Ciąg, w którym znajduje się ulica Staszica, to najbardziej ruchliwa część Inowrocławia. Jadą tędy samochody mknące z północy na południe i z południa na północ Polski. Sygnalizacja szwankowała już kilka tygodni temu.
- Byłem na ulicy Narutowicza. Miałem zielone światło, więc wjechałem na skrzyżowanie. Nagle zobaczyłem nadjeżdżającego z boku tira. Zatrzymał się półtora metra ode mnie. Okazało się, że on również miał zielone światło. Jego refleks uratował mi życie - mówi z przekonaniem nasz Czytelnik.
Pracochłonna awaria
- To złośliwość rzeczy martwych - mówi Tomasz Okoński, rzecznik prasowy bydgoskiego oddziału zarządu Dróg Krajowych i Autostrad. - Postanowiliśmy wyłączyć sygnalizację świetlną, bo bardzo często wprowadzała ona w błąd kierowców. Nie chcieliśmy, by doszło do wypadku - tłumaczy.
Okazuje się, że awaria jest poważna. Konieczna jest wymiana całego okablowania, a to jest - jak twierdzi Okoński - bardzo pracochłonne.
Na razie bez kolizji
Okazuje się, że zarówno kierowcy, jak i piesi jakoś sobie radzą. Od 14 grudnia do wczoraj na obu skrzyżowaniach nie doszło do żaden kolizji drogowej.
- To cud - podsumowuje mężczyzna, który próbuje przejść przez ulicę Staszica. W końcu przebiega tuż przed nadjeżdżającym mercedesem.
Kierowca audi chce z ulicy Narutowicza skręcić w lewo. Czai się i nerwowo rozgląda dookoła. Wyjeżdżający z naprzeciwka kierowca skody daje mu znaki światłami i mach rękami. Z ruchu warg można odczytać powtarzające się wykrzykniki: - Jedź! Jedź!
Więc audi rusza. Słychać pisk hamulca poloneza, który mknie ulicą Staszica. Zdążył się zatrzymać. Operacja zakończyła się sukcesem.
Apel do kierowców
Prace remontowane mają się rozpocząć za kilka dni. - Póki co, proszę pieszych o ostrożność, a kierowców o rozwagę - mówi Okoński, a Joanna Wrzesińska, rzecznik prasowy inowrocławskiej policji dodaje: - Cieszę się, ze kierowcy mimo utrudnień jeżdżą ostrożnie.