On, hokeista, spędził ją daleko od rodziny. Ona, z teściami i maleńką, trzymiesięczną Elunią, w Żninie. Kilkanaście dni wcześniej wybuchł stan wojenny. Nie mieli ze sobą kontaktu.
Opisywaliśmy tę historię w "Pomorskiej" 10 lat temu, 24 grudnia 2001 roku.
- Aż trudno uwierzyć, bo przecież tyle lat minęło, a my wciąż, gdy zasiadamy do wigilii, wracamy do tamtych zdarzeń, stresu. Na szczęście kończymy opowieści optymistycznie - przecież się spotkaliśmy, mąż wrócił, wszystko dobrze się ułożyło. Ale pewnie i wspomnimy ten grudzień 1981 roku jutro...
Święta bez męża-kata. Nie będę musiała się bać!
Usłyszeli: jest wojna
Zbigniew, wówczas 26-latek, był w hokejowej drużynie reprezentacji Polski. Nasi zawodnicy, dzięki świetnym wynikom, zakwalifikowali się do III Mistrzostw Świata w hokeju na trawie, które odbyły się w styczniu 1982 roku w Bom-baju. Zanim jednak, wraz z kolegami (wśród nich byli znani w naszym regionie Zbigniew Rachwalski, Andrzej Mikina i Jerzy Jóskowiak), trafili do Indii, polecieli do Pakistanu, aby się zaaklimatyzować.
Wyruszyli z Okęcia 9 grudnia 1981 r. A już trzynastego, w Lahore, dowiedzieli się, że w Polsce jest stan wojenny.
- Wszyscy osłupieli - wspominał Lachowicz w "Pomorskiej" w roku 2001, choć i dziś mówi podobnie. - Rzuciliśmy się do gazet. A tam wielkie nagłówki: "czołgi, wojna w Polsce!" Tylko jedno chodziło im po głowie: a jak w Wielkopolsce, na naszych Pałukach, co z naszymi rodzinami? Co się z nimi dzieje?
To samo przeżywała wtedy Krystyna: - Co ze Zbigniewem, co dalej, czy wrócą? Nie mieli możliwości kontaktu. Telefony nie działały. Podobne niepokoje były w domach żon i narzeczonych innych zawodników.
W Pakistanie dostali propozycję: zostańcie u nas. Otrzymacie status uchodźców politycznych.
Jak spędzą Wigilię regionalne VIP-y?
A im były w głowie - oprócz gry oraz przygotowań do mistrzostw - rodzina i... wigilia. Na szczęście mieli swoją choinkę. "Jeździła" z nimi w kufrze, razem ze strojami i dresami. Znalazło się na niej nawet to popularne kiedyś "sreberko". Udało się zamówić u pakistańskiego kucharza rybę ala karp. Wtedy, w 81, wielkie emocje wywołał ten najbardziej polski, świąteczny akcent daleko od Ojczyzny: orzełek z reprezentacyjnej koszulki umieszczony na samym szczycie choinki.
To była sportowa złość
W Bombaju nasza reprezentacja spisała się świetnie. Trafnie ujął to w 2001 r. w "Pomorskiej" Zbigniew Lachowicz: - To była prawdziwa sportowa złość. Graliśmy na przekór wszystkim, adrenaliny dodawała nam niewiadoma sytuacja, w jakiej znalazła się Polska.
Polska drużyna zajęła ósme miejsce. Aż do dziś to najwyższa pozycja hokejowej reprezentacji w światowym czempionacie.
- W Indiach proponowali nam, wiedząc o stanie wojennym, wyjazd do Niemiec, Holandii, Hiszpanii, Australii. Były wątpliwości, ale żaden się nie zdecydował. Wróciliśmy do domów - opowiada pan Zbigniew.
Jak dziś ocenia przeżycia sprzed 30 lat? - Pozostał w nas jakiś żal. Bo byliśmy tyle tysięcy kilometrów od domu. W wielkiej niepewności, strachu.
Przywitałem się z rodziną
Ich samolot był pierwszym, który wylądował w Polsce po ogłoszeniu stanu wojennego. "Po kontroli dokumentów na dworcu w Gnieźnie (styczeń 1982r.) poproszono mnie o przepustkę, której oczywiście nie miałem. Na szczęście żołnierz był fanem hokeja na trawie. Dwie godziny później przywitałem się z rodziną" (zwierzenia Z. Lachowicza z GP wyd. z 24.12.2001).
Czytaj e-wydanie »