Wielki z pana człowiek. Notabene, ma pan te same parametry, co była gwiazda NBA Shawn Kemp. Czy pana wzrost był jednym z powodów, że został pan koszykarzem?
Do ukończenia szkoły średniej nieźle radziłem sobie w baseballu i golfie, ale z czasem to basket dał mi najwięcej możliwości. Pierwszego małego kosza miałem w domu w wieku trzech lat. Gdy skończyłem pięć, zacząłem grywać na ulicy i placach. A mając dziesięć uczestniczyłem w zorganizowanych zabawach z rówieśnikami. Można zatem powiedzieć, że gram przez całe życie.
W Polsce grał pan drugi sezon, Enea Astoria jest pana drugim klubem. Jak duży wpływ na to, że przeprowadził się pan do Bydgoszczy miała osoba trenera Artura Gronka, w którym pracował pan też w Starogardzie Gdańskim?
Bardzo duży. Kiedy tylko dowiedziałem się, że przenosi się do innego miasta, postanowiłem pójść w tym samym kierunku. Przede wszystkim dlatego, że mocno motywował mnie do działania. Jednocześnie bardzo dobrze potoczyły się rozmowy z prezesem Astorii. Znaleźliśmy wspólną płaszczyznę. Uznałem, że dobrze będzie w Bydgoszczy zamieszkać. Moi rodzice również byli z tego powodu zadowoleni.
W lidze byliście postrachem dla każdego rywala. Jak ocenia pan sezon w wykonaniu Enea Astorii?
Uważam, że jako beniaminek spisaliśmy się bardzo dobrze. Naszym celem było utrzymanie. Jedenaste miejsce należy więc ocenić pozytywnie.
W strefie podkoszowej było widać pana moc – bloki, zbiórki, wsady, jakby chciał pan powiedzieć – ja tu rządzę! To było pana pole do popisu?
Od lat to jest moja rola na boisku i zawsze staram się z tych zadań wywiązywać jak najlepiej.
Wszyscy byliśmy ciekawi, czy bydgoski zespół awansuje do play-off, ale jednego chyba mogliśmy pewni – pana kondycji fizycznej. Mógłby pan pod tym względem udzielać porad. Pana strona adamkempfitness.com, to kompendium wiedzy na temat ćwiczeń i odżywiania. Skąd pomysł na jej utworzenie? Wszystko pisze pan sam?
Sam zarządzam tą stroną. Połowa tekstów jest mojego autorstwa, pozostałe otrzymałem od blogerów z całego świata. Pomysł się narodził cztery lata temu w Kazachstanie, gdy z powodu kontuzji kostki przez osiem miesięcy dochodziłem do pełni zdrowia. Miałem dużo wolnego czasu, chciałem to jakoś wykorzystać. Lubię pisać, poza tym mogę podzielić się zebranym doświadczeniem i różnymi przemyśleniami. Nie ukrywam, że to wszystko sprawia mi dużo radości.
Dziś już pewnie nie ma pan tak dużo wolnego czasu…
Zgadza się, ponieważ w Bydgoszczy przyszło na świat moje pierwsze dziecko, syn Addison. Dopiero ma trzy miesiące, a już przejawia ochotę do przeróżnych zabaw.
Rodzice pana babci pochodzili z Polski. Czy udało się panu dowiedzieć coś więcej na ich temat?
Niewiele. Tylko tyle, że pochodzili z okolic Krakowa.
Czy jest szansa, że zostanie pan w Bydgoszczy na dłużej?
Klub jest wspaniały, miasto bardzo mi się podoba. A co do kolejnego sezonu, trudno cokolwiek powiedzieć. Niedługo będziemy rozmawiać o przyszłości.
