Anwil przegrał z Legią 0:3. O ile we własnej hali decydowały o tym finałowe minuty obu spotkań, o tyle w stolicy włocławianie nawet przez chwilę nie była blisko zwycięstwa.
W trzecim meczu włocławianie mieli katastrofalne 20 procent za 3 (4/20). I to nie jest przypadek, bo Legia odebrała w całej serii „trójki” Anwilowi Włocławek. W pierwszym meczu było ponad 40 procent, ale jedynie przy 14 próbach, w drugim już tylko 6/30.
- Zapewne my wszyscy, zebrani w tym pomieszczeniu, moglibyśmy trafiać częściej - wypalił do dziennikarzy po meczu trener Selcuk Ernak i przyznaje, że nie zna odpowiedzi na ten problem. - Możesz wyjaśnić nieskuteczność jednego gracza, czy dwóch, ale gdy to spotyka cały zespół, to już jest poważny problem. Zwłaszcza w starciu z tak mocnym przeciwnikiem.
- Brakowało nam w całej serii penetracji do kosza i kreowania dobrych pozycji na dystansie, nie trafialiśmy także rzutów, które mogliśmy trafić w innej serii. To także zasługa dobrze działającej obrony Legii - dodał Luke Nelson.
Legia miała wreszcie w składzie indywidualności, które w najważniejszych momentach grali najlepszy basket: w pierwszym meczu Kamerona Mcgusty’ego, w drugim Mate Vucicia, w trzecim Keifera Sykesa. We Włocławku nie było takich graczy, bardzo słabą serię rozegrali Michał Michalak i Justin Turner, nierówny był Ryan Taylor.
- Jesteśmy wyjątkowym zespołem, który stworzyliśmy w ciągu ostatnich trzech miesięcy z grupy indywidualistów. Wychodzimy na boisko z energią i pewnością siebie. W trakcie tego play off każdy z graczy zagrał przynajmniej jeden mecz, w którym naprawdę go potrzebowaliśmy - nie krył satysfakcji Heiko Rannula, trener stołecznej drużyny.

Magazyn Gol24: Kadra pod lupą, przed meczem z Mołdawią
A w Anwilu? - Kilku naszym graczom skończyły się fizyczna i mentalna moc, nie potrafili wyegzekwować akcji, którymi popisywali się w sezonie zasadniczym. Życzę Legii powodzenia w finale, zasłużyli na to. Zagrali w tej serii bardziej twardo, bardziej fizycznie, mądrzej od nas - podsumował Ernak.
Defensywa? Zawiodła nie tylko w trzecim meczu. Legia w półfinale zdobywała średnio 90 punktów w każdym spotkaniu, a więc o 8 więcej niż w sezonie zasadniczym.
- Możliwe, że w walce z Anwilem mogliśmy się czuć nieco bardziej komfortowo niż w starciu z bardziej fizycznym zespołem, jak na przykład Trefl. W drodze do mistrzostwa trzeba radzić sobie jednak z każdym. Na pewno mentalnie pomogło nam zwycięstwo we Włocławku w sezonie zasadniczym, choć graliśmy bez Kamerona - dodał Rannula.
Anwil teraz czeka teraz na rywala w meczach o brąz, będzie to Start Lublin lub Trefl Sopot.