Samo południe, poniedziałek. Parking pod jednym z dyskontów spożywczych przy ul. Gdańskiej. - Chciałem tam zrobić zakupy, podjechałem, zaparkowałem obok innego auta. Wysiadłem i z okna samochodu, który stał obok rzucił się na mnie amstaff - opowiada nam pokrzywdzony. - Pies ugryzł mnie w rękę. Nie miał na sobie kagańca, a szyba w samochodzie była opuszczona do połowy. Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby koło tego samochodu przechodziło dziecko.
Czytaj: Pies pogryzł pupila chojniczanki. Bo biegał luzem i był agresywny
Na miejsce przyjechało pogotowie, zabrało pokrzywdzonego do szpitala. - Lekarz powiedział mi, że to szczęście, że miałem na sobie kurtkę, bo inaczej byłoby naprawdę źle.
Rana jest, lekarz początkowo stwierdził, że powinna być szyta, ale na miejscu, w szpitalu już nie widziano takiej potrzeby. Jednak po zmianie opatrunku nadal krwawi.
Z relacji pokrzywdzonego mężczyzny wynika, że właściciel czworonoga nie dość, że nie przeprosił za wszystko i nie poczuwał się do winy, to wręcz był oburzony. - Twierdził nawet, że ktoś mu tę szybę opuścił, bo wcześniej była zasunięta - mówi mężczyzna.
Na miejsce przyjechała w poniedziałek również policja. - Właściciel psa został ukarany mandatem w wysokości 250 zł - mówi Maciej Daszkiewicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. - Za niezachowanie środków ostrożności. Na tym chyba się skończy.
Co dalej? Pies powinien trafić na dwutygodniową obserwację do weterynarza. - Po tym czasie dowiem się, czy czeka mnie seria bolesnych zastrzyków, czy nie - mówi pokrzywdzony. - Zobaczymy.