Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

200 meczów Bartosza Diduszki w Twardych Piernikach. "Nigdy nikogo nie udaję"

Joachim Przybył
Joachim Przybył
Bartosz Diduszko gra w Toruniu od 2016 roku
Bartosz Diduszko gra w Toruniu od 2016 roku SłAwomir Kowalski / Łukasz Capar
Dlaczego Bartosz Diduszko jest tak lubiany przez fanów? - Nikogo nie udaję, zawsze staram się być na boisku w 100 procentach. Nie zawsze starcza umiejętności, ale zawsze staram się dać z siebie wszystko - mówi koszykarz, który ma już 200 meczów w Twardych Piernikach na koncie.

Ponad pięć lat temu zagrałeś pierwszy mecz w Twardych Piernikach przeciwko Stali Ostrów. Ile punktów zdobyłeś?
15!

Widzę, że przygotowałeś się do testu.
Zawsze miałem dobrą pamięć do liczb. Pamiętam nawet, że do przerwy zdobyłem tylko 3 punkty. Ciekawie się zresztą złożyło, że mecz numer 200 także był ze Stalą i także zdobyłem 15 punktów.

Wyobrażałeś sobie wtedy, że utkniesz w Toruniu na dobre?
Wybierając Toruń liczyliśmy z żoną, że ustabilizujemy swoje życie. Miałem dość zmieniania klubu co sezon czy dwa. W Toruniu dostałem ofertę 2+1 i to nam się spodobało. Teraz biegnie już szósty sezon i tego chyba się wtedy nie spodziewałem. Każdy kolejny rok był jednak lepszy dla drużyny i całej organizacji, rozwijaliśmy się, walczyliśmy o medale, puchary, graliśmy w Europie. Życzę każdemu zawodnikowi w PLK, aby mógł grać w tak zorganizowanym klubie.

Bartosz Diduszko gra w Toruniu od 2016 roku

200 meczów Bartosza Diduszki w Twardych Piernikach. "Nigdy n...

Jak się czujesz jako Twardy Piernik. Dla kibiców jesteś już jednym z symboli tej drużyny.
Sześć lat w jednym miejscu sprawia, że identyfikujesz się z klubem. Nigdy nie było szczególnie trudnych momentów organizacyjnie i sportowo. Wiadomo, w poprzednim sezonie nam się nie powiodło na boisku, ale zawsze uważałem, że zespołem trzeba być w dobrych, ale również i złych chwilach. Wolę się mierzyć z problemami niż od nich uciekać.

Jak to było z ofertami? Tego lata ponoć mocno kusiły cię kluby z Gliwic czy Słupska.
Byłem bez kontraktu, więc trenerzy dzwonili. Toruń był jednak pierwszym wyborem i szybko się dogadaliśmy.

To wróćmy do 2016 roku. Trafiłeś do klubu, który odchudzał budżet, ale pojawili się wtedy Obie Trotter czy Kyle Weaver. To był świetny sezon.
Niewiele osób na nas stawiało. Mówiło się o walce o play off, a tymczasem sezon zaczęliśmy od 13-0. Mieliśmy doskonale dobrany skład personalnie, pasowaliśmy do siebie i świetnie się uzupełnialiśmy. Nie tylko sportowo, ale pod względem charakteru to grało, wszyscy się lubiliśmy poza boiskiem. Dzięki temu wygrywaliśmy wiele trudnych meczów, które w innych okolicznościach mogliśmy przegrać.

W tym sezonie sprawiacie takie samo wrażenie: niedoceniany zespół, który świetnie się dogaduje na ławce i poza nią. Wtedy rządził Kyle Weaver, teraz gwiazdą jest Maurice Watson.
Masz rację, sporo podobieństw można dostrzec. Maurice jest zawodnikiem, który uruchamia innych kolegów. To typ rozgrywającego, który pomaga innym zaprezentować swoje najmocniejsze strony na jeszcze wyższym poziomie. A do tego sam zdobywa mnóstwo punktów.

Ten zespół może powtórzyć sukces z 2017 roku?
Dla mnie ważny jest kolejny dzień, kolejny trening, kolejny mecz. Zobaczymy za parę miesięcy. Dziś wygrywamy, ale sport w każdej chwili może cię zweryfikować. Nie odlatujemy gdzieś na orbitę, wiemy, że w każdym meczu musimy walczyć na 100 procent i nie możemy sobie pozwolić na chwilę dekoncentracji. Kolejny mecz gramy z Astorią i to jest teraz dla mnie finał.

Od pierwszego sezonu w Toruniu stałeś się ulubieńcem kibiców, zresztą tak samo było we Włocławku.
Nikogo nie udaję, zawsze staram się być na boisku w 100 procentach. Nie zawsze starcza umiejętności, ale zawsze staram się dać z siebie wszystko, nie odpuszczam, walczę o zbiórki, bezpańskie piłki. Tych cech mi nigdy nie zabraknie.

Rywalizacja z bratem pomogła w budowaniu takiego charakteru?
Mijaliśmy się w poszczególnych rocznikach, chyba tylko jeden sezon byliśmy razem w zespole. Pamiętam, jak w WKK trener Turkiewicz zarządził gry 1 na 1 i nas zestawił razem. Nie udało się dokończyć treningu, bo skończyło się awanturą i tak było zawsze z naszymi bezpośrednimi pojedynkami (śmiech).

Najbardziej pamiętny mecz w Toruniu?
Nawet zastanawiałem się ostatnio przy okazji tego jubileuszu. Dużo było niezłych meczów, tego jednego nie wybiorę, prędzej wskazałbym turniej. To był Puchar Polski w Warszawie, na który pojechaliśmy w siódemkę i wygraliśmy wszystkie mecze. To było wyjątkowe.

Kibice będą pamiętać twoje łzy po siódmym meczu serii finałowej z Anwilem.
Byliśmy tak blisko mistrzostwa, mieliśmy dwa mecze w swoich rękach, ale cała seria była bardzo wyrównana i każde rozstrzygnięcie byłoby sprawiedliwe. Pamiętna trójka Aarona w Hali Mistrzów, przerwany mecz numer 6, w zasadzie każdy miał swoją historię. Porażka bardzo nas bolała, ale taki jest sport, niepowodzenia także nas budują.

Twoje trójki w dogrywce dały Twardym Piernikom pierwsze zwycięstwo w Hali Mistrzów. To musiało też smakować nieźle.
Jak się trafia ważny rzut w końcówce, to zawsze smakuje szczególnie. Pamiętam też ofensywną zbiórkę, która dała nam wygraną w półfinale ze Stalą Ostrów. Było sporo fajnych chwil, ale specjalnie ich nie pielęgnuję. Myślę, że jeśli sportowiec zaczyna żyć chwilami chwały z przeszłości, to już jest kiepsko. Wychodzę z założenia, że najlepsze wciąż przede mną.

Ten sezon zacząłeś tak sobie, ale w ostatnim meczu już 15 punktów i trzy trójeczki. Forma wraca?
Nigdy nie forsowałem gry pod siebie, nigdy nie będę oddawał 15 rzutów, żeby się przełamać. Biorę to, co daje mi mecz i cierpliwie czekam na swoje momenty. Po tylu latach na parkietach wiem, że mój czas nadejdzie, nie dołuję się słabszymi występami. Wiem, że wtedy potrafię pomóc drużynie w obronie, powalczyć o zbiórki, a najważniejsze, że te mecze wygrywaliśmy.

Trener Ivica Skelin?
Najważniejsza postać w naszej drużynie. Każdy jego pomysł na dany mecz jest trafiony i potrafimy to realizować na parkiecie. Dla mnie bardzo ważne, że jest uczciwy w relacjach z zawodnikami, wszystkich traktuje równo, jeśli coś powie, to tak właśnie jest. To on spina to wszystko i sprawia, że jesteśmy w tym miejscu tabeli.

Zaraz po tym sezonie skończysz 35 lat. Myślisz co dalej?
Na razie jestem zawodnikiem, na tym się koncentruję, mam kontrakt 1+1 i chciałbym go wypełnić. Jak będę czuł, że już nie nadążam za rywalami, to pomyślę co dalej. Jedno wiem na pewno: chciałbym zostać przy koszykówce.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska