Press Focus/x-news
Wynik nie do końca oddaje to, co działo się na korcie. Dużo niżej sklasyfikowana (97. WTA) Amerykanka okazała się wymagającą rywalką, a sobotni mecz pełen był długich wymian. Kluczową kwestią okazał się serwis naszej tenisistki, która oprócz 71 procent celności pierwszego podania odnotowała również dziewięć asów. Finał trwał w sumie godzinę i 16 minut.
To 18. tytuł w karierze Radwańskiej, która na razie nie przegrała w nowym roku meczu. Zaczęła go od zwycięstwa w pokazowym turnieju o puchar króla Tajlandii. W przyszłym tygodniu Polka planowała wystąpić w Sydney (pula nagród 687,9 tys dol), gdzie została rozstawiona z numerem drugim. Nie jest jednak jeszcze pewne czy zdecyduje się na start w tej imprezie. Jeśli zagra, w pierwszej rundzie będzie miała wolny los, w drugiej może trafić na Włoszkę Robertę Vinci, albo Australijkę Samanthę Stosur.
Turniej w Chinach miał dla Radwańskiej dodatkowe znaczenie. Już sam udział w finale oznacza dla niej awans z piątego na czwarte miejsce w rankingu i WTA (kosztem Rosjanki Marii Szarapowej) i wyższe rozstawienie w rozpoczynającym się 18 stycznia wielkoszlemowym Australian Open. To z kolei oznacza, że z Amerykanką Sereną Williams (nr 1.), Rumunką Simoną Halep (nr 2.) i Hiszpanką Garbine Muguruzą (nr 3.) Agnieszka może spotkać się w Melbourne najwcześniej w półfinale.