Życie zawodowego sportowca to niemal ciągłe życie "na walizkach". Pal licho, jeśli bogate teamy europejskie mogą sobie pozwolić na podróże samolotem nawet na niektóre mecze ligowe, nie mówiąc o pucharach europejskich. Gdy Anwil grał na arenie międzynarodowej, oczywiście latał samolotami. Ale w polskiej rzeczywistości ligowej jest to jeszcze niemożliwe, gdyż skromne budżety klubowe takich wydatków nie przewidują. Choć odległości między miastami nie są wielkie, stan polskich dróg powoduje, że podróże autokarami zamieniają się w kilkunastogodzinną gehennę. Nie dziwi więc zadowolenie siatkarzy Delecty Bydgoszcz, gdy w ubiegłym sezonie dowiedzieli się, że do Rzeszowa polecą zamiast pojechać. To był jednak jednorazowy gest prezesa firmy Jet Air, któremu bardzo spodobało się zwycięstwo 3:2 z Jastrzębskim Węglem, mimo przegranej w dwóch pierwszych setach. Samolot poczekał na bydgoszczan w Rzeszowie, po czym szybko wrócili do domów. Podróż trwała w obie strony nie więcej niż trzy godziny. Polskimi drogami przejechanie prawie 1100 km. w obie strony to... Samemu proszę policzyć...
Na południe i z powrotem
KOSZYKARSKIE PODRÓŻE
Anwil dotychczas w tym sezonie (w obie strony): Warszawa - 360 km.; Poznań - 430 km., Koszalin - 660 km., Starogard Gd. - 360 km., Słupsk - 700 km. Razem: 2510 km. Najdalsze podróże w PLK (w jedną stronę): Jarosław (486 km.) i Zgorzelec (475 km.).
Najdalsza podróż w PLK: Kołobrzeg - Jarosław (987 km.)
Najdalsza podróż w NBA: Seattle - Miami (5433 km.)
Najdalsza podróż w Eurolidze: Moskwa - Malaga (4667 km.)
Od początku tego sezonu koszykarze z Włocławka przejechali już ponad 2,5 tysiąca kilometrów (Warszawa, Poznań, Koszalin, Starogard Gd., Słupsk). Ale prawdziwy maraton czeka ich już w najbliższych dniach. W niedzielę wieczorem (18.00) zagrają na wyjeździe z drużyną, do której muszą odbyć najdalszą podróż - Zniczem Jarosław (prawie 500 km. w jedną stronę). Trzy dni później mają zaplanowany mecz Pucharu Polski w Dąbrowie Górniczej. Bezpośrednio z Jarosławia to 300 km., ale włocławianie nie zostaną na południu. - Wracamy do Włocławka w poniedziałek rano. We wtorek jedziemy na Śląsk - przyznaje Hubert Hejman, dyrektor Anwilu. - Gdyby rywale z Dąbrowy Górniczej zgodzili się przełożyć mecz choć na wtorek, zostalibyśmy na południu. Ale nie chcieli tego zrobić z różnych względów organizacyjnych. Takie ich prawo. Zadecydowaliśmy więc o powrocie do Włocławka. Zdążymy choć potrenować u siebie i przepakować bagaże.
Do Jarosławia i z powrotem do Włocławka to około 960 km; z Włocławka do Dąbrowy Górniczej w obie strony to 580 km. Między sobotą a czwartkiem team Anwilu czeka zatem ponad półtora tysiąca kilometrów po polskich drogach. Gdyby z Jarosławia od razu ekipa jechała do Dąbrowy Górniczej (300 km.), na obu eskapadach zaoszczędziłaby około 500 km.
Szubarga na Turów?
Nie wiadomo, czy w podróż z zespołem pojedzie Krzysztof Szubarga, który intensywnie rehabilituje kontuzjowane kolano. Nie jest to uraz groźny, ale musi zostać wyleczony do końca. Bardziej prawdopodobny jest powrót rozgrywającego na kolejny, niezwykle ciekawy mecz w PLK z PGE Turowem Zgorzelec (5 grudnia we Włocławku o 20.00). W najbliższym czasie Anwil będzie można aż trzykrotnie zobaczyć w TVP Sport: z Turowem, w Gdyni (13 grudnia) i Sopocie (3 stycznia).