Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

A w Toruniu w hokeja grają już dziewczęta

Paweł Kumiszcze
W zespole "Jaskółek” pod okiem trenera Henryka Pawłowskiego trenuje obecnie szesnaście dziewcząt.
W zespole "Jaskółek” pod okiem trenera Henryka Pawłowskiego trenuje obecnie szesnaście dziewcząt. Fot. lech kamiński
- Wjeżdżam na lód, mam sztywne nogi i jestem agresywna. Wiem, że nie możemy grać ciałem, ale jak już jadę w kierunku rywalki, to nie mogę sobie odpuścić

Zwierza się Anna, zawodniczka żeńskiej drużyny hokejowej z Torunia.

Są w różnym wieku - najstarsza ma 21, najmłodsza dopiero 11 lat. Różnią się temperamentem, charakterem. Łączy je sport, który w Polsce, w kobiecym wykonaniu, wciąż budzi zdziwienie.

Patrząc na sprawę górnolotnie, to miłość do hokeja na lodzie. Dokładnie dwa lata temu stworzono im możliwość odwzajemnienia owego uczucia. Przy Młodzieżowym Klubie Sportowym "Sokoły" powołana została właśnie żeńska sekcja.
Początki najlepiej pamięta Patrycja Nowacka. - To było jakieś trzy lata temu, ogłoszono nabór, zgłosiłam się i zaczęłam regularnie trenować. Tyle, że z samymi chłopakami i to jeszcze w różnym wieku. Pamiętam, że zajęcia prowadził trener Górecki. Od razu wysoko zawiesił poprzeczkę, często przeprowadzał testy. Mnie to odpowiadało, bo mobilizowało do pracy. Po jakimś czasie dołączyła do grupy Aneta Błaszak. Wkrótce zaczęły dochodzić kolejne dziewczyny. Policzyłyśmy i okazało się, że jest nas wystarczająco, aby stworzyć drużynę.

Trenerem został wówczas pan Banach. Ale budowa zespołu posuwała się w ślimazarnie. Gdy jedne dziewczyny zaczynały ćwiczyć, inne włąśnie kończyły. Z pierwotnego składu została ich zaledwie garstka. Obecnie drużyna "Jaskółek" liczy sobie już 16 zawodniczek. Trenują, w miarę, regularnie pod okiem Henryka Pawłowskiego.

Bo taniec był za słodki
Zanim jednak zaczęły ćwiczyć, zaraziły się hokejem w wydaniu męskim. - Nawet wymykałam się z domu, żeby kibicować hokeistom TKH - przyznaje się Patrycja. - Najbardziej podobała mi się walka; zrywałam się z siedziska, gdy dochodziło do "zwarcia" przy bandzie. To był zupełnie inny rodzaj emocji. Wcześniej bowiem tańczyłam i zawsze towarzyszyły mi kolorowe stroje, pioseneczki, podskoki. Było bardzo słodko, nawet za słodko. W porę uznałam, że potrzebna jest mi właśnie taka rywalizacja. Musiałam znaleźć sobie miejsce, gdzie będę mogła się wyżyć, odreagować. Lodowa tafla była takim miejscem.

- Pokutuje, nie wiem tylko dlaczego, stereotyp, że dziewczyny na lodowej tafli powinny uprawiać najwyżej łyżwiarstwo figurowe - uważa Anna Wegner. - Dla mnie tymczasem hokej jest o wiele bardziej interesujący. Jest sportem zespołowym, a ja uwielbiam być w grupie. U mnie kontakt z tą dyscypliną zaczął się również od oglądania meczów, na które zabierali mnie koledzy z osiedla. Pierwszym meczem, jaki obejrzałam był z odwiecznym rywalem - Stoczniowcem. Obiecałam sobie, że przy pierwszej sposobności zapiszę się do klubu.

Karolina Dyakowska mówi, że ma hokej we krwi. - Mój dziadek, a później tato "gonili za krążkiem". Kiedyś tata zabrał mnie na swój trening. Nie trzeba było długo czekać, że i ja zaczęłam ćwiczyć. Z chłopakami.

Lidia Kubiczek, kolejna członkini drużyny "Jaskółek", wytłumaczenie dla swojej hokejowej pasji ma tylko jedno: - Ta gra dostarcza mi solidnej dawki adrenaliny. A kto powiedział, że tylko mężczyźni jej potrzebują.

Kobiety są zawzięte
W tym roku utworzono Ogólnopolską Ligę Kobiet. "Jaskółki", oczywiście, przystąpiły do rozgrywek. I od razu rzucone zostały na głęboką wodę. Na inauguracyjny mecz do Torunia przyjechały dziewczęta z Tych, występujące pod groźnie brzmiącą nazwą "Atomówki". - To był nasz pierwszy mecz i od razu z mistrzyniami Polski - wspomina Anka. - To już profesjonalistki; trenują od 6 lat, nawet dwa razy dziennie. Klub jest poukładany, ma solidnego sponsora. My z kolei ćwiczymy ze sobą od roku; treningi odbywają się trzy razy w tygodniu. Najgorsze, że jedynie na niewielkiej części lodowiska. Ciężko jest się potem przyzwyczaić do gry na lodowisku o pełnym wymiarze, jeżeli prawie wcale nie mamy okazji, by na takim trenować. Dlatego porażka 1:11 nie jest wcale aż takim złym wynikiem. Najważniejsze, że zdobyłyśmy honorowego gola, a trzecia tercja zakończyła się bezbramkowym remisem - Ania podkreśla z dumą.

W następnych meczach hokeistki z Torunia przegrywały w podobnych rozmiarach. - Na słabsze wyniki każda z nas reaguje inaczej - wyjaśnia Patrycja, która w zespole pełni funkcję kapitana. - Czasami próbujemy o nich zapomnieć i śmiać z jakichś poszczególnych fragmentów meczu, w których wynikły zabawne sytuacje. Innym razem przeżywamy przegraną bardziej boleśnie. Trzeba mieć nadzieję, że będzie lepiej. Na pewno nie zamierzamy odpuszczać. Kobiety są bardziej zawzięte niż mężczyźni.

Uważać na paznokietki
To prawda, są zawzięte i zadziorne. Gdy puści adrenalina, wywołana meczowym stresem, w hokejowym rynsztunku trudno odróżnić, czy na tafli grają mężczyźni czy kobiety. - Gdy wjeżdżam na lód, jestem agresywna - przyznaje się Anna. - Traktuję przeciwną drużynę, jak wroga. Jedna dziewczyna grała z nami na mistrzostwach, ale obecnie występuje w Bytomiu. Tylko czekałam, aż ona wyjdzie na lód. Cokolwiek nas łączyło w zeszłym sezonie, to już przeszłość. Wiem, że nie możemy grać ciałem, ale jak już jadę w kierunku rywalki to nie mogę sobie odpuścić. Jeden sędzia przymknie na to oko, drugi już nie.

- Hokej bez gry ciałem? To jakiś absurd - dodaje bez namysłu Patrycja.
- Dziewczynki muszą uważać na paznokietki - dodaje z ironią Ania. - Nikt nie pomyśli, że mamy w sobie tą wewnętrzną siłę.
- Staramy się same pilnować, lecz nie zawsze się to udaje - tłumaczy takie zachowanie Ewelina Wiśniewska. - Na meczu z Unią jedna z rywalek uderzyła naszą bramkarkę kijem w kask, więc podniosłam ją za kratę do góry i wytargałam.

Chodźcie do nas!
Hokej stał się ich pasją. Ale nie mogą zapominać o codziennych obowiązkach. Uczą się lub pracują i z trudem to wszystko godzą. Ważne jest to, że nie brakuje im zapału.
- Mama się trochę buntuje, bo uważa, że uprawianie tego sportu koliduje z nauką - skarży się Monika Konopka.
- Najgorsze są wyjazdy - zauważa pani kapitan. - Zdarza się, że wyruszamy na południe już w piątek. Wtedy nie ma cię w szkole. Wracasz dopiero w niedzielę w nocy i następnego dnia nie jesteś w stanie iść na lekcje. A wiadomo, że na obecność wszyscy zwracają uwagę.

Temat szkoły schodzi jednak szybko na drugi plan i po chwili znowu króluje hokej.
- Może jakaś dziewczyna przeczyta ten artykuł i zdecyduje się do nas dołączyć. Powinno nas być więcej, żeby każda czuła się zagrożona i miała świadomość, że jak nie będzie się przykładać do treningów i gry to jest ktoś na jej miejsce. Rywalizacja jest przecież motorem wszystkiego - kończy Anna Wegner.
Żeby uprawiać taką dyscyplinę trzeba mieć charakter. I to, przede wszystkim, można o nich powiedzieć - dziewczyny z charakterem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska