To tylko epizod w życiu wielkiego, rosyjskiego pisarza, a jednak znaczący. W dniu gdy telefonowano ze sztabu brygady, w samym sercu Prus Wschodnich, żeby zameldował się u dowódcy jednostki, zaczął się wieloletni dramat, gehenna obozów ułożonych w sowieckim państwie w swoisty archipelag.
Historia biegnie szybko
20 stycznia 1945 r. jego jednostka wkracza do Neidenburga (Nidzica), po dwóch dniach zajmuje Allestein (Olsztyn). Po czterech następnych front dowodzony przez marszałka Konstantego Rokossowskiego jest już nad Bałtykiem, a wojska niemieckie zostają odcięte na wschodzie.
9 lutego 1945 r. kapitan Armii Czerwonej, dowódca baterii, Aleksander Isajewicz Sołżenicyn melduje się u gen. Trawkina, dowódcy jednostki. W gabinecie generała była grupa oficerów NKWD. Oni to informują Sołżenicyna, że zostaje aresztowany, zdzierają epolety, gwiazdkę z czapki, zabierają broń, pas, mapnik.
(Wszystkie te okoliczności przytacza w najnowszej biografii Joseph Pearce, przetłumaczonej i wydanej niedawno w Polsce pt. "Sołżenicyn - dusza na wygnaniu".)
Pierwsze dni, już nie żołnierz, tym bardziej nie oficer, spędza w areszcie kontrwywiadu. Wreszcie, wraz z sześcioma innymi rosyjskimi jeńcami wojennymi wyrusza w ponad siedemdziesięciokilometrowy marsz. W jakim kierunku? Tu istotna dygresja - podczas lektury książki Josepha Pearce'a sięgnąłem pamięcią do lat, gdy czytałem "Archipelag GUŁag". Tamże, w jednym z obozów, w którym znalazł się autor, pisze on m.in. o gromadzeniu materiałów do przyszłego dzieła, o sposobie przechowywania w pamięci, o paciorkach różańca, które pomagały i w pisaniu i zapamiętywaniu.
- Aż do końca kary, kiedy miałem już w majątku 12 000 wierszy, a później jeszcze na zesłaniu, ten różaniec pomagał mi pisać i pamiętać...
Zanim jednak zdarzenia i fakty, z bliższej i dalszej przeszłości, zapadły w pamięć, próbował notować. Pierwszy etap na drodze zesłania:
Nasz los obróci się na nice/Co nasze będzie znowu naszym/Pięć dni po grudzie, wśród śnieżycy/Pieszo z Ostródy do Brodnicy/Tatarski konwój gnał nas w jasyr
Brodnica - jeden z pierwszych etapów w drodze na Łubiankę, Butyrki, na miejsce bezterminowego zesłania w rejon Kok-Tereku, na skraj jałowych nieużytków Kazachstanu.
Gdzie był przez tych kilka dni w Brodnicy, zanim z dworca kolejowego ruszył przez Białystok do Moskwy? Pod koniec stycznia Sowieci już dobrze rozlokowali się w mieście. Działała komendantura wojenna, było też NKWD. Można z wielkim prawdopodobieństwem stwierdzić, że trzy dni - z wieloletniej gehenny - spędził późniejszy laureat Nagrody Nobla w piwnicach przy ul. Przykop 3.
Fakt pobytu Aleksandra Sołżenicyna w Brodnicy jest współcześnie mało znany.
"Gazeta Pomorska" zaproponowała, by ten epizod z życia wielkiego rosyjskiego humanisty, dysydenta wyrzuconego niegdyś z ojczyzny, pisarza, laureata literackiej Nagrody Nobla, upamiętnić tablicą okolicznościową. Inicjatywę podjęli gospodarze miasta. I stało się. Tablica znajduje się w miejscu, symbolicznym, w parku Jana Pawła II nad Drwęcą. Wykonano ja w pracowni Kazimierza Piórkowskiego, autorem płaskorzeźby jest Ryszard Kaczor.