Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Awantura o bar pod parasolem przy ulicy Czackiego w Bydgoszczy. Prędzej zima rozwiąże ten konflikt?

agad
Nie chcemy mieć takiego widoku z okien, jest obrazem smutnej, polskiej rzeczywistości - twierdzą mieszkańcy bloku przy ulicy Czackiego w Bydgoszczy
Nie chcemy mieć takiego widoku z okien, jest obrazem smutnej, polskiej rzeczywistości - twierdzą mieszkańcy bloku przy ulicy Czackiego w Bydgoszczy Agnieszka Domka-Rybka
- Nie spodziewałam się, że na grzeczną prośbę o odrobinę spokoju usłyszę odpowiedź: "Będę cicho, ale jak mi zrobisz lo..." - oburza się jedna z mieszkanek.

Mieszkańcy: - Tutaj zwyczajnie nie da się żyć! Oni piją, a my to oglądamy, słyszymy i, niestety, czujemy. Klient: - Gdy nam dadzą 3 tysiące emerytury, pójdziemy na piwo do restauracji, a nie za 2 złote do pana Jarka! 

Bar przy ulicy Czackiego 19 w Bydgoszczy istnieje od 15 lat. Nikomu nie przeszkadzał, aż do momentu, gdy do nowo wybudowanego bloku naprzeciwko wprowadzili się lokatorzy. To typowa awantura rodem z polskiego podwórka. Jedna i druga strona przekonuje, że jej racja powinna być na wierzchu. Słowo przeciwko słowu.

Dłużej nie wytrzymamy!

- Pierwsi klienci pojawiają się już o godzinie 7, ostatni wychodzą późno wieczorem, a latem niektórzy imprezowali aż do północy. Koszmar mieć takie sąsiedztwo! - denerwuje się pani Jadwiga Markowska (imię i nazwisko zmienione na jej prośbę). - Gdy latem był skwar, musieliśmy pocić się w mieszkaniach z zamkniętymi oknami. Nie wychodziliśmy na balkony. Bo ileż można wysłuchiwać pikantnych historii opowiadanych podniesionym głosem? Panowie są złośliwi i wulgarni. Nie przebierają w słowach, k... i ch... są u nich na porządku dziennym. Uszy więdną! Jedno piwko, potem dwa, trzy, cztery. To wtedy więcej siku się chce i co chwilę trzeba iść do toy-toya. Nie wiem, czy w ogóle ktoś go opróżnia, bo smród stamtąd zawiewa do nas niemiłosierny. Dłużej tak nie wytrzymamy! Ten bar należy zlikwidować! Właścicielowi trzeba odebrać koncesję na alkohol!

- Jesteśmy kulturalni, spokojni i na pewno nikomu nie dokuczamy, tylko niektórzy z tamtego bloku po prostu się na nas uwzięli - stały bywalec (lat ok. 50) wskazuje na budynek po drugiej stronie ulicy. - Tutaj nikt nie pije na umór, a bywamy tylko lekko podchmieleni. Jestem emerytowanym żołnierzem, byłem na wojnie w Afganistanie. Bar pana Jarka (imię właściciela - red.) jest dla mnie odskocznią od wojennych wspomnień. Pani wie, co ja przeżyłem? Ludzie są różni, jeden człowiek lubi pożartować przy piwku, a inny tylko myśli, jak mu dokuczyć.

Picie pod chmurką jest za drogie

Do rozmowy udaje się "wbić" kolejnemu klientowi (lat ok. 60), a to nie lada wyzwanie, bo mamy wesołe towarzystwo, wszyscy mówią naraz: - Gdybym miał większą emeryturę, bawiłbym w hotelach w Hiszpanii i chodził na piwko do restauracji. Ale mnie nie stać, więc przychodzę pod parasol. Na browara za dwa złotysze! I nikt mi nie zabroni! Może powinienem iść pić na ławkę pod chmurkę? Żeby mi 100 zł mandatu wlepili! Za 100 zł to ja kupię u pana Jarka - chwila namysłu na liczenie i duże oczy - nawet 50 piw!!! - My tu byliśmy pierwsi! Mieszkańcy bloku wprowadzili się rok temu! - zaznacza trzydziestokilkulatek. On do baru wpada od 10 lat - codziennie po pracy. 

- Chcieliśmy łagodnie załatwić sprawę z właścicielem, ale zwyczajnie się nie da. Niestety! - twierdzą mieszkańcy nowego bloku przy ul. Czackiego 6 a w Bydgoszczy. - Pogroził palcem, że jeśli jego bar zostanie zlikwidowany, ogrodzi działkę. Wywiesi tabliczkę „Teren prywatny”. Gdy przyjedzie policja powie, że ci, którzy u niego piją, są jego kolegami. Ba, że w tej sytuacji to on nawet nie musi wpuszczać policji. Albo, że włączy agregat i będzie jeszcze większy hałas. Bezczelność!  

- Temu panu wydaje się, że jest nie do ruszenia. Należy do Rady Osiedla Górzyskowo i ma dzięki temu spore kontakty, więc się nie boi - uważa Marzanna Wilczyńska (imię i nazwisko zmienione na jej prośbę), również lokatorka spod „szóstki”.

 „Gramy w  szachy, organizujemy wypady na ryby i grzyby”    

Mariola Kawczyńska (też zmienione personalia) opowiada, że przez jakiś czas bar działał nielegalnie.  - W Polsce wszystko jest możliwe - wzrusza ramionami. - A my nie chcemy, by grupa podpitych mężczyzn narzucała innym swój sposób bycia! Co na to ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi?! Bardzo żałujemy z mężem, że kupiliśmy mieszkanie w tym bloku, ale nikt nas nie ostrzegł, co będziemy musieli znosić! Na zmianę przyjeżdżają i policjanci, i straż miejska. Wtedy na moment robi się cicho, ale gdy mundurowi wsiadają do samochodu, koszmar zaczyna się od nowa. Urzędnicy znają problem, ale nie chcą nam pomóc. Nie mówiąc już o radzie osiedla, wiadomo, znajomi - komentuje pani Mariola.

 W barze są dwa stoliki, cztery ławki i jeden parasol. Akurat przy piwku siedzi 17 mężczyzn - przeważnie w średnim wieku. Emeryci, renciści, pracujący, bezrobotni.  

 

- Który z panów złożył niedwuznaczną propozycję pani, gdy poprosiła o spokój? - pytam. - W naszym wieku już nikt nie myśli o takich sprośnych rzeczach - zapewnia jeden z klientów (lat ok. 65). Reszta wybucha śmiechem, choć ogólnie sprawa wcale wesoła nie jest.  

 - Przychodzimy do baru od początku,  czyli od ponad 15 lat, to jedyne takie miejsce na  osiedlu - podkreśla inny stały bywalec. - Nie życzymy sobie, by ktoś nazywał je speluną, mordownią czy jakoś tam! Bo to nasza knajpeczka! Najstarszy klient jest po osiemdziesiątce, najmłodszy po trzydziestce. Nie mamy w domach aż tylu sportowych programów w telewizji, bo nas nie stać, a tu oglądamy dużo i za darmo! Gratisową gazetkę można przeczytać! My tutaj prowadzimy poważne dyskusje o sporcie, społeczne i polityczne. Gramy w szachy, organizujemy wypady na grzyby i ryby. Gdzie pójdziemy, jak zlikwidują bar? Może ci państwo z nowego bloku nas do siebie zaproszą!  

Jarosław Ziętara,_ właściciel baru przy Czackiego 19  _twierdzi, że robi wszystko, by jego piwny biznes był jak najmniej uciążliwy.  - Zabudowałem ogródek, położyłem dach - wylicza przedsiębiorca. - Niestety, ktoś z mieszkańców doniósł na mnie do inspektoratu nadzoru budowlanego. Przyjechali urzędnicy. Stwierdzili samowolę budowlaną i kazali rozebrać (w lipcu tego roku - red.).  Zgadzam się,  to była nielegalna inwestycja, na której tylko straciłem. Jednak donosiciele też dostali nauczkę. Bo, gdyby siedzieli cicho, mieliby dziś większy spokój. Staram się kontrolować zachowanie klientów. Uciszam ich. Wiem, że spotykają się u mnie, ponieważ nie mają gdzie. Mieszkam w tym samym budynku i często zaglądam do baru. Skróciłem czas jego otwarcia z godziny 23.00 do 21.00.  Zapewniam, że toy-toy jest opróżniany. Nie łamię prawa, mam koncesję na alkohol. Płacę podatki, zatrudniam czterech pracowników. Obok prowadzę sklep wielobranżowy. Co ja mam teraz zrobić,  po 15 latach nagle zwinąć interes?! Z  niego się przecież utrzymuję. Wcześniej nie przeszkadzał, choć niedaleko są inne, starsze, bloki. Nikogo nie straszę i nikomu nie chwalę się znajomościami. Sąsiedzi płoszą mi klientów, nasyłają na mnie policję i straż miejską. Przeszkadza im nawet mój samochód i pies. Jak widać, też  mam patową sytuację. Może problem z barem rozwiąże się, gdy przyjdzie jesień i zima. Może...

Policjanci potwierdzają, że latem byli często wzywani na Czackiego. - Interweniujący mówili o zakłócaniu spokoju, ale 14 na 18 wyjazdów uważamy za nieuzasadnione - ocenia podkom. Przemysław Słomski z biura prasowego Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy. - W pozostałych czterech skończyło się na pouczeniach. Wcześniej nie mieliśmy zgłoszeń pod tym adresem.

 -  Pojechaliśmy dwa razy, ale gdy dotarliśmy na miejsce, było  spokojnie - dodaje Arkadiusz Bereszyński, rzecznik bydgoskiej straży miejskiej.

 Jedni absolutnie akceptują alkohol, a inni  absolutnie nie

 Małgorzata Bogdzińska, inspektor z Referatu Zezwoleń Alkoholowych w Wydziale Spraw Obywatelskich Urzędu Miasta Bydgoszczy podkreśla, że bar działa legalnie, a jego właściciel ma koncesję na alkohol wydaną do stycznia 2018 roku.  - Ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi wskazuje miejsca, w pobliżu których nie można otwierać punktów sprzedaży alkoholu. Są to między innymi szkoły, przedszkola, żłobki, kościoły, cmentarze - wymienia inspektor. - Jednak nie należą do nich budynki mieszkalne. W wielu bydgoskich kamienicach z lokatorami mamy przecież sklepy z alkoholem, restauracje, puby czy bary. Wpłynęły do nas dwie skargi  dotyczące osiedlowego baru i prowadzimy w tej sprawie postępowanie. Nie wynika z nich jednak, że problem dotyczy większości mieszkańców bloku, a bardziej pojedynczych osób. Musimy wziąć również pod uwagę ustawę o swobodzie działalności gospodarczej i to, że przedsiębiorca uczciwie wywiązuje się ze swoich obowiązków płatniczych wobec państwa.

Piotr Patyna, przewodniczący Rady Osiedla Górzyskowo nie kryje, że dobrze zna Jarosława Ziętarę: - Lubię go, udziela się w naszej radzie i nikt wcześniej nie skarżył się na biznes pod parasolem. Aż tu nagle dostaję pismo, którego nadawcą są rzekomo mieszkańcy bloku przy Czackiego 6 a, a podpisuje się pod nim jedna osoba. To jest bardziej konflikt mentalny. Rozmawiałem z Jarkiem. Nie wiem, może coś wymyśli. Ja się tylko dziwię, że niektórzy kupując mieszkania nie sprawdzili, co jest obok. Bar nie działa przecież w podziemiu, a w widocznym miejscu.  

- Powinni wiedzieć - uważa Bożena Niedźwiedzkaz Bydgoskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, która wybudowała i jest administratorem nowego bloku. - Lokatorzy mieli dostęp do planów budynku i okolicy. Nie wierzę, że nie podglądali, jak on powstaje.  Niektórzy rodzice  pytali nas czy będzie daleko do szkoły czy przedszkola. Takie informacje nie są żadną tajemnicą.    

- Trudno będzie rozwiązać ten konflikt - przypuszcza Barbara Domagała, dyrektor Bydgoskiego Ośrodka Rehabilitacji, Terapii Uzależnień i Profilaktyki „BORPA”: - Nasze społeczeństwo dzieli się bowiem na dwie grupy. Jedna w pełni akceptuje picie, nic jej w nim nie przeszkadza. Taka moda przyszła z Zachodu. Wypromował alkohol bardziej jako produkt niż napój, który uzależnia. Na przeciwnym biegunie mamy absolutnych przeciwników alkoholu, im przeszkadza w nim dosłownie wszystko. Jak pogodzić obie strony? Nie da się, jedna nigdy nie przekona drugiej do swoich argumentów. W tym konkretnym przypadku może warto wziąć pod uwagę, że jednak bar był dużo wcześniej. Nie zjawił się z dnia na dzień i nikogo nie zaskoczył swoją obecnością.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska