5-osobowa rodzina to mama, tata i dzieci: najstarsza córka ma 5 lat, najmłodsza rok, środkowy jest syn, 4-latek. Mieszkają w Zasadach (powiat brodnicki). - W 70-metrowym domu po pradziadkach - dopowiada pani Karolina. - Od jakichś 5 lat etapami go remontujemy.
W połowie sierpnia akurat wymieniali dach. - Przeznaczyliśmy na niego 40 tysięcy złotych. Wcześniej była stara, zardzewiała, podziurawiona blacha. W czwartek, 17 sierpnia, był wylewany wieniec - mówi kobieta. - Mąż pracuje na budowach, więc dużo na naszej robi. Sam wszystko odnawiał. Zabezpieczyliśmy dom plandeką i foliami, żeby w razie deszczu do środka nie napadało. Chodziło o kilka dni. Zaraz po weekendzie miała być dostawa materiału do budowy.
Deszcz jednak pojawił się w piątek, 18 sierpnia. - Takiej ulewy nie pamiętam - dodaje młoda matka. - Siedzieliśmy wszyscy w domu. Wiatr zerwał plandekę. Woda lała się strumieniami. Najpierw z mężem wycieraliśmy kałuże wewnątrz ręcznikami, wylewaliśmy wodę wiadrami, ale się nie dało. Zaczęły odpadać regipsy z sufitu. Tak nasiąkły, że pod ciężarem wody się odklejały. Musieliśmy ratować dzieci i siebie. Zaprowadziliśmy córki i syna do samochodu. Daliśmy im zabawki. Z mężem wróciliśmy do domu. Zdążyliśmy zabrać jeszcze łóżka, ale bez materacy, starszych dzieci i łóżeczko najmłodszej. Myśleliśmy zadzwonić po straż pożarną, ale gdyby dojechała, i tak wszystko już było zalane.
Woda kompletnie zniszczyła remontowaną część domu, w tym sufity, ściany i podłogi, meble, telewizor, ubrania. Ocalały lodówka i pralka. - Pierwszą noc spędziliśmy u cioci we Włocławku - kontynuuje czytelniczka. - Tam nie ma jednak miejsca dla nas, pięciorga. Teraz mieszkamy u zaprzyjaźnionej rodziny, 20 kilometrów od Zasad.
Pani Karolina z mężem codziennie wracają chociaż na kilka godzin do domu. - Wynosimy zamoczone regipsy i wełnę mineralną, nadające się do wyrzucenia. Będziemy musieli położyć nową podłogę, postawić ściany, wykonać sufity. W bieżącym tygodniu przyjedzie wreszcie materiał do wykończenia dachu. Gdybyśmy mieli pieniądze, dalibyśmy radę zamieszkać z powrotem u siebie może w połowie września. Funduszy jednak brak.
Pani Karolina zajmuje się dziećmi, jej mąż zarabia na utrzymanie rodziny. Dochodzi po 500 plus na dziecko. - W poniedziałek (28 sierpnia) odwiedzili nas przedstawiciele urzędu gminy. Pan wójt jeszcze nie zdecydował o przyznaniu nam pomocy. Przedtem nie ubezpieczyliśmy domu. Jak pojechaliśmy ubezpieczyć, zanim doszło do zalania, usłyszeliśmy, że skoro nie ma dachu, to odszkodowania i tak byśmy nie otrzymali. Zrezygnowaliśmy.
Pani Karolina założyła zbiórkę w internecie - na portalu zrzutka.pl (link do zbiórki: Odbudowa domu po zalaniu). Do poniedziałkowego (28 sierpnia) wieczoru 3 osoby wpłaciły datki. - Miałam nadzieję zebrać 10 tys. zł, a na koncie widnieje 1 procent kwoty - przyznaje nasza rozmówczyni.
Starsze dzieci każdego dnia pytają o dom. - We wrześniu miały zacząć chodzić do przedszkola w naszej miejscowości, I tak się stanie. Na razie biorą udział w dniach adaptacyjnych. Codziennie je dowozimy - kończy pani Karolina.
