Przemysław Termiński o rozmowach z tobą powiedział: formalność. Faktycznie tak było?
Toruń jest mi najbliższy i zawsze od swojego klubu rozpoczynam rozmowy na temat kolejnego sezonu. Prawda jest taka, że mogłem odejść wiele razy, ciężko mi się na coś takiego zdecydować. Mam co poprawiać i chciałbym to zrobić właśnie w Toruniu. Mam tu sprawdzonych ludzi, sponsorów, kibiców, dla których wygrywać najfajniej. Pod tym względem można powiedzieć: tak, to była formalność.
Mówisz o dalszym rozwoju, a tuż trzydziestka minęła...
Teraz wiek w żużlu nie znaczy już tyle, co kiedyś. Jason Doyle w moim wieku miał szanse na mistrzostwo świata. Sezon sezonowi nie jest równy i każdy może pisać nową historię. Od dziecka trenuję, to już 20 lat, ale nie czuję tego bagażu. Czuję się młody, godny wygrywania. Teraz mam cel: chcę wrócić do swojej najlepszej jazdy sprzed kilku lat. Kontuzje ostatnio wiele planów mi pokrzyżowały, ale przecież tego się nie zapomina. Trzeba tylko wszystko dobrze poukładać w warsztacie i głowie.
No właśnie, za tobą wreszcie pierwszy sezon bez poważnych kłopotów ze zdrowiem.
I z tego się najbardziej cieszę. Miałem jedynie pewne problemy z kolanem, ale to nic poważnego, generalnie wyszedłem bez szwanku. Za to ze sprzętem w pewnym momencie nie było najlepiej. To jednak moja wina. Wiem, że kombinowanie jest moim słabym punktem, ciągle próbuję coś ulepszać i czasami wychodzi gorzej. Drużynowo ten sezon jak najbardziej na plus. Szkoda tego złota, było blisko, ale wiele drużyn chciałoby być w finale.Trochę żałuję indywidualnych celów, pouciekały mi z różnych względów. Bardzo często chcę za dużo i za szybko, to akurat mi nie wyszło. Ale jest co poprawiać i widocznie potrzeba więcej czasu, żeby wrócić do równowagi po kilku słabszych sezonach. Greg też w moim wieku miał kryzys, myślał o końcu kariery, a potem zaliczył 15 wspaniałych lat.
Powiedziałeś: "pieniądze nie są najważniejsze". To oryginalna teoria w środowisku żużlowym.
Dla mnie nie są. Naprawdę miałem lepsze oferty w przeszłości, mogłem w innych klubach zarobić więcej, nawet teraz było zainteresowanie. Dla mnie jednak najważniejsi są ludzie, którymi się otaczam. Uważam, że dzięki nim, a nie pieniądzom, może więcej można osiągnąć. Często w żużlu spotka się ludzi sukcesu, którzy klepią cię po zwycięstwach i zostawią po przegranych. Trafiłem w świetne środowisko sponsorów, to praktycznie moi przyjaciele, są ze mną na dobre i na złe. Żebym odszedł z Torunia musiałaby się trafić jakaś oferta życia lub sam klub musiałby chcieć mnie się pozbyć.
Czasami mówi się, że zmiana środowiska jest impulsem do dalszego rozwoju. Nie brak takich przykładów w ekstralidze.
To akurat prawda. Rozmawiałem z innymi zawodnikami i często mi radzili: zrób to, pomoże. Może będzie czas w przyszłości, mam jeszcze wiele lat ścigania przed sobą. Powiem szczerze, chodziło mi to po głowie w tym roku. W pewnej chwili byłem naprawdę blisko takiej decyzji. Zadałem sobie pytanie: czy jestem w stanie się w Toruniu zmobilizować odpowiednio. Rozmawiałem o tym z tatą, ze sponsorami i uznaliśmy, że tak. Wciąż mam na tyle werwy i mobilizacji, że w toruńskim klubie też się mogę rozwijać. Co będzie dalej, to zobaczymy. Może nadejdzie taka chwila i uznam, że potrzebuję zastrzyku dodatkowej energii. Nie sądzę jednak, żeby o tym zadecydowały same pieniądze.
W Toruniu już 15 lat za tobą. Jakiś sezon pamiętasz szczególnie?
Każdy jest ważny i każdy niósł jakieś emocje. Na pewno mocno utkwił mi w pamięci rok 2006, gdy było bardzo blisko spadku i upadku żużla w Toruniu. Dwa lata później zdobyliśmy mistrzostwo i od tego czasu cały czas jesteśmy prawie na szczycie. Nie sposób zapomnieć także tego nieszczęsnego finału w Zielonej Górze, dla mnie było to duże przeżycie.
Właściciel chciałby za rok mistrzostwa, a tymczasem odszedł z drużyny Martin Vaculik. Byłeś tym zaskoczony?
Muszę przyznać, że byłem. Każdy gdzieś tam rozmawia po sezonie i szuka dla siebie najlepszych warunków, ale myślałem, że zostanie. Wybrał Stal Gorzów, gdzie w trakcie sezonu wcale nie było wesoło, wiem, bo rozmawiałem o tym z chłopakami. Cóż, niektórzy się nie przywiązują do środowiska. Martin wybrał inaczej i życie to zweryfikuje. Osobiście uważam, że czasami lepiej jest mieć mniej, ale coś pewnego. Toruń jest pod tym względem ewenementem, od 2007 roku nie pamiętam żadnych problemów na tle finansowym.