Gdy w trakcie finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy wchodzi na scenę lub staje przed kamerą lokalnej telewizji, mówi znacznie szybciej. Tak jak Jurek. - Rzeczywiście staram się, żeby moje występy miały energię, żeby licytacje szły sprawnie, żeby było wesoło - przyznaje. Uśmiecha się, gdy nazywamy go barcińskim Jurkiem Owsiakiem.
To właśnie Artur 19 lat temu wspólnie ze swoimi przyjaciółmi wpadli na pomysł, by Orkiestra zagrała także w Barcinie. Pamięta kserowane kartki z logo WOŚP i nazwiskami wolontariuszy, a także puszki robione własnoręcznie z pudełek od granulowanej herbaty. Do Barcina przywiózł zaledwie 80 serduszek i jeden plakat reklamujący akcję. Przylepił go do kurtki i z dumą nosił na piersiach. Mieszkańców zaprosili na wieczorny program kabaretowy.
Tak zagramy z orkiestrą w powiecie żnińskim!
- Nie liczyliśmy na to, że ktokolwiek przyjdzie. Okazało się, że sala pękała w szwach, ludzie stali na korytarzach - opowiada. Ludzie nie szczędzili ówczesnego "grosza".
- Gdy uzbieraliśmy 9 milionów, zaczęliśmy ludzi nakręcać, by dojechać do tej dychy. Wówczas jeden z mieszkańców Barcina podszedł i wrzucił do puszki okrągły milion. To było szaleństwo.
Następnego dnia zebrane pieniądze trzeba było zawieźć do bydgoskiego banku. Pracownicy z ośrodka kultury robili za ochroniarzy. - To była kupa kasy - wspomina Artur. Pieniądze włożył do walizy, którą przymocował do swojej ręki... kajdankami.
W Orkiestrze gra nieustannie. Najpierw, jako wolontariusz z liceum, potem pracownik domu kultury, a dziś - jego dyrektor.
Z roku na rok liczba ludzi zaangażowanych w akcję rosła. Impreza nabierała rozmachu. Od kilku lat barciński Jurek Owsiak nawija w lokalnej telewizji już od niedzielnego poranka. I to na żywo.
Mieszkańcy po przebudzeniu, jeszcze w piżamach, słuchają, jak autentyczny Jurek Owsiak przesyła im specjalne pozdrowienia. By je zdobyć, barcińska ekipa telewizyjna jeździ na konferencje prasowe do Warszawy. - Jesteśmy już znani w fundacji, więc na wywiad z Jurkiem wbijamy się jako jedni z pierwszych. W tym roku wyprzedziła nas tylko ekipa z "Panoramy" - śmieje się.
- Każde spotkanie z Jurkiem Owsiakiem daje nam "pałera", żeby działać dalej. Jestem związany z Orkiestrą prawie od samego początku i będę w niej grał tak długo, jak będę miał siły - przekonuje.
Zapewnia, że mimo upływu lat, nie popadł w rutynę. Czuje, że gra z nim cała gmina. - Tego dnia nikt nikomu nie odmawia pomocy. Ludzie chcą być razem. To jest fenomen Orkiestry. Ludzie widzą, że to wszystko ma sens. Zebrane pieniądze przekładają się na konkretny sprzęt, który ratuje życie. Dziś nasze państwo nie dałoby sobie już rady bez Orkiestry - wyznaje.
Czytaj e-wydanie »