Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ameryka właściwie już zaczęła wybory

(Oprac. JAD)
Infografika Monika Wieczorkowska
Kto wygra wybory prezydenckie w USA i zastąpi George'a W.Busha? Oto wielka zagadka najnowszej historii Stanów Zjednoczonych.
Ameryka właściwie już zaczęła wybory
Infografika Monika Wieczorkowska

(fot. Infografika Monika Wieczorkowska)

Praktycznie rzecz biorąc amerykańskie wybory już się zaczęły.

W 34 stanach Amerykanie mogą brać udział we wcześniejszym głosowaniu. Specjalnym maszynom swoje głosy powierzyć mogą już mieszkańcy Wirginii i Georgii, a kandydaci prześcigają się, żeby zdobyć ich poparcie. Według prognoz, do lokali wyborczych przed głównym dniem wyborów 4 listopada, może pójść nawet 30 proc. uprawnionych do głosowania.

Zainteresowanie amerykańskimi wyborami na świecie jest ogromne, bowiem nie ma przesady w twierdzeniu, że kiedy Ameryka kichnie, cały glob ma katar. A od niedawna - nawet ostrą grypę.

Prawica czy lewica
Na scenie politycznej USA rywalizują dwa główne stronnictwa - Partia Republikańska ("prawica") i "lewicowa" Partia Demokratyczna.
Po raz pierwszy w historii USA najpoważniejszym kandydatem do Białego Domu jest czarnoskóry 45-letni senator ze stanu Illinois Barack Obama (Partia Demokratyczna).

Jego przeciwnikiem z Partii Republikańskiej jest, po raz drugi w historii USA, tak sędziwy senator z Arizony - John McCain, który liczy sobie 72 lata.

Nikt dziś nie wie, jak na wyniki elekcji wpłynie trwający w USA dramatyczny kryzys finansowy. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, ile kobiet z Partii Demokratycznej poprze kandydatkę republikanów na wiceprezydenta USA Sarah Palin, gubernator Alaski. Zagadką jest też, jak zachowają się czarnoskórzy republikanie: czy będą bardziej lojalni wobec swego białego kandydata McCaina, czy też jego czarnoskórego przeciwnika - Obamę?

Amerykanie są zmęczeni
W sondażowych pojedynkach kandydatów - zwycięża czarnoskóry kandydat Partii Demokratycznej, co jest efektem zmęczenia Amerykanów siedmioletnimi rządami republikanina G.W. Busha. Największą klęską polityczną republikanów jest nieprzewidywalna wojna w Iraku oraz obecny, nieoczekiwany kryzys finansowy. G.W. Bush ma najniższe notowania popularności od czasu, gdy wybuchała afera Watergate prezydenta Richarda Nixona.

Większość ludzi jest przekonanych, że Amerykanie stawiając krzyżyk przy nazwisku swego kandydata na prezydenta, oddają głos bezpośrednio na niego.

Tymczasem w USA prezydenta nie wybierają obywatele, lecz tzw. Kolegium Elektorskie. Są to wybory pośrednie. W rzeczywistości prezydenta wybiera grono kryjących się w cieniu ludzi z Kolegium Elektorskiego. Zasiadają w nim obywatele wybrani w wyborach w 50 stanach.

Każdy stan - w zależności od liczby ludności - ma przydzieloną konkretną liczbę elektorów - od 3 do 55.

Elektorzy zobowiązani są do głosowania na kandydata swojej partii, choć takiego zapisu w konstytucji nie ma.

Wygrywa ten z kandydatów, który ma więcej głosów elektorskich. Kandydat musi zebrać ich przynajmniej 270 (z 538).

Wielką zagadką jest, jak zachowają się czarnoskórzy republikanie.

Teoretycznie jest możliwa sytuacja, w której kandydat demokratów wygra w 49 stanach, ale tylko przewagą jednego głosu, a kandydat republikanów zwycięży w Kalifornii (z racji liczebności stanu) ogromną różnicą - np. zagłosuje na niego 10 milionów wyborców więcej niż na przeciwnika, prezydentem zostanie kandydat demokratów.

Zmienić system?
W amerykańskich wyborach obowiązuje zasada "zwycięzca bierze wszystko". Oznacza, że nawet przy stosunku głosów 51:49 w danym stanie zwycięski kandydat zdobywa wszystkie głosy elektorskie.

W 2000 r. na przykład George W. Bush zdobył na Florydzie ledwie kilkaset głosów więcej niż Al Gore, jednak to wystarczyło, by zdobyć większość w Kolegium. Skomplikowany system wyborów pośrednich od samego początku miał w USA swoich krytyków. Od kilkunastu lat większość Amerykanów opowiada się za zmianą tego anachronicznego systemu, lecz przeciwni temu są politolodzy. Uważają, że łączy on prawa federalne ze stanowymi.

Elektorzy na start
4 listopada zostanie wybranych 538 elektorów, którzy dokonają wyboru 44 prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Wybór prezydenta i wiceprezydenta zostanie dokonany 15 grudnia głosami elektorów. Wówczas każdy z 538 elektorów w każdym ze stanów zagłosuje pisemnie na dwie osoby (prezydenta i wiceprezydenta). Głosy te przekazane zostaną do Senatu.

6 stycznia 2009 r. przewodniczący Senatu (urzędujący wiceprezydent) w obecności Senatu i Izby Reprezentantów zarządzi ich przeliczenie i ogłosi wynik wyborów.

Zwycięzcy wyborów zostaną zaprzysiężeni w południe 20 stycznia w Waszyngtonie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska