Arkadiusz Reca w letnim okresie transferowym w 2018 r. trafił z Wisły Płock do Atalanty Bergamo. W nowym klubie nie tylko początek był trudny, który w większości stracił przez kontuzje. W trakcie całego sezonu rozegrał zaledwie trzy mecze w Serie A, jedno spotkanie w kwalifikacjach do Ligi Europy i tyle samo w Pucharze Włoch. Te występy były zresztą epizodami, bo w tych pięciu na boisku spędził 140 minut.
Mimo to mógł liczyć na powołania do reprezentacji Polski. Jerzy Brzęczek, który prowadził Recę w Płocku, dał mu zagrać w meczach Ligi Narodów. Wystąpił także (również kilkuminutowe epizody) w eliminacjach mistrzostw Europy 2020. Jednak piłkarz nie bronił swoją grą decyzji trenera. Część kibiców i ekspertów krytykowała powołania. Chętniej w kadrze widziano by kogoś innego.
- Nie będę ukrywał, na początku czytałem te komentarze. To trochę bolało. Jednak z czasem zrozumiałem, że śledzenie tego nie ma sensu. Musiałem się od tego jak najszybciej odciąć, bo to nie pomagało. Udało mi się to. Później nie zwracałem już na to uwagi i jeśli otrzymywałem powołanie, to byłem dumny - opowiadał Reca podczas zgrupowania reprezentacji Polski przed meczami z Izraelem (sobota, godz. 20.45) i Słowenią (wtorek, godz. 20.45).
Dziś powołanie 24-letniego obrońcy już dziwić nie powinno. Tego lata został wypożyczony z Atalanty do SPAL 2013, gdzie gra także m.in. Thiago Cionek. Na 12 rozegranych kolejek ligi włoskiej, Reca wystąpił w dziewięciu. Prawie wszystkie w pełnym wymiarze czasowym. - Odzyskuję pewność siebie - przyznał boczny obrońca.
