https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Alarmuj z głową!

Tekst i fot. Dariusz Guzowski
Gdy dochodzi do wypadku, pożaru czy innej sytuacji, w której potrzebna jest policja, straż lub pogotowie, trzeba wezwać pomoc

Najczęściej przez telefon, wybierając numer alarmowy. Jak wezwać pomoc szybko i skutecznie podpowiada kom. Krzysztof Lewandowski z Komendy Powiatowej Policji w Golubiu-Dobrzyniu.

112 to międzynarodowy numer, dzięki któremu można wezwać pomoc. Gdyby istniały, jak wcześniej planowano, centra pomocy ratunkowej, to wówczas telefon łączyłby poszkodowanego właśnie z taką instytucją. Ponieważ centra takie w Polsce na razie nie powstały, to 112 najczęściej łączy z najbliższą jednostką policji. Działa tak, jak używany od dawna numer alarmowy 997.

- Jeśli osoba, korzystająca z numeru alarmowego, potrzebuje pomocy straży pożarnej, a dodzwoni się na policję, to i tak pomoc otrzyma - wyjaśnia kom. Krzysztof Lewandowski z Policji w Golubiu-Dobrzyniu. - Policyjny dyżurny przekaże informację straży, która podejmie odpowiednie działania. Zresztą najczęściej te służby działają razem i na miejsce zdarzenia dysponowani są z reguły strażacy, policjanci i ratownicy z pogotowia. Dużo ważniejsze jest prawidłowe zgłoszenie zdarzenia, bo zła informacja może znacznie utrudnić niesienie pomocy.

Dlatego zgłaszając zdarzenie należy mówić krótko i rzeczowo. Zachowując spokój, trzeba przede wszystkim określić miejsce zdarzenia, jeśli to możliwe podać miejscowość i adres lub inaczej wskazać, dokąd pomoc ma dotrzeć. Trzeba też powiedzieć, co się zdarzyło, czy to jest pożar budynku, czy na przykład wypadek drogowy. Można dodatkowo poinformować, jak dojechać na miejsce. Istotne jest też, czy istnieje zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi oraz czy są poszkodowani.

- Ważne jest, aby podać imię i nazwisko oraz numer telefonu, wówczas odbierający zgłoszenie może potwierdzić jego prawdziwość - upomina komisarz Lewandowski. - Po podaniu informacji nie wolno odkładać słuchawki do chwili potwierdzenia przyjęcia zgłoszenia. Niedawno policja uczestniczyła w akcji ratowania topiących się wędkarzy. Zgłaszający podał lakonicznie informację i rozłączył się, aby samemu nieść pomoc. Tylko dzięki dociekliwości kolegi dyżurnego, pomoc dotarła tam na czas.

Bardzo niebezpieczne jest korzystanie z numeru alarmowego przez osoby, które nie potrzebują pomocy. Policyjni dyżurni odbierali już telefony, z których dowiadywali się, że komuś nie odpowiada zapach dezodorantu córki lub, że żona nie chce wrócić do domu. Żartownisie wymyślają nieistniejące zagrożenia, a dzieci sprawdzają, czy taki numer naprawdę działa.

- To wszystko powoduje, że czas interwencji wydłuża się, bo ludzie naprawdę potrzebujący pomocy muszą czekać na połączenie - mówi kom. Lewandowski. - Przypomnę tu, że prawo mówi jasno, że kto ze złośliwości lub swawoli, chcąc wywołać niepotrzebną czynność, fałszywy alarm, wprowadza w błąd instytucję publiczną, organy ochrony bezpieczeństwa lub ochrony zdrowia, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.

Golubsko-dobrzyńska policja dwa - trzy razy w miesiącu styka się z takimi przypadkami. Najczęściej ustala sprawcę fałszywego alarmu i kieruje jego sprawę do sądu grodzkiego. W niektórych przypadkach policjanci karzą dowcipnisia mandatem, z reguły jest to 500 złotych.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska