopada. Ostatnią wysłał 9 marca 1940 r. "Pisz Kochanie, bo nie wiesz jak strasznie przeżywać tę rozłąkę nie mając żadnej wiadomości..."

Kiedy w piwnicy charkowskiego NKWD jeńców ze Starobielska zabijano strzałem w tył głowy, rodzina kpt. Fernezy jechała w bydlęcych wagonach w głąb sowieckiej Rosji. - Przyszli po nas w nocy z 12 na 13 kwietnia. Mama była w szoku. Tylko przytomność babki Matyldy sprawiła, że wyruszyliśmy dobrze wyekwipowani. Udało się sporo zabrać - wspomina pani Basia. Choć był kwiecień, na dworze leżał jeszcze śnieg. Do miejscowości Uzdarnik (obwód semipałatyński) jechali prawie trzy tygodnie. Maria Fernezy wraz z dziećmi uratowała się - ewakuowana razem z tysiącami cywilów, opuściła ZSRS ostatnim transportem, wraz z żołnierzami gen. Władysława Andersa. Przez Iran trafili do Tengeru w Afryce. Do Polski wrócili w 1948 r.
Powrót z dalekiej Syberii

7 marca 1945 r. ppłk Stanisław Nałęcz-Komornicki pisał do żony Izabeli: "Zdrów jestem. Jakoś zimę się przetrwało. Z wiosną już będzie lepiej. Jest tu dużo znajomych, tylko nudno, bo nie mamy nic do roboty. Gdybyś Iś mogła przysłać mi bluzę mundurową, ta bez podszewki, letnia, dwie pary kalesonów, skarpetek...".

Nie mógł wiedzieć, że dwa dni wcześniej na niego (i ponad 22 tys. polskich jeńców) zapadł wyrok, wydany przez Stalina i jego kompanów.

Stanisław Nałęcz-Komornicki był zawodowym oficerem. - Przed wojną mieszkaliśmy w Brodach, niedaleko Lwowa. Tatuś często zmieniał miejsca pobytu. Pracował kilka lat w Ministerstwie Spraw Wojskowych w Warszawie, potem był w Gnieźnie. W 1938 roku znalazł się w Brodach. Dowództwo jednostki znajdowało się w Tarnopolu. Stamtąd poszedł na wojnę - wspomina Izabela Montowska, córka zamordowanego w Charkowie oficera.

Płk Nałęcz-Komornicki już nie żył, kiedy jego najukochańsza Iś (tak pieszczotliwie zwracał się do żony, także w kartkach słanych z obozu) i dzieci jechały w wagonach bydlęcych na daleką Syberię. Do kraju wrócili w 1946 r.

Straszna prawda z katyńskiej listy
Na niewielkiej kartce w linie, wyrwanej z notesu, zapisał: "Szalenie mnie męczy niepewność o Was, ale Bogu i Jego Opiece wszystko oddałem i ufam. Ufaj i Ty Ukochana - modlitwa to nasz jedyny ratunek. Wierzę, że wrócę i znajdziemy się szczęśliwie".

Te słowa kierował do ukochanej żony Reginy por. rez. Władysław Nieć. Pisał je będąc już w Kozielsku. Wiadomość wysłał do Grodna, miasta, w którym mieszkali przed wybuchem wojny.

We wrześniu 1939 r. rodzinę dotknęła straszna tragedia. Gdy Niemcy napadli na Polskę Regina Nieć postanowiła wracać do Grodna. - Podczas nalotu samolotów Luftwaffe w okolicach Brześcia zginął mój maleńki braciszek, dziadek i 18-letni brat ojca -
opowiada Danuta Kuźmicka, córka Reginy i Władysława Nieciów.

Wiosną 1943 r., w "gadzinówkach" zaczęły się ukazywać listy z nazwiskami polskich oficerów, ekshumowanych ze zbiorowych grobów w Katyniu.

Danuta Kuźmicka: - Właśnie z gazet mama dowiedziała się, że ojciec nie żyje. Jego zwłoki zostały zidentyfikowane. Przez długi czas łudziła się, że może to jednak pomyłka, że dokumenty zostały podrzucone...

Dziś, w 76. rocznicę agresji ZSRS na Polskę oraz Dnia Sybiraka, w Warszawie otwarte zostanie Muzeum Katyńskie (przeniesione do obiektów Cytadeli). Ekspozycję obejrzy m.in. Izabela Montowska, Danuta Kuźmicka i Barbara Szymankiewicz z Bydgoskiej Rodziny Katyńskiej. Natomiast w Bydgoszczy, na uroczystości zaprasza oddział Związku Sybiraków. Będzie msza św. w Katedrze Bydgoskiej (godz. 12. 00) i manifestacja patriotyczna na Starym Rynku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska