Na wyborczej mapie powiatu świeckiego sytuacja w Pruszczu zdecydowanie odbiega od tego, czego świadkami są wyborcy w pozostałych gminach. Dotychczasowy wójt Pruszcza, jako jedyny z rządzących, już kilka miesięcy temu zapowiedział, że nie będzie ubiegał się ponownie o to eksponowane stanowisko. Bezrobocie mu jednak nie grozi. Przez ostatnie lata pracę urzędnika umiejętnie łączył z prowadzeniem gospodarstwa rolnego. Teraz będzie mógł się skupić na wynikach w uprawie i hodowli. Franciszek Koszowski nie planuje całkowicie zrezygnować z realizowania się w samorządzie. Zamierza znaleźć się w kładzie nowej rady powiatu. Dlaczego nie w radzie gminy? - Wolę uniknąć niezręcznych sytuacji - tłumaczy powody swojej decyzji. - Niezależnie do tego, kto zajmie moje miejsce, na pewno będzie mniej zorientowany w sprawach gminy. To zupełnie zrozumiałe. Nowy wójt mógłby czuć się skrępowany. Nie wiedzę powodu, aby komukolwiek utrudniać pracę - zaznacza. - Nie potrzebuję takiej konfrontacji. Nie mam zamiaru nikomu niczego udowadniać.
Przed czterema laty Koszowski miał dwóch kontrkandydatów. Pierwsza tura nie przyniosła rozstrzygnięcia. W drugiej, stosunkowo niedużą różnicą, pokonał Dariusza Wądołowskiego. W jesiennych wyborach Wądołowski, radny powiatowy, zamierza po raz kolejny przekonywać mieszkańców, że to właśnie on ma najlepszą wizję rozwoju Pruszcza.
Czeka go jednak wyjątkowo trudne zadanie. Podobne ambicje zgłaszają też: Anna Belt, Łukasz Urbański, Marek Stec, Janusz Baśniak, Włodzimierz Mikulski i Jarosław Gadzała.
Jest niemal pewne, że w Pruszczu pierwsza tura nie przyniesie rozstrzygnięcia. Jedyna w tym gronie kobieta liczy na to, że to właśnie przy jej nazwisku wyborcy postawią najwięcej "krzyżyków". - Polityka to świat mężczyzn, ale w naszym powiecie mamy dowody na to, że świetnie tej roli spełniają się także kobiety - podkreśla Belt.
Wójt:
Burmistrz:
Czytaj e-wydanie »