Członkowie klubu Jesień spotykają się dwa razy w miesiącu, a wolne robią sobie tylko w lipcu. Korzystają z gościnności Tucholskiego Ośrodka Kultury, ale gdy tylko pozwala na to aura, zamiast siedzieć w czterech ścianach wychodzą w plener. - Jakoś tak zawsze jest, że my, emeryci, zawsze mamy ładną pogodę. Nie wiem, czy to robi wiek, czy siwe włosy - śmieje się Felicja Antosiak, przewodnicząca klubu.
Seniorzy działają już 36 rok. Przed laty klub był jednym z pierwszych w województwie. Założyła go dwudziestoparoletnia Renata Basta, obecna dyrektorka TOK, wówczas instruktorka. W 1973 r. skończył się remont domu kultury. - Działalność właściwie zaczęła się od nowa. A Tuchola była i jest miastem, w którym mieszka sporo emerytów - mówi Basta.
Do seniorów dotarła przez zakłady pracy, w których byli zatrudnieni przed przejściem na emeryturę. - Pozyskałam adresy. Wysłałam zaproszenia do 70 osób - wspomina.
Przyszła pięćdziesiątka, w tym znajomy babci pani Renaty - Leonard Marianowski. - Była to postać przedwojenna, człowiek energiczny, aktywny - mówi dyrektorka.
Długo namawiała starszego pana, żeby szefował klubowi. Zgodził się po trzech miesiącach i został na następne 15 lat. - To były najlepsze lata klubu. Podziwiałam tych ludzi za werwę. Zawsze też doceniali, że mogą się spotkać, pojechać na wycieczkę, przyjść na zabawę. Wielu nie robiło takich rzeczy od młodych lat - wspomina Basta.
Dziś klubem opiekuje się instruktorka Hanna Krueger. Członków jest 100-120, czasem nawet trzeba poprosić chętnych o cierpliwość, bo liczba miejsc jest ograniczona.
Wśród seniorów nie brak osób utalentowanych muzycznie, plastycznie czy literacko. - Mamy zespół Radosna Jesień, wykonujący piosenki biesiadne - mówi Felicja Antosiak.