
Prezydent (po prawej) na stadionie miejskim. Za ojcem stoi syn Janusz, wówczas uczeń Gimnazjum Klasycznego
(fot. archiwum Danuty Borkowskiej)
"Rada Miejska wybrała mnie bez jakiegokolwiek sprzeciwu, a w społeczeństwie tutejszym spotkałem się już z bardzo wielkimi objawami życzliwości i zaufania. Są to zjawiska dogadzające w wysokim stopniu dumie ludzkiej i zdrowej ambicji. Ale z drugiej strony objawy te wywołują pewne głębsze obawy i drżenia, czy mimo najlepszych chęci i mimo jak najlepszej woli nie zawiodę pokładanych we mnie nadziei i zaufania. Niechaj wszystkie czynniki publiczne, z których woli urząd ten obejmuję, raczą mi wierzyć, że niczego w tej chwili nie pragnę więcej, jak tego, aby tego zaufania być godnym" - mówił prezydent.
Wszystko, co osiągnął, zawdzięczał sobie - był samoukiem, człowiekiem niezwykle skromnym, pracowitym i nieprawdopodobnie punktualnym.
Wybór na prezydenta Bydgoszczy był osobistym sukcesem Barciszewskiego, ale również dobrze rokował miastu i jego mieszkańcom.
Przeczytaj również: Prezydent Barciszewski na miejscu szaletu?

Zofia i Leon Barciszewscy, Gniezno
(fot. archiwum Danuty Borkowskiej)
Leon Barciszewski, Wielkopolanin, urodzony w 1883 r. we wsi Tulce, syn mistrza kowalskiego, od 1905 r. działacz polonijny w Niemczech, w latach 1914-1920 współwydawca "Dziennika Berlińskiego", organu wychodźstwa polskiego w Niemczech, konsul generalny II Rzeczypospolitej w Essen (1920-1925), burmistrz, następnie prezydent Gniezna, od 1932 r. prezydent miasta nad Brdą. Oto krótka biografia człowieka, o którym historycy piszą, że był "niewątpliwie najwybitniejszym prezydentem Bydgoszczy międzywojennej".
Jego kadencja miała trwać 12 lat. Skończyła się wraz z wybuchem wojny.
3 września, na polecenie wojewody, Barciszewski opuścił miasto. Wraz z rodziną znalazł się we Lwowie. Tam dotarły do niego wieści, że Niemcy oskarżają go o zdefraudowanie pieniędzy z kasy miasta.
Mamy jeden z ostatnich dokumentów sygnowanych przez Leona Barciszewskiego
Wrócił do Bydgoszczy 8 października i jeszcze tego dnia został aresztowany przez gestapo wraz z żoną Zofią i synem Januszem.
Po wojnie świadkowie zeznawali, że prezydent, więziony w budynku zajętym przez gestapo przy ul. Poniatowskiego, był bity i poniżany. 11 listopada ukazało się obwieszczenie podpisane przez Wernera Kampego, nadburmistrza Bydgoszczy o rozstrzelaniu "w trybie doraźnym prezydenta Leona Barciszewskiego".
Czytaj e-wydanie »