Czterdziestka zbliża się do Asi z Bydgoszczy drobnymi kroczkami, ale jest już bardzo blisko. Gdyby miała spojrzeć wstecz na swoje życie, to działo się sporo. Była wielka miłość licealna. Jakoś się rozeszli. On sobie ułożył życie. Żona, córka. Asia też je sobie poukładała. Na moment. Miała męża, tyle że takiego, co to, kiedy tylko nadarzyła się okazja, pojechał zarabiać do Anglii. I już nie wrócił. Kolejny ułożył sobie życie z dala od niej.
Przeczytaj także:Inowrocław. Znaleźli kolejny sposób, by oszukać starsze osoby
Właściwie, życie ułożyła sobie już w jakichś 80 procentach. Wysoka, szczupła, zielone oczy. Jest atrakcyjna, elegancka, wykształcona. Nieźle zarabia, pracuje na specjalistycznym stanowisku. W każdej dziedzinie jej się układa, z wyjątkiem tej jednej. Potrzebuje znaleźć sobie miłość na całe życie.
Mówią, że jest trochę wybredna, jeśli chodzi o faceta. Może, ale ona pierwszego lepszego nie chce. I wie... - Żeby kogoś poznać, muszę się angażować, bywać. I łapię każdą okazję, żeby spróbować. Ale bezskutecznie.
Tej wielkiej miłości, tej na dobre i na złe, do grobowej deski nie znalazła w Bydgoszczy. - Długo się wstrzymywałam przed portalami randkowymi. Bo znajomi zobaczą, będą się śmiali. A w końcu - a niech tam - pomyślałam. Co mi po takich znajomych, którzy bronią mi prawa do szczęścia.
20 procent do szczęścia
Do szczęścia, do którego brakuje jej już tylko 20 procent, ale tych najważniejszych. - Więc zapisałam się na sympatia.pl.
"Randki, flirt, zakochanie". Zakładki z historiami osób, które poznały się na portalu i takie z poradami: jak dobrze przygotować się do randki?, kiedy mówić "kocham"?, jak pokonać nieśmiałość i... "Nieznajomy w sieci". Może gdyby Asia wczytała się, zanim zaczęła flirtować, w tę ostatnią zakładkę, to nie przeżyłaby rozczarowania.
- Napisał do mnie z Anglii. Kelvin Wolfgang. Napisał po polsku. Pomyślałam, że na tyle się stara, żeby skorzystać z elektronicznego tłumacza. Pan tuż przed 50. Wdowiec z synem kilkunastoletnim. Od razu mnie urzekł. Taki był czuły w swoich mailach. Szybko zaczął do mnie dzwonić. Wieczorami przed snem telefonował tylko po to, żeby powiedzieć mi: "Goodnight and sweet dreams, darling" (Dobranoc i słodkich snów, kochanie).
Pomyślała, że w końcu los się do niej uśmiechnął. Że tyle lat czekała, więc należy jej się ktoś wyjątkowy. - Wdowiec, a nie rozwodnik. To ważne, bo jak ma za sobą nieudany związek, to się zawsze zastanawiam, dlaczego, co z nim nie tak. I syn kilkunastoletni. Sama mogłabym mieć już takiego, więc spadli mi jak z nieba.
Mieszka na południu Anglii. Ma dom, firmę zajmującą się handlem samochodami. Nie ukrywał, że jest bogaty. Opowiadał jej o firmie, którą prowadzi, o jakichś przetargach na dostawy do Ghany. Że niby wsparcie rozwoju tego kraju. Nie wnikała. - Wolałam z nim rozmawiać o innych sprawach. O życiu, nieudanych związkach, przyjaźni, rodzinie.
Miesiąc zaledwie minął od pierwszego e-maila, w którym wspominał o ewentualnej przeprowadzce do Polski. - Wiem, wiem, że powinnam zacząć coś podejrzewać. On z domem nad morzem, z synem, obaj nie znający języka polskiego, mieliby się co? Przeprowadzić do mieszkania w bloku w Bydgoszczy? Kiedy okazałam mu moje zdziwienie, usłyszałam, że Polska wydaje się ciekawym miejscem i czemu nie miałby spróbować. I że nic nie musi być ostatecznie przesądzone. Że zobaczymy, jak będzie. Że chciałby mnie odwiedzić, żebym mu pokazała swoje miasto. Kupiłam to.
Kupiła, nie kupiła, ale zachowała czujność. - Bo jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Googlowałam i googlowałam, ale takiego Kelvina Wolfganga nie było w całej sieci. A firma niby taka światowa!
Chciała bratniej duszy
Ale kiedy pisał "Jak jej minął dzień" i że jest jego bratnią duszą i że nie może się już doczekać, aż będą razem mieszkać, żyć, spędzać czas i że nigdy się od niej nie odwróci, to chciała wierzyć. Bydgoszczanka była zachwycona, że tak czule i pięknie pisze.
I spotkanie twarzą w twarz było coraz bliżej. - Miał jechać do Ghany załatwić import samochodów, sam chciał to wszystko nadzorować, a po dokonaniu transakcji miał przylecieć z synem do Polski. Mówił o tym, opowiadał, wyobrażał sobie, jak to będzie.
Tydzień przed wylotem do Afryki napisał, że pilnie potrzebuje laptopa. - Koniecznie firmy Hewlett Packard, taki z wysokiej półki. Zapytał, czy nie mogę mu go kupić i wysłać kurierem do Ghany, bo w Wielkiej Brytanii ich nie ma, jedynie w Europie na kontynencie. A akurat taki mu jest niezbędny. Obiecał, że kiedy tylko przyleci do Polski, to odda mi co do grosza wszelkie poniesione koszty.
Przeliczył się. Asia aż tak zaślepiona miłością nie była. - Znalazłam w sieci nawet autoryzowanego dilera sprzętu tej firmy w Ghanie. "Kochana, ale mój przedstawiciel w Ghanie przekazał, że oni tam używany towar sprzedają. Psuje się, nie działa. Nie mogę ryzykować. Proszę, przyślij mi laptopa, bardzo go potrzebuję". Okrasił to zapewnieniami o wielkiej miłości, o tym, jak mi ufa i wierzy we mnie i że nie może się doczekać, aż będziemy razem.
No to poszła sprawdzić, ile kosztują i ile zapłaci za przesyłkę kurierską do Ghany.
Zdradził go adres
I... nie, nie kupiła laptopa. Nie wysłała go do Ghany. Podpuściła amanta, którego naleganie na kupno sprzętu wydało jej się zbyt podejrzane. - Podał mi adres w Afryce, pod który miałam wysłać komputer. I dopiero po adresie namierzyłam oszusta. Harcuje po różnych serwisach randkowych. Nie tylko w Europie. Podaje się za różnych: Jefferya Wolfganga, Franka Smitha i innych. Na forach o oszustach znalazłam, że naciągał kobiety dokładnie w ten sam sposób, to samo im pisał, mówił, obiecywał. I niektóre panie wysyłały mu pieniądze.
W Poradach na forum wpisała się inna oszukana podając jeszcze jeden jego pseudonim Mark Knight: "Przestrzegam przed facetami, np. z zagranicy, którzy bardzo szybko opisują swoją wielką miłość do tak naprawdę ledwo co poznanej osoby. Robią to bardzo inteligentnie i trzeba przyznać, iż znają się na psychologii, szczególnie osób samotnych.(...)" I przyznaje: "Niestety wysłałam kasę, na szczęście niezbyt wielką sumę."
Czy ta historia zakończyła się szczęśliwie? Nie. Bo Asia chciałaby wysłać tego laptopa do Ghany, a potem gościć tutaj Kelvina i potem z cudownym człowiekiem, jakiego udawał - ułożyć sobie życie. I ułoży. - Nie zamierzam rezygnować. nawet z portalu randkowego, ale teraz nie dam się wkręcić. I apeluję do pań i panów. Bądźcie ostrożni, sprawdzajcie wszystko, nie wierzcie w ładne słówka, nie bójcie się prosić o kopie paszportów i nie wysyłajcie żadnych pieniędzy, żadnych prezentów.
(Personalia bohaterki zostały zmienione)
Czytaj e-wydanie »