Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aaron Cel: - Utrzymanie smakowało wyjątkowo, ale więcej już tego przeżywać nie chcę

Joachim Przybył
Joachim Przybył
Aaron Cel z toruńskimi kibicami
Aaron Cel z toruńskimi kibicami Agnieszka Bielecka
Arriva Twarde Pierniki w ostatnim meczu sezonu zapewniły sobie utrzymanie w PLK. Kapitan Aaron Cel o trenerze Cedriku Heitzie, uciekinierze Pusicy, kluczowym meczu w sezonie i swoich marzeniach na ostatni rok na ligowych parkietach w Toruniu.

Ile kosztował cię ten sezon?
Bez wątpienia najtrudniejszy w całej mojej karierze, pod każdym względem fizycznym, mentalnym i sportowym. Teraz już wiem, że walka o utrzymanie jest trudniejsze niż walka o medale, bo przegrana kosztuje znacznie więcej. Zżyłem się z miastem, klubem, kibicami i bardzo to przeżywałem każdą porażkę. Udało nam się i teraz można poszukać pozytywów. Ten największy? Ostatnie zwycięstwa i osiągnięcie celu w ostatnim meczu sezonu smakowało wyjątkowo. Nie chciałbym jednak przechodzić przez to jeszcze raz.

Powoli kończysz karierę, wiem, że chcesz zostać w baskecie. Czego więc nauczył cię ten sezon?
Trzeba do ostatniej chwili walczyć i wierzyć, nie ma w sporcie rzeczy niemożliwych. Bardzo ważne jest, aby w trudnych momentach drużyna cały czas trzymała się razem. Ten końcowy skład w tym sezonie był pod tym względem świetny, te relacje bardzo nam pomagały w kluczowych meczach. Wiem już, że nie można mieć w składzie wyłącznie młodych obcokrajowców, którzy debiutują w Europie. U nas zabrakło choćby jednego doświadczonego Amerykanina, który pomógłby wejść w zawodowy basket młodym graczom. Oni nie zawsze są jednak gotowi na blaski i cienie zawodowej kariery.

Żałowałeś czasami, że nie przyjąłeś rok temu oferty Legii? Szykowałbyś się teraz do półfinału PLK.
Nie, grałem już w półfinałach sześć czy siedem razy. Mam cały czas świetne relacje z prezesem Legii, gratulował mi utrzymania po ostatnim. Taką drogę wybrałem i nie będę tego zmieniał, gdy jest trochę gorzej w klubie. Karierę zakończę w Toruniu.

Siedem meczów do końca, cztery mecze straty do bezpiecznego miejsca. Wierzyłeś jeszcze wtedy w utrzymanie?
To były bardzo trudne momenty. Po każdej porażce przez dwa, trzy dni była absolutna cisza na treningach. Starałem się motywować zespół, ale w końcu zaczęło mi brakować słów. To nawet nie był brak wiary, ale taka trochę bezradność. Ostatecznie zwyciężyła miłość i pasja do koszykówki oraz chęć bycia coraz lepszym.

Bartosz Diduszko mówił mi, że najgorsze było to, że przez tydzień treningów wszystko się świetnie układało, byliście pełni optymizmu, a przychodził mecz i nagle nie wychodziło.
Gdy przegrywasz mecz za meczem, to pojawia się taka blokada mentalna. My w zasadzie tylko w Ostrowie, Słupsku i Lublinie przegrywaliśmy wysoko, w pozostałych meczach byliśmy blisko, brakowało detali. W pewnym momencie strach przed kolejną porażka paraliżuje twoje ruchy, dlatego tak źle czasami graliśmy w ostatnich kwartach.

Tak naprawdę to chyba zwycięstwo w Szczecinie dało wam utrzymanie, choć wtedy jeszcze byliście daleko od bezpiecznej lokaty.
Mentalnie bardzo nas ten mecz wzmocnił. Ale nie tylko. Mam wrażenie, że wywołał dużą nerwowość u naszych rywali, którzy zaczęli przegrywać mecz za meczem. To niosło nas coraz bardziej. Mieliśmy też trochę szczęścia z terminarzem na finiszu rundy zasadniczej.

Powiedzmy szczerze: indywidualnie nie masz się czym pochwalić: mniej punktów, słaba skuteczność z dystansu.
To był dla mnie ciężki sezon pod względem fizycznym, po raz pierwszy tak mocno odczułem swoje lata. Pewnie dlatego, że praca zaczęła się już w sierpniu, na Eurobaskecie dawałem z siebie wszystko. Po powrocie powinienem poprosić o tydzień lub dwa urlopu, ale chciałem od razu pomóc drużynie. To był jednak błąd. Potem długo graliśmy bez prawdziwej jedynki, a ja nie jestem koszykarzem, który weźmie piłkę i zagra jeden na jeden, potrzebuję ustawionej akcji, dobrego podania.

Mam wrażenie, że w taktyce francuskiego trenera niewiele było miejsca dla skrzydłowych.
Ładnie to ująłeś. Trener Heitz koncentrował się na akcjach jedynki z piątką, dlatego ściągnął Waltona, w każdej swojej drużynie szuka rolującego do kosza i skaczącego środkowego. Taka jest taktyka tego trenera. To na pewno mi nie pomogło, ale za to Kacper Gordon nauczył się bardzo wiele w tym sezonie.

Dlaczego Milosowi Mitroviciowi nie udało się w Toruniu?
Popełnił błędy przy budowie składu. To w zasadzie ponad 50 procent roboty trenera, jak trafisz z transferami, to łatwiej wszystko ułożyć. Mitroviciowi było trudno, bo miał jeden z najniższych budżetów w PLK i musiał dokonywać trudnych wyborów. Jeśli chodzi o pomysły czystko koszykarskie, to na pewno nie odstawał od innych trenerów. Gdyby miał choćby lepszego gracza na jedynce, to mogłoby mu się udać.

Jego następca uchodzi za dość trudnego człowieka w relacjach.
Na co dzień był spokojny, czasami nawet zbyt spokojny, ale jednocześnie było czuć, że czai się w nim wulkan, który potrafi eksplodować. Miałem w karierze bardziej nerwowych trenerów, którzy nieustannie krzyczeli na treningach. Heitz przede wszystkim miał kłopot z decyzjami arbitrów, nie zawsze rozumiał linię sędziowania w PLK. W Toruniu wprowadził wiele zmian, jedne się sprawdziły, inne nie, ale ostatecznie swoje zadanie wykonał i moim zdaniem był odpowiednim człowiekiem na tym miejscu.

Vasę Pusicę po sezonie nazwał wprost: zdrajca. Zgadzasz się?
Do dziś nie potrafię zrozumieć zachowania Pusicy. Przyjechał do Torunia w bardzo złym stanie fizycznym. Dominik Narojczyk poświęcił mnóstwo czasu, aby postawić go na nogi. Forma rosła, zaczął nam pomagać i nagle się dowiadujemy, że nie przyjdzie na trening i w ogóle chce odejść z zespołu. Tak nie zachowuje się mężczyzna. Nie dał nam żadnego wyboru, żadnego czasu na znalezienie zastępstwa, po prostu wypiął się na cały zespół. Sport to biznes, ale on sam zgodził się na brak buy-outu w kontrakcie i powinien to respektować. W swojej karierze też miałem takie propozycje, ale zawsze szanowałem wcześniejsze zobowiązania.

Jak sobie wyobrażasz swój ostatni sezon w karierze?
Przede wszystkim z większą ilością wygranych meczów, trafionymi transferami zagranicznymi, może walkę o play off. Nie oczekuję cudów, ale wiem, że ten klub stać na więcej. Nie tylko ze strony sportowej. Było przykro patrzeć na mniej niż tysiąc kibiców na kilku meczach. Wiem, że koszykówka w Toruniu jest ważna, czuję to na co dzień. Arena Toruń może być wypełniona, ale trzeba nad tym więcej popracować.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Aaron Cel: - Utrzymanie smakowało wyjątkowo, ale więcej już tego przeżywać nie chcę - Nowości Dziennik Toruński

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska