W pierwszej części uświetnił je zapowiadany "Kwartet Jorgi". Druga zrodziła się bardzo spontanicznie. Gości bawiło jazzowe trio Tobiasza Staniszewskiego. Im pora była późniejsza, tym kawiarnia była pełniejsza.
Otwarcie kawiarni przy ośrodku kultury w Świeciu zapowiadaliśmy od kilkunastu dni. W sobotę o godzinie 17 nastąpiła wyczekiwana chwila. Do kawiarni weszli pierwsi goście. - Muszę powiedzieć, że jest tu ciekawie, bardzo ciekawie - oceniła Joasia. - Szczególnie podoba mi się to wielkie zdjęcie brukowej ulicy i starych kamienic na ścianach za sceną.
To się przyjmie z czasem
Godzinę po otwarciu na małej scenie pojawił się zespół "Kwartet Jorgi", choć muzyków było trzech. Pierwszy grał na trąbce. Drugi na gitarze i specjalnych dzwonkach przymocowanych do nogi. O trzecim można powiedzieć: multiinstru-mentalista. W trakcie występu przez jego ręce przewinęło się kilkanaście piszczałek, fletów oraz fletnia pana. Zagrał też na dwóch rodzajach dud.
- Nie znałam ich do tej pory - podkreśla Kasia. - Nie jest to muzyka, której słucham na co dzień, ale tutaj z przyjemnością. Mile mnie zaskoczyli. Myślę, że takie właśnie koncerty w Świeciu się przyjmą. Ludzie muszą się jednak do nich przekonać. Na to trzeba trochę czasu.
Wielka improwizacja
Koncert kwartetu miał zakończyć sobotnie uroczystości otwarcia kawiarni. Jednak, jak się okazało, to był początek. Na scenie nagle pojawiło się pianino, obok kontrabas i gitara elektryczna. Za tym pierwszym zasiadł Tobiasz Staniszewski i przy akompaniamencie kolegów wyśpiewał tak, jak tylko on potrafi, największe standardy jazzowe. Później, gdy repertuar się wyczerpał, piosenki powstawały naprędce, ku uciesze widzów. Zaznaczyć trzeba, że z godziny na godzinę było ich coraz więcej.
Wczoraj na scenie kawiarni odbył się drugi z zapowiadanych koncertów. Goście wysłuchali utworów "Yankel Band".